piątek, 12 kwietnia 2013

life is a trap


Amy i Alex to dwie dziewiętnastolatki, które od początku nie mają łatwo w życiu. Amy, by móc spełnić swoje marzenia i dostać się do prestiżowej szkoły tańca wyjeżdża z małej miejscowości, Holmes Chapel do Londynu. Alex w wieku siedemnastu lat, po kłótni z rodzicami zamieszkała sama. Teraz wychowuje rocznego synka, Chrisa. Tylko ona wie, że ojcem dziecka jest Zayn, jej przyjaciel, a nie, jak wszyscy przypuszczają jej były chłopak. W przypadkowych okolicznościach Amy i Alex poznają się i Amy wprowadza się do przyjaciółki. Nie spodziewa się jednak, że dzięki temu spotka swojego byłego chłopaka, o którym wolałaby zapomnieć. Czy spełnianie swoich marzeń i rozwijanie pasji okaże się dobrym wyborem? Czy Amy i Alex pozbędą się przykrych wspomnień? Czy wreszcie ich życie przestanie być ciągłym zmartwieniem? Odpowiedzi na te pytania będziecie znali czytając to opowiadanie.


zapraszamy na life-is-a-trap.blogspot.com - liczymy na szczere opinię i że wam się spodoba! :)

+ nie zapominajcie o ostatnim rozdziale, który dodałyśmy wcześniej. pozdrawiamy ♥

Rozdział 28 (ostatni)

muzyka

Effy


7 lat później.


- Harry, pospiesz się – poganiałam mojego narzeczonego.
Stałam w łazience i poprawiałam swój makijaż, kiedy Styles powolnie ubierał się w naszej sypialni. Kątem oka patrzyłam na niego w lustrze, gdyż łazienka była połączona z pokojem. Gdy byłam już gotowa stanęłam w progu i spojrzałam na dwudziestosześcioletniego mężczyznę, który zakładał swoją koszulkę.
- Może ci pomóc? – uśmiechnęłam się i podeszłam do Harrego,
Brunet położył rękę na moim brzuchu i delikatnie zaczął go masować.
- Kocham was – wtulił się w niego,
- Ja was też – usiadłam mu na kolanach – ale teraz musimy już iść, bo się spóźnimy.
Zabrałam torebkę, a Harry kluczyki od samochodu. Zamknęłam drzwi do naszego domu i ruszyłam do samochodu, w którym siedział już Harry. Dzisiaj miałam wizytę u lekarza, gdzie mieliśmy dowiedzieć się o płci naszego dziecka. Jesteśmy razem już siedem lat, rok temu Harry mi się oświadczył. Wszystko nam się układa. Mieszkamy razem, chłopaki nagrywają swój dziewiąty już album i nadal są wspaniałymi przyjaciółmi. Ja i Molly nadal jesteśmy jak siostry. Mimo, że od liceum minęło już sporo czasu, to cały czas utrzymujemy kontakty z naszą paczką, oczywiście najbliżej jesteśmy z Robertem. Sama musiałam wiele się namęczyć, by on i Harry się polubili, ale w końcu mi się udało i teraz są dobrymi kumplami. One Direction nadal ma wiele fanów, nadal koncertuje, ja natomiast jestem początkującym lekarzem, chociaż teraz, gdy jestem w ciąży, musiałam zwolnić tempo. Jechaliśmy ulicami naszego kochanego miasta. Londyn zawsze był i będzie w moim sercu. Nic się tu nie zmieniło – cały czas ta sama, wspaniała atmosfera.
- Jesteśmy na miejscu – powiedział w końcu Harry,
W odpowiedzi delikatnie się uśmiechnęłam.
- Denerwujesz się? – zapytał się mnie,
- Nie.. – odpowiedziałam niepewnie – ale w sumie to tak, bardzo,
- Zaraz się wszystkiego dowiemy. Już nie mogę się doczekać! – wysiadł z samochodu,
Szliśmy przez parking do kliniki. Harry mocno trzymał mnie za rękę. Przed wejściem stało kilka paparazzi. Nie rozumiem, jak oni mogą śledzić każdy nasz ruch. Zwłaszcza teraz, mogliby dać Harremu trochę spokoju. Oprócz nich stało tam kilka fanek.
- Harry! Harry! Zamierzacie się pobrać? – krzyczeli paparazzi.
- Jak nazwiecie dziecko?
- Louis będzie chrzestnym?
Nie zatrzymywaliśmy się, tylko z delikatnym uśmiechem szliśmy przed siebie. Nie przeszkadzał nam nawet błysk fleszy, który nas oślepiał. Chcieliśmy jak najszybciej być bezpieczni w środku.
- Harry, mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? Proszę – podeszła do nas fanka.
- Jasne – uśmiechnął się.
Mimo, że to czasem męczące, oni nigdy nie odmawiają fankom. Chłopaki bardzo je kochają i liczą się z nimi. Odsunęłam się na bok i patrzyłam na mojego chłopaka, który pozował z jakimiś nastolatkami.
Uśmiechnęłam się do siebie i zrobiłam im zdjęcie swoim telefonem. Wtedy podeszła do mnie jedna z dziewczyn.
- Mam nadzieję, że twoje dziecko urodzi się zdrowe – uśmiechnęła się do mnie.
- Dziękuję, też mam taką nadzieję – odwzajemniłam uśmiech.
- Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? – zapytała się mnie.
- Wiesz, nie lubię robić sobie zdjęć z fankami, ale mogę cię przytulić – zaproponowałam.
- To miłe – dziewczyna przybliżyła się do mnie.
Gdy Harry był już wolny, podszedł do mnie i oboje weszliśmy do środka. W klinice staliśmy w długim i wąskim korytarzu. Po obu stronach znajdowały się morskozielone krzesła oraz drzwi prowadzące do różnych gabinetów. Ruszyliśmy w stronę odpowiedniego i tam usiedliśmy na krzesłach. W poczekalni siedziało jeszcze kilka kobiet. Niektóre były w już naprawdę zaawansowanej ciąży. Zanim weszliśmy do gabinetu minęło trochę czasu. W końcu lekarka otworzyła drzwi:
- Elizabeth Walkers.
Weszliśmy bez słowa do jej gabinetu i usiedliśmy przy biurku.
- Witam. Chciałabym przeprowadzić z wami krótką rozmowę. Muszę uzupełnić papiery z danymi rodziców a następnie przeprowadzimy badania.
Po tym jak uzupełniła wszystkie dokumenty kazała mi  położyć się na fotelu i podciągnąć koszulkę. Harry trzymał mnie za rękę. To jego pierwsza wizyta na tego typu badaniach i widać, po nim, że bardzo się stresował. Pani doktor posmarowała mój brzuch zimnym żelem i zaczęła jeździć po nim sprzętem do USG.
- Wolicie chłopczyka czy dziewczynkę? – zapytała się nas.
- Obojętnie, ważne by było zdrowe – odpowiedział Harry.
- Dokładnie – uśmiechnęłam się.
- Spokojnie, nie ma żadnych przeciwwskazań, wasze dziecko na pewno będzie zdrowe.
Czekaliśmy jeszcze około pięciu minut, zanim na ekranie pojawił się obraz.
- Jesteście gotowi?
- Tak – westchnęłam,
- W takim razie już niedługo będziecie rodzicami ślicznej dziewczynki – uśmiechnęła się do nas lekarka.
- To moja córka? – Harry zapytał cicho wskazując na obraz ukazany na ekranie.
- Tak, Harry – odpowiedziałam śmiejąc się.
 Chwilę później siedzieliśmy już w samochodzie. Oboje byliśmy bardzo szczęśliwi. Mimo wielu obaw wszystko jest w porządku.
- Nie wierzę, że niedługo zostanę tatą.
- A ja mamą… to takie dziwne, ale i jednocześnie piękne.
- Będzie córeczką tatusia, a my będziemy najlepszymi rodzicami na świecie – zaśmiał się.
- Na pewno.
- Powoli trzeba zacząć urządzać jej pokoik! Musi być różowy! Trzeba też kupić dla niej wózek, ubranka – zaczął podekscytowany Harry.
- To kiedy jedziemy na zakupy? – zaśmiałam się.
- Już dzisiaj!
- Nie, dzisiaj jesteśmy umówieni na obiad z Robertem i Megan – odpowiedziałam - Megan to nowa dziewczyna mojego przyjaciela.
- To jutro. Mamy mało czasu! – spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął uwydatniając przy tym swoje dołeczki, dotknęłam jednego z nich i odwzajemniłam uśmiech, po chwili wracając do rzeczywistości,
- Zamyśliłam się - zaśmiałam się - Ale jeszcze kilka miesięcy…
- Jak jej damy na imię? – zapytał się.
- Nie wiem… a może Sophie? – lekko uśmiechnęłam się,
- Jeszcze nad tym pomyślimy, a teraz wracajmy już do domu – pocałował mnie w usta.
Odwzajemniłam pocałunek i mocno się w niego wtuliłam. Tak bardzo go kocham i cieszę się, że Lou mnie z nim zapoznała. Harry zmienił moje życie, dzięki niemu wszystko zaczęło się układać i wszystko nabrało sensu.
- Kocham cię – szepnął.  




Molly 



Paryż. 12 czerwca 2020 rok.

Obudziły mnie promienie słońca, które przedarły się przez błękitne zasłony do naszego hotelowego pokoju. Przetarłam oczy i podniosłam się. Założyłam na siebie luźną koszulkę mojego chłopaka i skierowałam się do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę i spojrzałam przez okno. Paryż jest taki piękny, jesteśmy tu już tydzień jutro wracamy do Londynu, to nasz ostatni dzień tutaj, ostatnia noc. Dotychczas myślałam, że to Londyn jest miastem, które nigdy mi się nie znudzi, które jest tak piękne, zachwycające, tajemnicze. Myliłam się, to Paryż, to francuskie miasto wprawia mnie w zachwyt, kiedy przechadzam się po jego uliczkach, chodzę do kawiarni, mijam ludzi, jestem szczęśliwa. A kiedy mogę stanąć pod wieżą Eiffla i złapać mojego chłopaka za rękę czuję, że żyję, że już zawsze będzie tak dobrze. Wlałam do kubka ciepłą wodę i wróciłam
do sypialni. Stanęłam w progu i oparłam się o futrynę. Spojrzałam na niego, na jego idealne rysy twarzy, na to jak niewinnie wygląda kiedy śpi. Siedem lat, już tyle jesteśmy razem, udało nam się, jesteśmy dla siebie stworzeni. Wiem, że mogę mu ufać, że nigdy mnie nie zawiedzie, że mnie kocha tak samo mocno jak ja jego. Jest dla mnie wszystkim, całym moim światem. Napiłam się łyka kawy i zobaczyłam jak ostrożnie i powoli otwiera swoje oczy. Wstał z łóżka i spojrzał przez okno, dopiero później zauważył mnie.
- Dzień dobry, kochanie. – powiedział zachrypniętym głosem i podszedł do mnie.
- Dzień dobry. – odłożyłam kubek i zarzuciłam mu ręce na szyję. Patrzył na mnie przez chwilę aż w końcu złożył namiętny pocałunek na moich ustach.
- Kocham cię, z każdym dniem coraz mocniej i mocniej. – powiedział całując mnie po szyi. Oddychałam głośno. Błądził dłońmi po moim ciele, podnosząc co chwile moją koszulkę w górę i w dół. Położył swoje dłonie na moich biodrach i podniósł mnie, oplotłam nogi wokół jego pasa.
- Kocham cię. - szepnęłam.
Rzucił mnie na łóżko i przygniótł swoim ciałem. Pocałował mnie jeszcze parę razy w usta i położył się na poduszce obok mnie. Przybliżyłam się do niego i wtuliłam w jego nagi tors. Objął mnie ramieniem i bawił się moimi rozpuszczonymi włosami. Milczeliśmy a ja wsłuchiwałam się w jego bicie serca i patrzyłam jak powili podnosi się i opada jego klatka piersiowa.
- Nie chcę wracać. – powiedział prawie niesłyszalnie całując mnie delikatnie w czoło. – Tu wszystko jest takie proste, bezproblemowe, naturalne.
- Zayn… - usiadłam na jego brzuchu rozkrokiem. - …kiedy jesteśmy razem wszystko jest proste, bezproblemowe, naturalne, nieważne czy jesteśmy w Paryżu, w Londynie czy na końcu świata.
- Masz rację. – podniósł się i pocałował mnie w usta.
Wyciągnęłam dłoń by sięgnąć telefon i sprawdzić która godzina. Zegar wskazywał godzinę piętnastą. Wstałam z łóżka i weszłam do łazienki, która znajdowała się zaraz obok sypialni.
- Co będziemy dzisiaj robić? – krzyknęłam do mojego chłopaka. Malik wszedł do łazienki ubrany w czarne rurki i błękitną koszulę, stanął przed lustrem, poprawił swoje włosy i umył zęby. Włożył na nos czarne Ray-bany i spojrzał na mnie.
- O dziewiętnastej zabieram cię na kolację a teraz musze jeszcze coś załatwić. - wyszedł z łazienki i skierował się w stronę drzwi.
- Ale Zayn? – krzyknęłam.
- Przyjadę po ciebie. – powiedział i nie odwracając się już w moją stronę opuścił apartament.
Zostawił mnie samą, co mam robić przez te cztery godziny. Stałam chwilę przed lustrem przyglądając się swojemu odbiciu, aż w końcu umyłam się, uczesałam i ubrałam. Wzięłam do ręki torbę i wyszłam. Lubię po prostu  chodzić tymi uliczkami i przyglądać się miejscowej ludności. Wszyscy są tu tacy mili i serdeczni. Lubię patrzeć jak ktoś śpiewa na ulicy lub rysuje portrety przechodniów. Spacerowałam nad Sekwaną i ostatni raz podziwiałam te piękne widoki. Może jeszcze kiedyś tu wrócę, mam taką nadzieję. Zatrzymałam się przy jednej z kawiarni i usiadłam przy stoliku.
- Bonjour! Co dla pani? – po chwili pojawił się kelner.
- Poproszę latte macchiato. – młody mężczyzna zniknął za drzwiami budynku lecz po paru minutach wrócił z moim zamówieniem. Zapłaciłam i obdarzyłam go szczerym uśmiechem. Chłonęłam wzrokiem wszystko dookoła mnie, to wszystko było takie cudowne. Ten tydzień był bardzo udany, tylko ja, Zayn i Paryż. Zakupy, zwiedzanie, romantyczne chwile, imprezy i upojne noce. Spojrzałam na zegarem i zauważyłam, ze dochodzi w pół do szóstej. Złapałam taksówkę i wróciłam do hotelu. Kiedy przechodziłam przez hol zatrzymał mnie recepcjonista.
- Pani Parker?
- Tak? – podeszłam do niego.
- Pani chłopak, Zayn Malik kazał przekazać, że samochód będzie na panią czekał dokładnie o dziewiętnastej i zawiezie panią na miejsce.
- Rozumiem.
- I jeszcze jedno, kazał mi dać pani to. – mężczyzna wręczył mi jedną czerwoną różę. Uśmiechnęłam się do niego i weszłam do windy. Oparłam się o ścianę i powąchałam kwiat. To takie uroczę, że jesteśmy ze sobą już tak długo a dalej zabiegamy o siebie, staramy się, jesteśmy zakochani, szaleni i młodzi. Usłyszałam
charakterystyczny dźwięk i wyszłam z windy. Weszłam do apartamentu, wstawiłam różę do wazonu i włączyłam telewizję wybierając program muzyczny. Wyprostowałam włosy, poprawiłam makijaż, podkreślając jeszcze oczy eyelinerem,  założyłam czerwoną sukienkę i czarne wysokie buty. Zabrałam moją granatową kopertówkę i wyszłam. Na zewnątrz czekał na mnie samochód z kierowcą, który miał mnie zawieźć na miejsce. Jechaliśmy około dwadzieścia minut aż w końcu znaleźliśmy się pod wieżą Eiffla, kierowca otworzył przede mną drzwi i pokazał ręką, abym udała się na górę. Wyszłam z windy i zauważyłam stolik dla dwóch osób i mojego chłopaka, który ubrany był w białą koszulę i garnitur. Podszedł do mnie, pocałował mnie w usta i tym razem osobiście wręczył mi kolejną czerwoną różę.
- Wyglądasz pięknie. – szepnął mi do ucha i zaczął całować po szyi. Po chwili zajęliśmy miejsca i zabraliśmy się za konsumowanie kolacji. Przyjrzałam się mu uważnie, Zayn nigdy nie zakładał na nasze kolację garnituru, nie obsypywał mnie różami i nie denerwował się, a tym razem co chwilę przygryzał swoją dolną wargę.
- Co robiłaś? – chciał odciągnąć mnie od przyglądania mu się.
- Spacerowałam, podziwiałam ostatni raz Paryż, byłam na kawie.
- Wrócimy tu kiedyś, obiecuję. – ujął moją dłoń. Wstaliśmy od stolika i podeszliśmy do barierki. Malik objął mnie swoimi ramionami a ja oparłam się o jego klatkę piersiową. Podziwialiśmy panoramę tego pięknego miasta. Tak, na pewno kiedyś tu wrócimy. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zayn puścił mnie ze swojego uścisku i odszedł, nie odwróciłam się by sprawdzić gdzie idzie bo wiedziałam, że i tak zaraz wróci. Nie myliłam się, mój chłopak podszedł do mnie i delikatnie obrócił mnie w swoją stronę.
- Li?
- Tak? – spojrzałam mu prosto w oczy.
Chłopak wyjął z kieszeni małe pudełeczko, położył je sobie na dłoni i otworzył przede mną.
- Molly Parker, wyjdziesz za mnie? – powiedział zdenerwowany. Stałam w osłupieniu nie mogąc wydusić z siebie słowa. Patrzyłam to na mojego chłopka to na pierścionek, który trzymał w ręce.
- Molly? – zaczął machać mi ręką przed twarzą. – Wiedziałem, boże co ja robię, ośmieszam się tylko. Nie no, zwariowałem. – zaczął wymachiwać rękoma. W końcu oprzytomniałam i rzuciłam mu się w ramiona.
- Tak. – mogłam spojrzeć na niego z góry, gdyż trzymał mnie na rękach. – Tak, tak, tak! – zaczęłam krzyczeć. Zayn postawił mnie na ziemi, ujął moją dłoń i założył mi na palec pierścionek. Pocałował mnie czule.
- Kocham cię. – powiedział.
Pocałowałam go i szepnęłam.
- Kocham cię.




to już ostatni rozdział na tym blogu. bardzo zżyłyśmy się z bohaterkami, ale każda historia dobiega końca. mamy nadzieję, że to szczęśliwe zakończenie przypadnie wam do gustu. bardzo dziękujemy za komentarze i liczne wejścia, to naprawdę motywuje do dalszego pisania. zakończenia bywają smutne, ale już dzisiaj wstawimy tu link na naszego nowego bloga, gdzie pojawi się prolog, tak więc zapraszamy was tam i jeszcze raz za wszystko dziękujemy ♥ - Effy&Molly

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 27

muzyka


Effy

- Hej – nieśmiało uśmiechnęłam się do bruneta stojąc u progu drzwi do jego apartamentu.   
- Cześć, wchodź – odpowiedział Harry pokazując przy tym swoje śnieżnobiałe zęby.
Dzisiaj mieliśmy spotkać się w jego prywatnym apartamencie. Chłopaki mają wspólny dom, ale oprócz tego każdy z nich posiada własne mieszkanie.  Przeszliśmy przez długi korytarz i usiedliśmy na kanapie w salonie.
- No to co chcesz robić?
- Nie wiem, może obejrzymy jakiś film? – zaproponowałam.
Harry włączył jakiś horror i usiadł z powrotem na kanapie, obejmując mnie delikatnie w pasie. Nie byłam za bardzo skupiona na tym co leci w telewizji, ponieważ zawzięcie myślałam nad moją decyzją. Minęło już wiele czasu i postanowiłam, którego z nich wybiorę. Jednak najpierw obu  muszę wszystko wyjaśnić, należy im się to. Mimo, że decyzję już podjęłam to cały czas się wahałam, czy na pewno postępuję dobrze. Moje serce biło coraz mocniej i mocniej, a oddech stawał się szybszy, w głowie wszystkie myśli huczały. To chyba nazywa się stres. Przełknęłam ślinę, starając się jakoś uspokoić. Wzięłam głęboki oddech i lekko przechyliłam głowę, by spojrzeć na Harrego. Idealne rysy twarzy, charakterystyczne kręcone włosy, gęste brwi, zielone oczy, które otaczają długie rzęsy, prosty nos, i duże usta w kształcie serca. W moim brzuchu coś zaczęło ściskać mnie jeszcze bardziej, więc delikatnie osunęłam się w dół. Nie wiem jak ja przeżyję tą rozmowę.
- Dlaczego się tak na mnie patrzysz? – zaśmiał się po cichu swoim charakterystycznym śmiechem.
Postanowiłam, że teraz albo nigdy. Teraz powiem mu o wszystkim.
- Pamiętasz jak kiedyś rozmawialiśmy o tym jak to wszystko się potoczyło i dlaczego wszystko sobie komplikujemy? Odpowiedziałam, że nie wiem – zaczęłam.
- Pamiętam.
- No to ja już wiem… znaczy wszystko sobie ułożyłam – powiedziałam ledwo słyszalnie.
Przypomniało mi się jak siedzieliśmy wtedy w salonie, w domu chłopaków, przypomniała mi się cała nasza rozmowa i słowa Harrego: „Ale wiesz, że kiedyś będziesz musiała wiedzieć” na które aż przeszły po mnie ciarki.
- A więc? – zapytał się Styles,
- A więc… - zaczęłam przekręcając się w bok i siadając rozkrokiem na jego brzuchu – to była trudna decyzja. Doszłam do wniosku, że nie możemy dłużej ciągnąć tego chorego trójkąta. Jednego z was kocham, tak prawdziwie kocham, a drugiego traktuję jak brata. Miałam już tego dość, czułam się okropnie. A najgorsze było to, że nie miałam pojęcia, którego z was mam wybrać, którego tak naprawdę kochałam. Wiem, że ty byłeś dla mnie od zawsze lepszy, ale Robert był ze mną znacznie dłużej i zawsze coś mnie do niego ciągnęło, mimo tego, że mnie ranił. Zastanawiałam się, czy to nie on blokował mnie przed tobą. Po śmierci Sophie bardzo się zmienił. To była naprawdę trudna decyzja, Harry.
- Wybrałaś Roberta, prawda? – szepnął.
Zapadła długa cisza. Żadne z nas nie chciało jej przerwać, chociaż zdawałam sobie sprawę, że to do mnie należy ten głos. Jeszcze raz analizowałam w głowie wszystkie za i przeciw. Jeszcze raz słuchałam głosu serca. Było mi słabo i czułam się okropnie. Kręciło mi się w głowie, miałam gęsią skórkę. Spojrzałam się na Stylesa, który przyglądał mi się badawczym wzrokiem. Najwidoczniej nie umiał odczytać z mojej twarzy odpowiedzi. Zaczęłam błądzić palcem po jego brzuchu i klatce piersiowej. Przybliżyłam się do niego i poczułam jego zapach. Znowu spojrzałam mu prosto w oczy, przeniosłam prawą rękę na jego szczękę i delikatnie przywarłam ustami do jego ust.
- Nie. Wybrałam ciebie.
Chłopak patrzył na mnie w osłupieniu. Jego oczy lśniły, a klatka piersiowa unosiła się i opadała w błyskawicznym tempie. Wziął głęboki oddech. Położył swoje duże dłonie na moich biodrach i przybliżył mnie do siebie. Moje kolana znajdowały się teraz po jego obu stronach na kanapie. Objęłam jego szyję i spojrzałam na niego z góry. Harry bez słowa pocałował mnie. Po chwili delikatnie zmarszczyłam brwi. Chłopak cały czas nie odzywając się, złapał mnie za nogi, przerzucił mnie i wstał. Niósł mnie przez korytarz, popychając stopą drzwi do jego sypialni. Położył nas na łóżku. Patrzyliśmy na siebie przez jakiś czas, kiedy w końcu coś z siebie wydusił.
- Effy – dotknął opuszkami palców mojej twarzy – kocham cię. Tak bardzo cię kocham. Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę, że wybrałaś mnie. Dzięki tobie jestem w tym momencie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Warto było tyle na to czekać.
- W końcu sobie to wszystko ułożyliśmy – uśmiechnęłam się  i usiadłam mu na brzuchu.
Uwielbiałam siedzieć z nim w takiej pozycji i patrzeć na niego z tej perspektywy. Wtedy jest taki niewinny i uroczy, tak słodko się śmieje, mówi coś, czy zwyczajnie na mnie patrzy. Złapaliśmy się za ręce i zaczęliśmy się przepychać rękoma. Wyjęłam moje dłonie z naszego uścisku i zaczęłam go łaskotać. Harry błagał mnie przez śmiech, żebym przestała, a ja dusiłam się moim śmiechem. W końcu tę „męczarnię” przerwał pocałunkiem Harry.
- No to teraz jesteś moją dziewczyną – szeroko się uśmiechnął.
- No tak wyszło – kiwnęłam głową.
- Moja mama będzie ze mnie dumna – zaśmiał się, przytulił i pocałował w ramię.
- Dlaczego? – wybuchłam śmiechem.
- Bo zawsze powtarzała mi, żebym wybrał tą dziewczynę, którą naprawdę kocham i jeżeli wiem, że to prawdziwe uczucie to nigdy, ale to nigdy nie można się poddać. Trzeba próbować, aż do skutku. W końcu jeśli to prawdziwa miłość, to przeznaczenie kiedyś zrobi swoje. No i nie poddałem się – uśmiechnął się pokazując przy tym swoje dołeczki.
Dotknęłam ich palcami.
- Uwielbiam twoje dołeczki – zaśmiałam się.
- Dzięki. Każdy je lubi, w końcu należą do Harrego Stylesa – powiedział dumnie.
- O, już się tak nie rozpędzaj.
Na chwilę zamilkliśmy, znowu patrząc się na siebie. Mój chłopak, bo tak mogę już nazwać Stylesa, pocałował mnie w po raz kolejny. To wspaniałe uczucie. Czuję ulgę i robię to bez żadnych wyrzutów sumienia. Można powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Na pewno z Harrym będzie mi łatwiej to osiągnąć. Po prostu czuję się z nim tak dobrze… pewnie. Nie potrzebnie tak długo zwlekałam, tak długo bałam się zaryzykować. Jedno jest pewne, nie żałuję i wierzę, że nie pożałuję.
- Trzeba powiedzieć reszcie. Ciekawi mnie ich reakcja – uśmiechnął się do swoich myśli, bawiąc się w tym czasie moimi włosami.
- Właśnie – podniosłam się – wybacz, ale będę musiała zaraz iść.
- Dlaczego? – uniósł jedną brew.
- Muszę coś załatwić – uśmiechnęłam się niepewnie.
- Co? – nie dawał za wygraną.
- Muszę porozmawiać z Robertem – oznajmiłam, na co on przewrócił oczami.
- Po co? – zapytał, jakby sam samego siebie.
- Harry, musisz zrozumieć, że to nie była łatwa decyzja. Robert nie zniknie z mojego życia, był w nim jeszcze długo przed tobą. Nie chcę się z tobą o niego kłócić, i nie życzę sobie waszych kłótni. To mój przyjaciel i chcę żebyście wy też się zaprzyjaźnili!
- Dobrze, kochanie, nie denerwuj się, kocham cię, kochanie, kocham cię! – zaczął całować mnie Harry, mówiąc to wszystko sztucznym, piskliwym głosem,
- Przestań – wybuchłam śmiechem.
- Widzisz – podziałało – zagryzł usta – ale serio, kocham cię, kochanie.
- Dobra, idę – wstałam z łóżka.
- Podwiozę cię do niego…
- O, jak miło! – zaśmiałam się.
Gdy Harry wstał oplotłam dłonie na jego szyi i mocno się do niego przytuliłam, po czym podniosłam głowę i pocałowałam go.
- Nie masz o co być zazdrosny. Teraz moje relacje z Robertem będą naprawdę zupełnie inne. W końcu mam chłopaka – szeroko się do niego uśmiechnęłam.
- Czy mówiłem ci już, że cię kocham? – wtulił się we mnie.
- No tak kilka razy… nie słódźmy już sobie – to żałosne – podsumowałam.
- Chłopak wyznaje dziewczynie miłość, a ta, że to żałosne! Boże, co się dzieje na tym świecie… a przepraszam, to było ż-a-ł-o-s-n-e  - nabijał się ze mnie Harry, naśladując mój głos.
- Spadaj – uderzyłam go w rękę, gdy schodziliśmy po schodach.
Zatrzymaliśmy się przed drzwiami prowadzącymi do wyjścia. Oboje wzięliśmy głębokie oddechy i spojrzeliśmy na siebie.
- Gotowa ujawnić się całemu światu? – chłopak złapał mnie za rękę.
- Tak – ścisnęłam ją.
 Wyszliśmy na ulicę i od razu ruszyliśmy do samochodu. Mieliśmy nadzieję, że nie spotkamy teraz żadnych fanów, bo chcemy, żeby o naszym związku pierwsi dowiedzieli się najbliżsi. Wsiedliśmy do czarnego porsche, po czym oboje odetchnęliśmy z ulgą.
- Harry, moglibyśmy najpierw wstąpić na cmentarz? – zwróciłam się do mojego chłopaka.
- Jasne, jak chcesz – posłał mi serdeczne spojrzenie.
Gdy byliśmy już na miejscu, ukucnęłam i wyjęłam z torebki mały znicz, który podpaliłam. Spojrzałam w niebo, po czym przeczytałam nagrobek: Sophie Lee. Wiem, że mnie słyszysz, wiem, że mnie widzisz, czuję twoją obecność, wiem, że jesteś ze mną. Więc słuchaj uważnie, kocham cię i strasznie za tobą tęsknię i nawet przywykłam, że teraz nasze rozmowy tak wyglądają. Jak zwykle to ja muszę nawijać… ale wierzę, że mnie słyszysz. Mam nadzieję, że teraz jesteś szczęśliwa. Jak to Niall powiedział, powinnaś być ze mnie dumna. Jestem z Harry, rozumiesz?! Proszę cię jeszcze o jedno… zaopiekuj się Niallem, bo jemu jest naprawdę ciężko. Kocham cię, pamiętaj – skończyłam „rozmawiać” z Sophie w moich myślach.
- Możemy już iść – zbliżyłam się do bruneta,
Harry złapał mnie w pasie i ruszyliśmy przed siebie. Gdy wyszliśmy z cmentarza musieliśmy przejść jeszcze dwie uliczki, do parkingu. Szliśmy w ciszy, którą nagle przerwał mój chłopak.
- Pani Styles… - powiedział jakby sam do siebie.

- Co? – zaśmiałam się.
- Będziesz panią Styles, przyzwyczajaj się… Effy Styles – szeroko się do mnie uśmiechnął.
- Moi rodzice to chyba padną, tak samo i Lou! – zaśmiałam się.
- Boże, to będzie coś pięknego!
Weszliśmy do samochodu i nim zdążyłam przygotować się na rozmowę, która mnie właśnie czeka, dojechaliśmy pod dom Roberta.
- Będę tęsknił – zażartował Harry.
- Nie żartuj sobie ze mnie – zagroziłam, śmiejąc się.
- Czekać tutaj, czy przyjechać po ciebie?
- Nie, ja już wrócę sama do siebie. Później zadzwonię – pocałowałam go.
- Ok., to po ciebie przyjadę za jakąś godzinę i cię podwiozę do domu – stwierdził.
- Widzę jak bardzo mój chłopak mnie słucha… -wyszłam z samochodu.
Stanęłam pod drzwiami do domu mojego przyjaciela. Po chwili Robert otworzył i weszliśmy do środka. Poszliśmy do jego pokoju i usiedliśmy na łóżku.
- Robert… pamiętasz jak mówiłeś, że chcesz mojego szczęścia? – zaczęłam.
- Tak.
- To ja chyba je odnalazłam… i chciałabym, żeby to nie wpłynęło na nasze relacje. Chciałabym byśmy byli jak brat i siostra.
- A co dokładnie takiego się stało? – zapytał zdezorientowany.
- Jestem z Harry – spojrzałam mu prosto w oczy. 





co wy na to? zadowoleni? co sądzicie o Heffy? do końca został już tylko jeden rozdział, a później startujemy z life is a trap :)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 26

muzyka


Molly 


Jest lepiej, dużo lepiej. Wszyscy zaczynamy żyć i normalnie funkcjonować. Dwudziesty siódmy maja, dokładnie miesiąc temu wraz z moimi przyjaciółmi stałam w deszczu na cmentarzu wpatrując się w zamkniętą trumnę. Od tamtego dnia co tydzień przychodzimy w to miejsce i zostawiamy jedną czerwoną różę jako znak miłości i wiecznego życia. Brakuje nam jej ale najwidoczniej tak musiało być. Jedni mówią, że to głupota, tchórzostwo, dla mnie to oznaka dojrzałości i odwagi, bo trzeba być naprawdę odważnym by odebrać sobie życie. Czasami kiedy jestem sama płaczę, tęsknię za nią, za jej idealną figurą, pięknymi blond lokami, szczerym uśmiechem, sposobem bycia, tym, że to ona zawsze stawiała nas do pionu, broniła, ostrzegała i ratowała. Była naszą starszą siostrą. Zawsze mogłam iść do niej porozmawiać, zwierzyć się, poprosić o radę. Tak cholernie mi tego brakuje. Tej radości i spokoju, który pojawiał się zawsze razem z nią. Teraz my wszyscy inaczej patrzymy na świat, doceniamy najmniejsze szczegóły, korzystamy z każdego dnia, cenimy życie, nie marnujemy czasu na bezsensowne kłótnie, dogadujemy się lepiej, nie chcemy stracić kolejnej osoby. Siedząc na ławce w parku wspominam ale nie płaczę, uśmiecham się. Te wspomnienia zamknięte w mojej głowie to najlepsze co może zostać po człowieku. To najpiękniejsze chwile złączone w jeden film. Patrzę przed siebie i widzę bawiących się dzieci na placu zabaw i ich rodziców, którzy chodzą za nimi krok w krok pilnując żeby nie stała im się krzywda. Też tak kiedyś chcę. Cudownego małego chłopczyka i kochającego męża z którymi będę mogła chodzić na spacery. Dzieci bawią się beztrosko, krzyczą , śmieją się, korzystają z każdej minuty życia jakby miała być ich ostatnią. Są tacy niewinni a zarazem pewni siebie, odważni i otwarci. Kochają wszystkich nie nienawidzą nikogo. Po chwili do ławki na której siedziałam podeszła mała dziewczynka i wdrapała się na nią. Miała długie brązowe włosy, piękne piwne oczy, różowiutkie usta, miała na sobie czarne legginsy i koszulkę z chłopcami z 1D a w swojej małej rączce trzymała lalkę Barbie.
- To jest Cornelia. – powiedziała patrząc się na mnie i pokazując mi swoją lalkę ubraną w niebieską balową suknie.
- Bardzo mi miło, ja jestem Molly. – zwróciłam się do zabawki co wywołało śmiech dziewczynki. – A ty jak masz na imię?
- Sophie. – spojrzałam na nią z szeroko otwartymi oczami, lecz po chwili uśmiechnęłam się.
- Bardzo ładne imię, moja przyjaciółka miała tak na imię.
- A gdzie teraz jest?
- W lepszym świecie.
- Pobawisz się ze mną. – spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. – Nikt nie chce się ze mną bawić.
- Dlaczego?
- Mówią, że nie pasuje do nich, że jestem inna, mam najmodniejsze ciuchy i najdroższe zabawki.
- Rozumiem. Dobrze pobawię się z tobą przez chwilę.
- Przyniosę ci lalkę. – powiedziała Sophie i pobiegła gdzieś. Po chwili wróciła trzymając w dłoni drugą lalkę ubraną również w suknie balową.
- Bawmy się w pokaz mody. – nakazała dziewczynka.
Przechadzałyśmy się naszymi lalkami po drewnianej ławce mówiąc śmiesznymi głosami. Przez tą krótką chwilę powróciłam do dzieciństwa, do najpiękniejszych lat mojego życia.
- Nie potrzebujecie Kena? – ktoś zwrócił się do nas nachylając się nad nami. Podniosłam głowę do góry. – Li, nie znałem cię z tej strony.
- To Zayn, Zayn z One Direction. – zaczęła krzyczeć dziewczynka. Malik przeskoczył przez oparcie ławki i usiadł między nami biorąc małą Sophie na kolana.
- Ładna koszulka. – powiedział mulat zwracając się do dziewczynki i zaczął ją łaskotać . Była zachwycona i śmiała się w niebogłosy.
- Kocham cię, Zayn. – wyszeptała Sophie i przytuliła się do mojego przyjaciela. To wyglądało tak uroczo, Zayn będzie kiedyś dobrym ojcem.
- Ja też cię kocham. - wyszeptał.
- Sophie, Sophie gdzie jesteś? – usłyszeliśmy po chwil czyjeś wołania.
- Chyba rodzice cię szukają, mała. – uśmiechnęłam się do niej. Dziewczynka w mgnieniu oka zeskoczyła z kolan Malika i zaczęła odchodzić od nas.
- Cześć Zayn! Cześć Molly! – odwróciła się jeszcze na chwilę.
Patrzyłam jak odchodzi dopóki zza drzew nie wyszli jej rodzice i przytulili swoją zgubę.
- To takie słodkie. – powiedziałam i spojrzałam na mojego przyjaciela.
- Wiesz co jest jeszcze słodkie? – spojrzał mi prosto w oczy. – Lody z bitą śmietaną. Chodź! – pociągnął mnie za rękę. Szliśmy w ciszy, nie potrzebowaliśmy nic mówić, wystarczała nam tylko nasza obecność. Doszliśmy do małej kawiarni. Usiadłam przy jednym ze stolików, który znajdował się na tarasie i czekałam aż Zayn wróci z naszym zamówieniem. Odchyliłam głowę do tylu, przymknęłam oczy i wchłaniałam w skórę wszystkie promienie słońca.
- Lody waniliowe z bitą śmietaną i polewą czekoladową. – wybudził mnie z transu Zayn stawiając przede mną deser.
- Jakie plany na dzisiaj?
- Najpierw idziemy na mój popołudniowy koncert później oni chcą zrobić grilla, ale może urwiemy się co?
- Tylko ja i ty?
- Tylko ja i ty.
- Brzmi obiecująco.
Oboje wybuchliśmy śmiechem,  nie wiem czy Zayn chce się tylko ze mną przyjaźnić czy może jednak liczy na coś więcej. Ja nie mogę się oprzeć za każdym razem kiedy go widzę a on jeszcze mi tego nie ułatwia.  Kocham w nim wszystko, najmniejszy szczegół jego ciała i najmniejszy szczegół jego charakteru. Chcę go mieć na wyłączność, tylko dla siebie. Poczułam coś zimnego na nosie. Spojrzałam w dół i zauważyłam lody czekoladowe. Zanurzyłam palce w lodach i nałożyłam je na policzki Zayna.
- Na pewno tego chcesz? – zapytał Malik robiąc urażoną minę.
- Sam zacząłeś.
Już po chwili rzucaliśmy się lodami, Zayn złapał mnie w pasie i wysmarował mi całą twarz. Lody mieliśmy wszędzie, na ubraniach, twarzach i we włosach.
- I mamy tak wracać? – zapytałam.
- Tak, już chcę zobaczyć minę taksówkarza.
Wyszliśmy z lodziarni i złapaliśmy pierwszą lepszą taksówkę.
- Na Arenę O2.
- Dobrze. – odpowiedział mężczyzna i odwrócił się by na nas spojrzeć. – Co wy? – jego wyrazu twarzy nie da się opisać. Wybuchliśmy nieposkromionym śmiechem. Dotarcie na miejsce zajęło nam dwadzieścia minut. Weszliśmy tylnym wejściem żeby nikt nas nie zauważył.
- Co z wami? – zapytał zdziwiony Harry. Zanim zdążyliśmy odpowiedzieć, Niall podszedł do mnie i nakładając na palec rozpuszczone lody oblizał go.
- Lody. – powiedział bez entuzjazmu.
- Jesteście nienormalni. – skwitowała Effy. – Lou, zrobisz coś z nimi? – dodała pośpiesznie moja przyjaciółka. Doprowadzenie nas do porządku zajęło siostrze Eff godzinę, więc Zayn w pośpiechu zakładał ubrania na koncert gdyż chłopcy zaraz mieli wejść na scenę.
Razem z moją przyjaciółką stałyśmy w pierwszym rzędzie i przyglądałyśmy się chłopakom. Oni kochają to co robią i są w tym perfekcyjni.
- Jesteśmy! – wykrzyczał Louis.
- Przepraszamy, że nas nie było. – dodał Liam.
- Musieliśmy oderwać się od tego na chwilę, to było nam potrzebne. – skwitował Niall.
- Ale teraz jesteśmy tu dla was. – wykrzyczał Harry.
- I kochamy was! -  podsumował Zayn.
Koncert się zaczął. Show w wykonaniu chłopaków można określić jednym zdaniem. Dużo zabawy i dużo śmiechu. Wychodząc z sali widziałam te wszystkie fanki, niektóre się cieszyły, inne płakały. Czasami miałam ochotę zabrać je do chłopaków, poznać z nimi, ale zawsze ta sama obawa, a jeśli któraś z nich zabierze mi Zayna? Jestem o niego zazdrosna, tak to prawda. Nie chcę go stracić. Czekałyśmy z Effy aż chłopaki się przebiorą, w końcu wyszli z garderoby.
- To co, jedziemy na grilla do mnie. – odezwał się Harry.
- Cicho nic nie mów, wycofujemy się powoli… - szeptał mi do ucha Malik. - …powoli, powoli. Biegnij! – krzyknął. Zaczęliśmy uciekać.
- Co wy robicie? – słyszałam za sobą głos Louisa.
Wypadliśmy z areny i wsiedliśmy do samochodu Zayna, który wcześniej podstawiła tu ochrona.
- Gdzie teraz? – zapytałam.
- Jak najdalej stąd.

*** 






-Morze? – chłonęłam wzrokiem błękitną wodę. – Zabrałeś mnie nad morze? – przytuliłam go. – Dziękuje.
- Wiem, że je uwielbiasz. – głaskał mnie po włosach. Położyłam się na piasku, a Zayn obok mnie, leżeliśmy i patrzyliśmy w bezchmurne niebo.
Milczeliśmy, pięć minut, piętnaście, dwadzieścia, godzinę. Kocham to w nim, w swoim towarzystwie czujemy się tak swobodnie, że wystarcza nam tylko nasza obecność. Możemy milczeć godzinami. Przekręciłam się na brzuch i spojrzałam na Malika. Leżał z przymkniętymi oczami, jego czarne rurki zakurzone były pyłem z piasku, miał do tego dobraną niebieską koszulkę i kapelusz. Widziałam jego idealne rysy twarzy, piękną ciemnawą skórę, pełne, różowe usta, długie czarne rzęsy, perfekcyjnie ułożone włosy. Tatuaże, które dodają mu uroku, bez nich by nie istniał.
- Dlaczego na mnie patrzysz? – zapytał nie otwierając oczu.
- Bo lubię.
Otworzył oczy i usiadł. Po chwili zrobiłam to samo.
- Molly?
- Tak? – patrzył na mnie tym przenikliwym wzrokiem.
- Co twoim zdaniem powinien zrobić chłopak, który bezgranicznie kocha dziewczynę?
- Powiedzieć jej to. – spojrzałam na niego, mrużąc oczy przed słońcem. – Tak, zdecydowanie powiedzieć.
- Molly Parker, kocham cię najmocniej jak potrafię, najsilniejszym, najpiękniejszym, najpotężniejszym, bezgranicznym uczuciem. Kocham w tobie wszystko, twój wygląd, charakter, sposób w jaki mówisz, co mówisz, sposób w jaki się poruszasz, jak poprawiasz swoją i tak idealną grzywkę. Kocham sześć twoich uśmiechów. Pierwszy gdy coś cię naprawdę rozśmieszy. Drugi gdy śmiejesz się z grzeczności. Trzeci gdy snujesz plany. Czwarty gdy śmiejesz się sama z siebie. Piąty gdy czujesz się niezręcznie. I szósty, najpiękniejszy, gdy patrzysz na mnie. Twoje malutkie, delikatne dłonie, którymi dotykasz mnie. Twoje zielone oczy, którymi patrzysz na świat. Twój śmiech, twoją dziecinność, niewinność. Kocham jak wtulasz się we mnie i przez chwilę mogę poczuć zapach twoich włosów. Usłyszeć przez chwilę bicie twojego serca. Kocham nawet sposób w jaki się denerwujesz, krzyczysz, rzucasz różnymi rzeczami. Kocham twoją odwagę, dojrzałość, odpowiedzialność. Kocham cię całą… – przysłuchiwałam się jego wyznaniu z zaszklonymi oczami. - …Chcę już zawsze spędzać z tobą każdą minutę mojego życia, budzić się przy tobie i zasypiać, jeść razem śniadania, obiady i kolację. Zabierać cię w najpiękniejsze miejsca świata, trzymać cię za rękę, przytulać cię i całować. Chcę żebyśmy już na zawsze byli razem, tylko ja i ty. Jesteś dla mnie najważniejsza. Molly jesteś moją miłością, moim powietrzem, moim życiem.
- Kocham cię. – szepnęłam.
- Co? – spojrzał na mnie.
- Zayn, kocham cię najmocniej na świecie, jeszcze mocniej niż ty mnie. Kocham najmniejszy szczegół twojego ciała, najmniejszy szczegół twojego charakteru. Jesteś perfekcyjny. Jesteś dla mnie wszystkim. – spojrzałam w jego piwne oczy.
- Chodź tu. – powiedział.
Wstałam i usiadłam w jego rozkraczonych nogach, opierając się o jego klatkę piersiową, on objął mnie swoimi ramionami.
- Tak długo komplikowaliśmy sobie życie.
- Za długo.
Odwróciłam się i złożyłam namiętny pocałunek na jego ustach. Wyrwałam się z jego uścisku i wbiegłam do morza. Wyciągnęłam w jego stronę rękę. Po chwili namysłu Zayn podszedł do mnie, wszedł do wody i złapał moją dłoń.
- Z tobą niczego się nie boję, ufam ci bezgranicznie.
Staliśmy tak chwilę patrząc się na zachodzące słońce. Malik przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
-Kocham cię. – powiedział całując mnie w czoło.
-Kocham cię.



wydaje mi się, że ten rozdział przypadnie wam do gustu. co o nim sądzicie? co sądzicie o zachowaniu Zayna? będą dobrą parą, czy nie przetrwają długo? wyrażajcie swoje opinie! :)
do końca zostały już tylko 2 rozdziały. a ja zapraszam już na bohaterów na life-is-a-trap.blogspot.com, komentujcie, obserwujcie. i jeszcze chciałabym wam życzyć 'mokrego' dyngusa. chociaż nas całkowicie zasypało śniegiem..., a wam jak mijają święta? ♥ - effy