piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 4.

muzyka


Sophie



Nareszcie przyszła pora na lunch, to właśnie tutaj mogę przez 30 minut spędzić czas z moimi przyjaciółkami i resztą paczki. Przy stoliku szkolnej elity znajdowali się już wszyscy, nie zauważalnie podeszłam do nich i zajęłam swoje miejsce. Wyjęłam z mojej torby jabłko i zaczęłam je konsumować. Przysłuchiwałam się rozmowie naszych znajomych.
- Co was łączy z tymi z One Direction? – zapytał Robert patrząc przy tym na jedną z moich przyjaciółek.
- Co masz na myśli mówiąc „co nas z nimi łączy"? Nic, zdecydowanie, nic. Byłyśmy u mojej siostry i akurat trafiłyśmy na nich. A co zazdrosny? – droczyła się z nim Effy.
- Nie, nie jestem.
- To nie wiem w czym problem. – zmierzyła go wzrokiem Eff.
- Dobra skończcie. – przerwała im Molly.
- Przystojni są. – wtrąciła Naomi.
- Mi się podoba ten Louis. – oznajmił Jay.
- Jay! – krzyknęłam.
- No co? – oburzył się chłopak.
- On ma dziewczynę - skwitowałam.
Chłopak zrobił obrażoną minę, a my wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Krótka wymiana zdań na temat chłopców z 1D, zakończyła się. Amber i Darren zajmowali się sobą, czyli robili to co zwykle - „migdalili się”, Kate, Naomi, Melanie plotkowały na jakiś temat, Effy i Robert rozmawiali między sobą, Li i Jay rozglądali się po stołówce i wyśmiewali się z przypadkowych osób. Siedziałam w ciszy i przyglądałam się znajomym, jesteśmy dość specyficzną paczką, wszyscy się od siebie różnimy. Mamy tu parę zakochanych, trzy popularne koleżanki, geja, flirciarza, dwie wredne laski i kujona. Wszystko po trochu i chociaż jesteśmy zupełnie inni potrafimy znaleźć wspólne tematy i lubimy przebywać w swoim towarzystwie. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek, który objaśnił koniec przerwy. Zabraliśmy nasze rzeczy i każdy ruszył w swoim kierunku. Ostatnie lekcje minęły bardzo szybko, na matematyce dostałam sms-a od Liama, który zaprosił mnie i dziewczyny do nich i tam właśnie podążałyśmy. Taksówka zatrzymała się dokładnie pod domem 1D, Molly zapłaciła i pośpiesznym krokiem wysiadłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się do drzwi. Poprawiłam włosy i zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył uśmiechnięty Liam.
- Cześć dziewczyny.
Weszłyśmy do środka, zostawiłyśmy kurtki, buty i torby w przedpokoju i przekroczyłyśmy próg salonu. Oprócz reszty boysbandu znajdowała się też tam Eleanor i Perrie. Przedstawiłyśmy się dziewczynie Tomlinsona, wydaje się bardzo miła i urocza. Po chwili podszedł do nas Malik ze swoją dziewczyną. Uścisnęła moją i Eff dłoń i kiedy skierowała się w stronę trzeciej z nas, Li pocałowała jej chłopka w policzek, oczywiście chodziło o zwykły przyjacielski gest na przywitanie.
- Cześć Molly. – powiedział przyjaźnie Zayn. Blondynka zmierzyła moją przyjaciółkę wzrokiem i odeszła w głąb pomieszczenia. Siedzieliśmy wszyscy razem na kanapie i nudziliśmy się, nie mieliśmy wspólnych tematów, wypiliśmy butelkę wina i siedzieliśmy w milczeniu.
- Może byśmy coś zrobili, a nie siedzimy i wgapiamy się w przestrzeń. – przerwała cisze Effy.
- Co powiecie na butelkę. – zaproponował Harry. Eff zadowolona pomysłem bruneta podeszła do niego i razem usiedli na podłodze. Po chwili cała reszta razem ze mną dołączyła do nich.
- Kto pierwszy? – dopytywała F.
- Ja chce! – krzyczał jak dziecko Liam.
Payne wziął butelkę i mocnym ruchem spowodował, że zaczęła się kręcić. Nie chciałam żeby wypadło na mnie. Jednak jak zwykle miałam pecha. Butelka zatrzymała się prosto przede mną.
- A więc, Sophie, prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Który z nas jest najładniejszy?
- Wszyscy są ładni. – powiedziałam trochę speszona.
- A ten jeden? – spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- Dobra daj jej spokój, kręć Soph. – wybawił mnie Niall. Zakręciłam butelką i wypadło właśnie na farbowanego blondyna, zaśmiał się cicho pod nosem. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Podoba ci się ktoś aktualnie?
- Tak. – spojrzał mi prosto w oczy.
- A kto? – dopytywał Louis.
- Pytanie było czy ktoś mi się podoba, a nie kto konkretnie, prawda Sophie?
- Zgadza się. 
Niall wziął ode mnie butelkę i tym razem wypadło na dziewczynę Zayna. Blondyn przyjrzał się jej uważnie.
- Co wybierasz?
- Prawdę.
- Co lub kto jest dla ciebie najważniejszy?
- Kariera. – odpowiedziała Perrie i wszystkich wzrok podążył właśnie na nią. Blondynka bez żadnego skrępowania wyrwała butelkę z rąk chłopka i zakręciła nią. Wypadło na Molly, patrzyłam na moją przyjaciółkę uważnie, byłam ciekawa co się zaraz wydarzy.
- Nasza słodziutka Li, co wybierasz?
- Nie mów tak do mnie, pozwoliłam ci? – moja przyjaciółka zadała retoryczne pytanie. – Nie wydaje mi się, a poproszę, wyzwanie.
Blondynka siedziała naprzeciwko Molly i zastanawiała się.
- Mam. – oznajmiła w końcu podekscytowana.
- Zrób loda Niallowi.
- Co proszę? – zapytała zszokowana Li, wiedziałam że zaraz dojdzie do nieprzyjemnej wymiany zdań.
- Przecież to dla ciebie nic wielkiego, co tydzień dajesz dupy innemu kolesiowi. Zaspokoisz tylko pragnienie Nialla i to w wygodniejszych warunkach a nie w kiblu czy krzakach. – Molly wbiła w nią wzrok, poprawiła swoją i tak idealnie ułożoną grzywkę i zaczęła bić brawo. Klaskała dłońmi dopóki dziewczyna Malika nie zmarszczyła brwi nie rozumiejąc o co chodzi młodszej od niej dziewczynie.
- Bardzo inteligentne i kreatywne. – uśmiechnęła się Li. – Niall to bardzo ładny chłopak ale jednak odmówię. – puściła oczko Horanowi. – Nie bądź taka zazdrosna skarbie, tak wiem, jestem ładniejsza, atrakcyjniejsza. – położyła rękę na kolanie Zayna. – ale też wredniejsza, a on za takimi chyba nie przepada. Woli wytapetowane słodkie idiotki, które wieczorami zamieniają się w ostre dziwki. Może i jestem suką ale nie puszczam się z każdym, a jeśli już uprawiam sex to dla przyjemności. Podobno jestem dobra. – wypowiadając ostatnie zdanie spojrzała na Malika, złapała go za koszulkę i oblizała swoje usta. Mulat wpatrywał się w nią z podnieceniem. Ona uśmiechnęła się tylko i zakręciła butelką. Wypadło na Harrego.
- Co pan Styles, sobie życzy?
- Ryzyko, pani Parker.
- Się robi, a więc, proszę pocałować Effy. – zaśmiałam się cicho, lecz to nie przyciągnęło niczyjej uwagi. Eff spojrzała oskarżycielsko na Molly, ona tylko uśmiechnęła się dumnie. Brunet przybliżył się do mojej przyjaciółki i musnął ustami jej usta.
- To miał być pocałunek. – zakpiła Li.  
- No właśnie, dalej dzieciaki. – poparłam ją.
Tym razem Styles przywarł do Eff, zaczęli się namiętnie całować, zapomnieli o tym, ze nie są sami i wszyscy im się przyglądają. W końcu F uznała, że na wystarczająco dużo sobie pozwoliła i odsunęła się od chłopaka, trochę zszokowany Harry zakręcił niedbale butelką. Kiedy wypadło na Eff wyraźnie odchrząknął.
- Prawda. – wyprzedziła jego pytanie moja przyjaciółka.       
- Czy łączy cię coś więcej z tym Robertem?
- To tylko przyjaźń.
- Chyba tylko ty to tak nazywasz, masz dziwne pojęcie przyjaźń. – powiedziałam.
- Nikt nie wie jak to nazwać. – dodała Molly spoglądając na bruneta.
Po krótkiej chwili wszystkim odechciało się kontynuować tę gra i razem usiedliśmy na kanapie włączając jakiś horror.
- Chwila, chwila, mam lepszy pomysł chodźmy na imprezę. – zaproponowała Effy.
- Nie, zostajemy.
- No Soph, prosimy, no ej. – jęczały moje przyjaciółki.
- Film się zaczął, spróbujcie się skupić.
Zrobiły obrażone miny i usiadły wygodnie na kanapie opierając się o duże poduszki. Ja natomiast z zaciekawieniem oglądałam film, uwielbiam horrory i wolę zdecydowanie od jakiś romantycznych melancholii. W niektórych momentach bałam się i chowałam twarz w jedną z poduszek, która znajdowała się niedaleko mnie. Po tym jak film się skończył Louis i Eleanor wyszli.
- I jak film? – zapytał Liam.
- Mi się bardzo podobał, uwielbiam horrory.
- Naprawdę? Grzeczna, spokojna Sophie kocha horrory. – zaśmiał się Niall.
- Zgadza się.
- Jesteś słodka. – dodał blondyn co wywołało na mojej twarzy rumieńce. 
- Niall może zamówisz jedzenie. – zwrócił się do blondyna Liam, chłopak z entuzjazmem wstał z fotela i pewnym krokiem ruszył do kuchni. Zostaliśmy w szóstkę, Molly i Effy rozmawiały z Harrym, Perrie siedziała obok swojego chłopka nie zwracając na niego uwagi, ze złością w oczach przyglądała się mojej przyjaciółce.
- Cześć- dosiadł się do mnie Liam.
- Już się witaliśmy. – uśmiechnęłam się.
- Tak wiem, powiedz mi coś o sobie.
- A co konkretnie chcesz wiedzieć?
- Na razie wiem tylko tyle, że jesteś dość spokojną dziewczyną, nie przepadasz za imprezami i bardzo różnisz się od swoich przyjaciółek. Słyszałem też, że jesteś bardzo ambitna, mądra, co planujesz w przyszłości?
- Chce iść na medycynę, ratować życie innym ludziom. Tak zgadza się, jestem zupełnie inna niż dziewczyny, ale to niczego nie zmienia, kocham je i uwielbiam spędzać z nimi czas. Teraz ty powiedz coś o sobie.
- Jestem Liam Payne z One Direction, mam tysiące fanek, każda z nich zabiła by żebym chociaż przez chwilę z nią porozmawiał.
- Pudło, mnie to nie kręci. – wstałam z kanapy i udałam się do kuchni.
Na blacie w tym niewielkim pomieszczeniu siedział Niall.
- Możesz dać mi coś do picia?
- Pewnie. – zeskoczył. – Kawa, herbata, sok, alkohol. – wymieniał.
- Poproszę sok.
Blondyn sięgnął z górnej półki szklankę, nalał sok pomarańczowy z lodówki i wręczył mi.
- Dziękuję. – kiedy wypowiadałam to słowo, zadzwonił dzwonek do drzwi. Chłopak pośpiesznym krokiem poszedł otworzyć i zaraz wrócił z trzema wielkim pudełkami pizzy. Były prawie większe od niego, przekraczając próg potknął się i mało brakowało a cała nasza kolacja znalazłaby się na podłodze. Zaśmiałam się widząc niezdarnego Nialla. 
- Pomożesz mi? – zapytał Horan, również się śmiejąc.
Wzięłam od niego, jedno pudełko i sosy które znajdowały się na wierzchu i razem weszliśmy do salonu. Położyliśmy jedzenie na stole przy którym siedzieli już nasi znajomi. Blondyn pośpiesznie rozłożył talerze i już zasiadał do jedzenia. Harry podniósł jedno z pudełek i otworzył je przed Effy.
- Dziękuję. – szepnęła moja przyjaciółka uśmiechając się do bruneta. Nałożyłam sobie kawałek i podałam pizze Li.
- Uważaj bo jeszcze ci zaszkodzi. – zwróciła się do niej Perrie. Moja przyjaciółka zmarszczyła brwi.
- Mi to raczej nie grozi, uwielbiam swoją figurę. – uśmiechnęła się szeroko.
- Serio? Jak może podobać ci się takie coś, grube uda, tłuszcz wylewający się spod bluzki. Fuu. – wytknęła język.
- Ty za to jesteś idealna. – zaśmiała się Eff.
- Wiesz, ja tak nie uważam, skromność, ale wszyscy… -Perrie chciała coś powiedzieć, ale przerwała jej Li - Skończ i tak wszyscy to co mówisz mają głęboko w dupie, więc po co się fatygować.
Blondynka zamilkła a jej młodsza koleżanka z triumfalnym uśmiechem zaczęła konsumować swój kawałek pizzy. 
- Może zabierzemy Lux do ZOO w przyszłą sobotę? – usłyszałam pytanie Harrego do Eff. – Chce ktoś jeszcze iść? – kontynuował chłopak zwracając się już do wszystkich.
- Ja bym się przeszedł, dawno nie byłem w ZOO. – przyznał z radością w głosie Niall.
- W sobotę? – dopytywała Li.
- Tak, a co masz jakieś plany? – spojrzała na przyjaciółkę F.
- Szczerze powiedziawszy byłam umówiona… - Malik spojrzał na Li. – ale dobra, nie ważne mogę iść.
- Ok, ja też. To o której dokładnie? – dopytywałam.
- To jeszcze się zdzwonimy. – odpowiedział mi brunet.
Zbliżała się dziesiąta, spędziłyśmy całe popołudnie u chłopaków, musiałam już wracać, chcę odrobić jeszcze lekcje, przynajmniej jedna z nas ma dobre oceny. Podniosłam się z krzesła i opierając o nie powiedziałam:
- Będę się zbierać, dziewczyny idziecie?
- Zostaniemy jeszcze chwilę, chyba że nie chcesz wracać sama, mieszkasz na drugim końcu miasta? – pytały z troską moje przyjaciółki.
- Nie, spokojnie, poradzę sobie. Dzięki za miło spędzony dzień, do zobaczenia.
- Odwiozę cię. – zaoferował się Liam.
- Nie trzeba, naprawdę.
- Nie chce żebyś wracała sama po nocy, to żaden problem.
- Dobrze, to miłej zabawy, na razie. – uśmiechnęłam się szeroko i skierowałam w stronę wyjścia. Wsiedliśmy z Paynem do Porsche Harrego, bo akurat był na zewnątrz. Jechaliśmy milcząc, oparłam głowę o szybę i przyglądałam się ciemnym ulicą Londynu, byłam zmęczona. Znaleźliśmy się na głównej trasie i musiałam krok po kroku tłumaczyć Liamowi gdzie ma jechać.
- Nigdy wcześniej nie byłem w tej okolicy.
- Nie dziwie się, są tu tylko domki jednorodzinne i zero gwiazd.
W końcu dojechaliśmy pod mój dom, w środku paliły się światła, moi rodzice jeszcze nie spali. Wzięłam torbę do ręki i otworzyłam drzwi.
- Bardzo dziękuję.
- Dla ciebie wszystko, do zobaczenia szybko.
- Cześć.  


prosimy o komentowanie i obserwowanie, również przepraszamy, że rozdział pojawia się tak późno, ale niestety miałyśmy strasznie dużo nauki. w przyszłym tygodniu codziennie mamy po kilka sprawdzianów, a po tym próbne egzaminy. dlatego jeszcze raz przepraszamy. pytanie: która bohaterka jak na razie spodobała wam się najbardziej? i która pasuje do którego chłopaka? :)

środa, 21 listopada 2012

Rozdział 3.

muzyka

Molly.



Dzień jak co dzień, nic specjalnego. Wróciłam ze szkoły i czekam aż przyjdą dziewczyny. Nie planujemy dzisiaj żadnej imprezy, klub odpada, domówka również, Sophie chciała żebyśmy spędziły ten wieczór spokojnie, tylko w naszym gronie. Przygotowałam już film, popcorn, coś do picia, rozłożyłam koc i poduszki.Taki babski wieczór. Dziewczyny zostają u mnie na noc. Nie przepadam za tym, z pewnością wolę gdzieś wyjść i zabawić się w gronie moich przyjaciół. Usiadłam przy oknie i spojrzałam w dół, mieszkam dość wysoko, bo na ósmym piętrze. Mamy piątek, późne popołudnie, pełno ludzi na ulicach. Ja osobiście nie lubię przebywać na dworze w taką pogodę, nienawidzę jesieni, te miesiące - wrzesień, październik, listopad zawsze wprawiają mnie w niezbyt przyjemny nastrój. Usłyszałam dzwonek do drzwi, podniosłam się i skierowałam w stronę wejścia.
- Hej Li. – przywitały mnie dziewczyny.
- Kupiłyśmy trochę jedzenia, ciastka, chipsy, owoce, a ty wybrałaś film? – kontynuowała Effy.
- Tak, może być „LOL”, uwielbiam to.
- Pewnie, a masz coś do picia? – dopytywała się Sophie. 
- To zależy co masz na myśli, napoje wysoko procentowe czy zwykłe soki? – moja przyjaciółka przewróciła oczami, a ja i Effy zaśmiałyśmy się. Włączyłyśmy MTV i wpieprzając duże ilości kalorii relaksowałyśmy się. Leżałam na kanapie razem z Eff, przepychałyśmy się i szturchałyśmy. Sophie siedziała wyprostowana na jednym z foteli.
- Zrelaksuj się, skarbie. – powiedziała Effy do naszej przyjaciółki, zapalając przy tym jednego papierosa, którego przed chwilą wyjęła z paczki. Eff pali zawsze Czerwone Marlboro, nigdy nie zmienia smaku.         
- Śmierdzi. – uderzyłam ją lekko w ramie, ona uśmiechnęła się tylko i puściła w moją stronę kółko z nikotynowego dymu. Siedziałyśmy w ciszy, którą przerwał dźwięk iPhona Sophie.
- Kto to? – podniosłam się na łokciach.
- Liam, ten z 1D.
- Co pisze? – dopytywała się Eff.
- No co słychać, jakie mam plany na weekend, co robimy i w ogóle.
- Dziwne, ogólnie to spotkanie było dość mało komfortowe, chociaż wiesz mała… - zwróciłam się do mojej przyjaciółki. - … Liam jest przystojny.
- Przestań. – skarciła mnie.
- Popieram, czy ja wiem, to nie było nie komfortowe, bardziej zadziwiające i po części fascynujące, w końcu to światowe gwiazdy a my tak po prostu siedziałyśmy z nimi w jednym pomieszczeniu, nie jedna z tych, no jak na nie mówią… - zastanawiała się. - … a directionerka, nie jedna z directionerek zabiłaby za takie spotkanie. – zaśmiała się Effy.
- Ta, ta mówisz tak bo spodobał ci się ten Harry. – również zaczęłam się śmiać.
- A ty nie mów, że nie uważasz że Zayn jest przystojny i seksowny. – zaczęła się ze mną sprzeczać.
- Uważam ale on ma dziewczynę. – powiedziałam dumnie i w tym samym czasie w telewizji puścili teledysk do piosenki Little Mix "DNA", w którym śpiewa dziewczyna Malika, Perrie.
- To ona nie? – odezwała się Sophie wskazując palcem na ekran.
- No, nie za specjalna. – skwitowała Effy.
- Jak dla mnie za bardzo wytapetowana, no ale najwidoczniej on takie lubi.
- Ta Jade, jest okej, lubię ją, ładnie śpiewa. – dodała Eff.
- Podjęłyście już decyzje gdzie idziecie do Collegu? Fajnie by było jakbyśmy dalej były w tej samej szkole albo chociaż mieście.- zaczęła Sophie.
- Proszę cię kochanie, jeszcze nie czas na to, nie przynudzaj, proszę cię, mamy piątek, jak chciałaś zostałyśmy w domu ale to nie znaczy że mamy siedzieć użalać się nad sobą czy rozmawiać na jakieś poważne tematy, które tak naprawdę jak na razie są mało ważne. – moja przyjaciółka pokręciła tylko głową w geście dezaprobaty i zamilkła. Cisze przerwał telefon Effy.
- Tak nie ma sprawy.
- Nie, nie będzie przeszkadzać.
- Kto?
- Aha, no dobra.
- Zejdę. – słyszałam tylko urywki rozmowy telefonicznej. Kiedy Eff zakończyła konwersację spojrzałam na nią pytająco.
- Dzwoniła Lou, prosi żebym zajęła się Lux, obiecuje że nie będzie przeszkadzać. – kiwnęłam potwierdzająco głową, lubię tego malca i traktuje ją jak własną siostrę.
- Harry ją przywiezie, Molly zejdziesz ze mną na dół?
- Ok.
- A Sophie, mogłabyś otworzyć okno i przewietrzyć zanim wrócimy, jedzie tu fajkami. – powiedziałam i chwytając czarną skórzaną kurtkę, razem z moją przyjaciółką zjechałam windą na dół. Czekałyśmy przed wieżowcem aż pojawi się czarne Porshe. Samochód podjechał i zatrzymał się przed samym wejściem. Harry, Lux i jak się okazało Zayn opuścili samochód. Effy wzięła od bruneta swoją chrześnicę.
- Pomogę ci. – zaoferował się Harry kiedy moja przyjaciółka brała torbę z rzeczami Lux. Oboje weszli do środka i podążyli w stronę windy, która była w głębi pomieszczenia.
- Jakie plany na wieczór? – zwrócił się do mnie Malik.
- Tym razem nic specjalnego, babski wieczór u mnie. A wy?
- W sumie to jeszcze nie wiemy, pewnie zbierzemy chłopaków i skoczymy na jakąś imprezę, może się przyłączycie?
- Chętnie ale nie, obiecałam Sophie, że spędzimy ten wieczór tylko w naszym gronie.
- I tak Lux wam przerwała. – zaśmiał się. Powieliłam jego śmiech gdyż był zaraźliwy, odwróciłam głowę by poprawić moje włosy roztrzepane przez wiatr i oniemiałam. Chodnikiem, dość chwiejnym korkiem szła moja mama. Miało jej nie być, mówiła że wyjeżdża służbowo na weekend. Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Wszystko w porządku? – Zayn dotknął mojego ramienia i również przyglądał się kobiecie.
- To moja matka. – powiedziałam prawie niesłyszalnie i spuściłam głowę w dół.
- Co? – tylko to wydobyło się z ust zszokowanego Malika.
- Kochanie, kochanie pomóż mi, pomóż mi dostać się do mieszkania. – dotknęła mnie. Spojrzałam na nią twardo.
- Nie. – powiedziałam podnosząc głos.
- Nie bądź taka, nie tak cię wychowałam, pomóż matce. – bełkotała.
- Tak mnie wychowałaś? – zakpiłam. – Nie wejdziesz tam, mam tego dość, tam są moje przyjaciółki i mała Lux, nie będą przebywały w takim towarzystwie.
- Aniołeczku. – dotknęła mojej tworzy. – Ty też się w to pakujesz, miłość jest jak picie, początki są fantastyczne, po wszystkim boli cię głowa, mówisz ”nigdy więcej”, ale jak znajdziesz kolejną okazję to i tak do tego wracasz. – Spojrzała na Zayna. Odepchnęłam ją.
- Nie mów tak do mnie i wypierdalaj. Słyszysz kurwa, spierdalaj stąd. Nienawidzę cie! – krzyczałam. – widziałam łzy w oczach mojej matki, nie ugięłam się. To mnie już przerasta, jestem z tym wszystkim sama, jestem jeszcze dzieckiem. Odwróciłam wzrok, a ona zaczęła iść w inną stronę chwiejnym krokiem co chwilę się potykając. Schowałam swoją twarz w ręce i dopiero po kilku minutach spojrzałam na Zayna.
- Przepraszam.
- Przecież to nie twoja wina, nie obwiniaj się, długo już to trwa?
- Całe życie, całe moje pieprzone życie, kiedy byłam małym dzieckiem ona już taka była, nie liczę się dla niej, nie kocha mnie. Nie chcę tak żyć ale nie mam wyboru, najbardziej chciałabym stad wyjechać, zostawić to wszystko. Moja mama jest alkoholiczką, tak kurwa, a ja, ja się poddaję, kurwa, też mam uczucia, przez to wszystko nie miałam dzieciństwa, teraz też nie mam życia, wstydzę się jej, to mnie niszczy. Przepraszam…. po co ja ci to mówię, przepraszam.
- Wszystko w porządku, chciałbym ci jakoś pomóc.
- Nikt nie może mi pomóc.
Malik chciał coś jeszcze powiedzieć ale przerwał nam Harry, który właśnie opuścił wieżowiec. Staliśmy z Zaynem i wgapialiśmy się w siebie.
- Nikomu o tym nie mów. Proszę. – wyszeptałam. Harry spojrzał na mnie znacząco. Nic więcej nie mówiąc weszłam do wieżowca. W windzie nacisnęłam odpowiedni guzik i oparłam się o szklaną ścianę.
- Musisz być silna, otrząśnij się Molly, nie płacz, jesteś twarda. – powtarzałam sobie w myślach. Weszłam do mojego mieszkania, moje przyjaciółki siedziały na kocu i bawiły się z Lux. Usiadłam na kanapie i przyglądałam się im.
- Coś się stało? – zapytała Sophie. Pokręciłam przecząco głową.
- Li? – zaczęła Effy.
- Moja matka przyszła jak stałam na dole z Zaynem, wszystko widział i wszystko wie, kurwa mać ona niszczy mi całe życie, robi ze mnie pośmiewisko i jakąś patologię, kurwa, wolałabym się nie urodzić niż przechodzić przez to wszystko, nie chcę tu być. – krzyczałam. – Dlaczego ja? Zawsze kurwa ja? Odpierdolcie się ode mnie  wszyscy, chcę mieć własne życie i nim żyć. Ja pierdolę.
- Molly przestań bluźnić tu jest dziecko. – sprowadziła mnie do pionu Eff. Weszłam do kuchni z górnej półki wyjęłam jedną szklankę a z lodówki Whisky, nalałam, usiadłam na blacie i napiłam się. Sophie stanęła przede mną i położyła ręce na moich kolanach.
- Przestań. – zabrała mi szklankę i wylała alkohol do zlewu. – Ułoży się, będzie dobrze, ona musi poddać się leczeniu.
- Nie, nic nie będzie dobrze, to już trwa za długo, kiedy pojawiłam się na świecie ona już piła, minęło siedemnaście lat, pieprzone siedemnaście lat, teraz ona nie jest tylko alkoholiczką, jest stracona w moich oczach i dla całego świata. Walczyłam, ale już nie daję rady i nie chcę. To mnie przytłacza, nie mam już o kogo walczyć, kiedyś robiłam to dla niej, teraz zmądrzałam i odpuszczam, bo gdyby naprawdę mnie kochała, gdybym była dla niej ważna, sama chciałaby się wydostać z tego gówna. Ale tak nie jest, przegrałam i pierwszy raz w życiu nie jestem zła, że się poddałam tylko zadowolona. Pamiętasz jak dzisiaj się zapytałaś do jakiego Collegu chcę iść? – potwierdziła. – Nie wiem, czy chcę w ogóle iść, chcę stąd wyjechać i wiem, że będę tęsknić, wiem że wy nie opuścicie Londynu, ale ja chcę, chcę wyjechać stąd jak najdalej, nie wiem gdzie, kocham to miasto, to całe moje życie, ale nie chcę tu zostać, to tutaj przeżyłam najgorsze koszmary i pewnie przeżyje jeszcze nie raz. – moja przyjaciółka wzięła mnie za rękę i razem wróciłyśmy do salonu. Effy uśpiła swoją siostrzenicę, więc w trójkę usiadłyśmy na kanapie, przykryłyśmy się kocem i włączyłyśmy wcześniej wybrany przeze mnie film „LOL”. Ubóstwiam ten film, jest taki piękny, od przyjaźni do miłości, no tak zazwyczaj jest, podobno. Nigdy jeszcze nie przeżyłam prawdziwej miłości, nigdy się nie zakochałam, jestem pochłonięta nałogiem mamy i nie zwracam uwagi na otaczające mnie środowisko. Jest tu dużo chłopców, ładnych, bardzo ładnych i pewnie miałabym szansę u większości z nich, ale wiem że musiałabym się przed nim otworzyć, powiedzieć coś o sobie, o Megan - bo tak na imię ma moja matka. Tak naprawdę o jej chorobie, nie, sorry raczej głupocie wiedzą tylko Effy i Sophie, od dzisiaj również Zayn. Nie wiem dlaczego mu to powiedziałam, potrzebowałam się otworzyć i powiedzieć całą prawdę, kiedy ją zobaczyłam było mi strasznie wstyd, Malik patrzył na to wszystko. To było straszne. Położyłam głowę na ramieniu Eff i z zaciekawieniem oglądałam film. Zasnęłam. Obudził mnie dźwięk mojego iPhona, otworzyłam ostrożnie oczy, wszędzie było ciemno, dziewczyny spały, wszystkie trzy gnieździłyśmy się na jednej kanapie. Odszukałam ręką mój telefon, który leżał gdzieś na dywanie i włączyłam zieloną słuchawkę która pojawiła się na dotykowym ekranie.
- Halo? – powiedziałam zaspanym głosem.
- Obudziłem cię. – poznałam po głosie że to Zayn.
- Nie, a która godzina?
- Jest 1:30. – usłyszałam odpowiedź, ale również głośną muzykę w tle, Malik pewnie był w klubie, zazdrościłam mu, najchętniej sama by się tam przeniosła.
- Jak impreza?
- Dobrze, dzwonie bo chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku?
- Tak, nie musisz się o mnie martwić, przyzwyczaiłam się, to już rutyna, wiesz taka codzienność. – zaśmiałam się, sama nie wiem dlaczego.
- Nie oszukuj, porozmawiamy o tym następnym razem?
- A będzie jakiś następny raz? A co do rozmowy to wydaję mi się że nie, to moja sprawa, sama jakoś sobie poradzę, zresztą nie należę do osób które lubią się zwierzać i użalać.
- Nie wiesz co mówisz, Li.
- Skąd wiesz że tak do mnie mówią? Tylko przyjaciele się do mnie tak zwracają.
- No to chyba czas żebyśmy zostali przyjaciółmi, uwierz mogę ci pomóc.
- Bo co, jesteś bogaty i sławny? – zakpiłam.
- Nie, bo wydajesz się fajną dziewczyną, tylko jesteś w wielki gównie, a ja chcę cię z tego wyciągnąć.
- Przepraszam, nie mam humoru i tak obudziłeś mnie. – zaśmialiśmy się.
- Zayn skarbie z kim rozmawiasz? Chodź, impreza trwa. – usłyszałam irytujący głos dziewczyny Malika.
- Do usłyszenia, Li.
- Dobranoc.
Spojrzałam na wyświetlacz iPhona, moją tapetą było zdjęcie moje Sophie i Effy, zrobiłyśmy je kiedy byłyśmy z całą naszą paczką w LA, szczęśliwe, uśmiechnięte, dzikie, wolne, młode i niezniszczalne. Odłożyłam telefon na stół i z powrotem ułożyłam się wygodnie na kanapie. Przyglądałam się moim przyjaciółką, Sophie jest grzeczną, kulturalną i ułożoną dziewczyną, ma wszystko poukładane, wie kim będzie w przyszłości, jak będzie zarabiać i ile będzie mieć dzieci, nie lubi kiedy bluźnie albo kiedy Eff pali, jest w naszej paczce bo znamy się od dzieciństwa, teraz pewnie nie udałoby się jej dostać do elity. Jest bardzo ładna, podoba się dużej liczbie chłopaków, lecz ona boi się miłości, nie chcę zaryzykować i zaufać płci przeciwnej. Effy natomiast jest jej odwrotnością, jest bardziej podobna do mnie. Chociaż na pewno ma o wiele więcej kompleksów. Z pozoru jest wredna, chamska, lubi imprezy, alkohol, papierosy i chłopców. Ale pod tą całą zasłoną kryję się delikatna dziewczyna która nie daje sobie rady z codziennością. Udaję twardą bo uważa, że tak łatwiej będzie jej się dostosować. Znam je bardzo dobrze i kocham za to jakie są naprawdę, a nie za to jak postrzegają je inni ludzie i jakie są dla nich. Przed oczami przeleciała mi dzisiejsza, uśmiechnięta twarz Zayna. Nie rozumiem dlaczego tak bardzo chce mi pomóc, dlaczego w ogóle obchodzi go mój los, tak naprawdę jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi. Nic o sobie nie wiemy. Nie wiemy co lubimy, a czego nie, jakie mamy zainteresowania, jak lubimy spędzać czas, jakie mamy poglądy, kogo kochamy, a kogo nienawidzimy. Nic, kompletna niewiadoma. Jesteśmy zupełnie z innych światów, sfer, ja zwykła nastolatka mieszkająca w londyńskim apartamencie z matką pijaczką. On, wielka gwiazda, to chyba wystarczy, sławny, bogaty i chociaż na pierwszy rzut oka nie wydaję się kapryśny, rozpieszczony i samolubny, to kto wie czy taki nie jest. Ale może to czas żeby właśnie go poznać, zaufałam mu po części. Zwykła nastolatka i światowa gwiazda, to by było coś. Może warto się zaprzyjaźnić.




mamy do was małą prośbę - jeżeli czytasz tego bloga to zaobserwuj go, skomentuj i wyraź swoją opinię na temat tego opowiadania. chcemy wiedzieć ile was jest.
oprócz tego podajemy wam twittery - @zuziaax (tt Effy) oraz @livetruthlovex, którego założyłyśmy niedawno, jest on poświęcony temu opowiadaniu. obserwujcie nas, piszcie do nas, pytajcie jeśli chcecie, jeżeli chcecie być informowani na twitterze, to też dawajcie nam tam znać, będziemy tam wstawiać informacje o bohaterkach, rozdziałach, informować o nowych rozdziałach i wstawiać zdjęcia :)

sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 2

muzyka

Effy


Po lekcjach wróciłam do domu, zostawiłam książki, zjadłam obiad, po czym szybko przebrałam się.  Nienawidzę śród, jestem wtedy zmęczona, niewyspana i nie mogę doczekać się piątku. Poza tym jest bardzo nudno, nie mam co robić i ten dzień mija mi wyjątkowo długo. Nie mogę też iść na żadną imprezę, ani nic z tych rzeczy, bo następnego dnia już przed siódmą muszę wstać. Nienawidzę mojego życia. Chcę już się wyprowadzić i wreszcie, zdobyć się na odwagę by robić to co chcę, spełniać moje marzenia, być naprawdę szczęśliwa, po prostu szczęśliwa. Powinnam wyjechać jak najdalej stąd, zapomnieć o wszystkich złych wspomnieniach i zacząć od nowa, zupełnie inaczej. Rozmyślałam idąc chodnikiem wraz z Robertem.  Mój przyjaciel odprowadzał mnie właśnie do domu Lou, gdzie miałam spędzić wieczór z moimi przyjaciółkami. Zazwyczaj wtedy, gdy nie mamy co robić idziemy do mojej siostry. Mimo, że jest kilka lat ode mnie starsza, to naprawdę dogadujemy się świetnie, bardzo się kochamy, ufamy sobie i rozumiemy. Ona zna się też dobrze z Soph i Molly, więc gdy do niej przychodzimy to zazwyczaj opowiada nam o różnych sesjach, gwiazdach i o swojej pracy. Cholernie zazdroszczę jej tego, że nie musi spełniać chorych ambicji naszych rodziców, tylko robi to co kocha i dobrze na tym zarabia. Oprócz tego ma kochającego męża, Toma, z którym cały czas się wygłupiam, kocham go jak starszego brata, którego zawsze chciałam mieć i śliczną córeczkę, która jest moją chrześniaczką. Może nie zawsze jestem szczególnie uczuciowa, ale Lux kocham całym sercem, to po prostu złote dziecko, zawsze się z nią bawię i opiekuję się nią. U Lou nigdy się nie nudzimy. Szkoda tylko, że mieszka tak daleko ode mnie. Z mojej spokojnej dzielnicy do Promrose Hill, ulicy, na której mieszkają same sławy i gdzie domy wyglądają jak pałace idzie się niecałą godzinę na piechotę. Z racji tego, że moi rodzice pracują, jestem zdana iść ten kawał. Na szczęście namówiłam Roberta, by po mnie przyszedł i mnie odprowadził. Wszyscy plotkują o tym, co jest pomiędzy nami. Wiem, że chłopak ma bardzo duże powodzenie, w końcu jest przystojny, jednak niektóre dziewczyny mogłyby dać sobie spokój, nie wiem jak to nazwać, z zazdrością? Ja i on nigdy nie będziemy razem, nie łączy nas nic więcej od kilku gestów i pocałunków, jednak jak dla mnie to za mało, by z kimś być. Czy czuję coś do niego? Szczerze? Tak, ale to nie jest miłość. Tylko i wyłącznie mnie do niego ciągnie, mimo, że ma okropny charakter i wiele wkurzających wad to chcę być blisko niego. To tylko i wyłącznie przyjaźń, chociaż nie wiem, czy to nie za dużo powiedziane. W końcu w przyjaźni ufa się drugiej osobie, wspiera się ją. Niestety na to z jego strony nie mogę liczyć, a tak naprawdę tylko tego potrzebuję. Zamiast być przy mnie, on ciągle się ze mną kłóci i ciągle mnie rani, mówiąc słowa bez żadnej świadomości jak ja to przyjmę. Czasem mamy momenty, że jest naprawdę dobrze, a nasze stosunki są czystko koleżeńskie, przyjacielskie, innym razem zbyt dużo spojrzeń prosto w oczy, zbyt dużo niektórych słów i gestów. Jednak najczęściej polega to na tym, że potrzebuję go, bo zależy mi na nim, chciałabym, żebyśmy byli jak brat i siostra, a on olewa mnie dla innych. No cóż, trudno.
- O czym tak rozmyślasz? – zapytał się mnie, mocniej ściskając mnie w tali,
- O niczym – skłamałam, nawet na niego nie patrząc
- U, widzę, że ktoś tu nie ma humoru. Co tym razem źle zrobiłem? A może okres?
- Nie, jestem w dobrym humorze. Nic złego nie zrobiłeś i przestań – odpowiedziałam lekko poirytowana,
- Yhy – skwitował,
- Boże, po prostu myślę o mnie i o tobie, o tym co pomiędzy nami jest. Znamy się zbyt długo i przeszliśmy zbyt wiele żeby nazywać to tylko zwykłą znajomością, koleżeństwem, a jednak na przyjaźń to chyba za mało – spojrzałam mu prosto w oczy,
- Dlaczego?
- Dlaczego? Może dlatego, że nie traktujemy siebie jak przyjaciół? Powinniśmy sobie bezgranicznie ufać, troszczyć się o siebie. A wiesz jak jest pomiędzy nami? Zdecydowanie za często się kłócimy i ranimy siebie nawzajem, no a oprócz tego okłamujemy, a powinniśmy być szczerzy,
- Serio się ranimy? – zapytał trochę zdziwiony całą tą rozmową,
- Może ja nie sprawiłam ci jakiś większych przykrości, ale uwierz, za często martwiłam się tym co mi mówisz – poprawiłam grzywkę,
- Co na przykład? – zatrzymał się,
- To, że powiedziałeś nie raz, że jestem nienormalna, psychiczna, brzydka, gruba, że mi nie ufasz, że zachowuję się jak debilka, że na samą myśl o mnie się denerwujesz, że nie chce ci się nawet mnie słuchać, że cokolwiek zrobię to jest źle – wzięłam oddech, gdyż poczułam, że zaraz do moich oczu napłyną łzy – mam wymieniać dalej? Może, lepiej nie – ruszyłam prosto przed siebie
- Effy! Daj spokój. nie bądź głupia, przecież ja tylko żartuję, a z tym, że ranię cię, mówiąc ci, że jesteś gruba to już do reszty dowaliłaś, przecież ja gadam tak specjalnie! – złapał mnie za ramiona,
- Ale mówiąc, że mi nie ufasz i że wszystko robię źle nie żartowałeś – powiedziałam i poczułam, że po policzku spływa mi pojedyncza łza, jednak nie mogłam jej zetrzeć, gdyż uniemożliwiał to Robert,
- Przepraszam – spojrzał mi po prosto w oczy – Ja nawet nie pamiętam, że tak mówiłem. Znasz mnie, nie powinnaś przywiązywać wagi do moich słów, ale naprawdę przepraszam,
- Powiedz mi tylko, kim dla siebie jesteśmy – odwróciłam głowę,
Wtedy ciemny blondyn wyciągnął rękę i dotknął dłoniom mojej brody, przybliżył ją do siebie. Nasze twarze były blisko siebie, zbyt blisko. Czułam jego oddech. Przybliżył się i pocałował mnie. Po chwili odsunęłam się:
- Nie musimy tego w ogóle nazywać – uśmiechnął się do mnie,
- Ale ja tak nie chcę!
- To spróbujmy być razem. Kto wie, może nam wyjdzie? Wreszcie mielibyśmy święty spokój, w końcu tyle ludzi nam kibicuje – zaśmiał się
- Nie. Dla ciebie to tak od tak, nic wielkiego. Nie chcę z tobą być i proszę cię, skoro tak to zapomnijmy o tej rozmowie,
Odsunęłam się i ruszyłam prosto przed siebie. Nie odwracałam głowy, szłam jak najszybciej, nie chciałam by mnie dogonił. Chyba zrozumiał. Wyjęłam z torebki papierosa i szybko go zapaliłam. Byłam wkurzona. Zawsze tak kończą się nasze rozmowy. Nie potrzebnie się stresuję. Wzięłam kilka oddechów. Byłam już prawie na miejscu.  Zawsze spotykam się z moimi przyjaciółkami przy ławce w parku, blisko domu mojej siostry.
- No nareszcie, gdzieś ty była?! – przywitała mnie Molly,
- Szłam z Robertem – odpowiedziałam, wypuszczając dym z ust,
- To wszystko wyjaśnia – uśmiechnęła się Sophie, ona jako jedyna z moich znajomych jest przeciwna mojemu związkowi z tym chłopakiem,
- Zgaś to. Twoja siostra nie lubi jak palisz – Molly wyjęła mi z ust papierosa i wyrzuciła go pod nogi, a następnie zgniotła butem – teraz możemy iść
Pod domem Lou i Toma, stały dwa samochody. Niezapowiedziani goście? Zapewne tak. Podeszłyśmy pod drzwi i zadzwoniłyśmy. Po chwili otworzyła nam moja siostra, która trzymała na ręce małą Lux,
- Hej! Wchodźcie – przytuliła mnie na przywitanie,
- Ktoś u was jest? – zapytałam się,
- Tak. Zaraz wam ich przedstawię – uśmiechnęła się,
Zdjęłyśmy kurtki i buty i weszłyśmy do salonu. Na kanapie siedziała czwórka chłopaków, a tuż obok nich, na fotelu, Tom.
- Cześć dziewczyny – powiedział uśmiechnięty, jak zawsze, mój szwagier,
- To Liam, Niall, Harry i Zayn – wskazywała po kolei Lou,
- A to Sophie, Molly i moja siostra, Effy – dodała,
- Hej – przywitali się,
- To z nimi pracuje Lou i najprawdopodobniej pojedziemy z nimi w ich najbliższą trasę koncertową. To jest właśnie One Direction – wyjaśnił nam Tom,
- Jest jeszcze Louis, ale on poszedł do kina ze swoją dziewczyną – zaśmiał się blondyn,
Usiadłyśmy obok nich. Wzięłam Lux na kolana i zaczęłam z nią po cichu rozmawiać. Po chwili zapadła niezręczna cisza. chyba i my i chłopaki  tym razem czułyśmy się tu nieswojo. Chcąc jakoś przerwać tę ciszę, zapytałam:
- A co zrobicie z Lux, jeżeli wyjedziecie w trasę?
- Pojedzie z nami! – odpowiedział mi chłopak w kręconych włosach, nadal nie kojarzyłam ich imion,
- Ciekawe, co na to rodzice – uśmiechnęłam się wrednie do mojej siostry,
- Daj spokój – zaśmiała się
- Naprawdę nie słyszałyście nigdy o One Direction? – zapytał się chłopak z krótkimi włosami, chyba miał na imię Liam,
- Słyszałyśmy. Od Lou, czasem w radiu, gdy puszczali jakieś wasze piosenki, no i czasami w telewizji – odpowiedziała Li,
- No, a nie oglądacie X Factora? – dodał Zayn,
- Nie. Co was to tak dziwi? Wiemy, że jesteście sławni, wszyscy wiedzą, co to One Direction, ale jakoś nie mamy zamiaru mdleć na wasz widok, jesteśmy normalne – odpowiedziałam,
- No to jesteście wyjątkowe – uśmiechnął się do nas blondyn,
- Podajcie mi jeszcze raz swoje imiona. Zapomniałam – powiedziałam i poprawiłam włosy, na co wszyscy wybuchli śmiechem,
- Ja jestem Liam, to Niall, ten z pasemkiem to Zayn, a loczki to Harry – wolno i wyraźnie tłumaczył,
- Teraz już chyba zapamiętamy – uśmiechnęła się Soph,
Jeszcze jakiś czas siedzieliśmy wszyscy razem rozmawiając, śmiejąc się, bawiąc z Lux, jak zawsze. Muszę przyznać, że chłopaki są mili i dość fajni. Tacy zupełnie normalni, zabawni. Trochę bardziej dojrzalsi, niż koledzy z mojej szkoły, klasy, paczki, niż Robert. I to jest zdecydowanie plus.
- Może opowiecie nam coś o sobie?  - zapytał się nas Niall,
- A co chciałbyś wiedzieć – uśmiechnęła się Molly,
- No wiecie, wiek, szkoła, hobby, ulubiony kolor, status związku, coś od siebie – zaśmiał się,
- Ja mam 18 lat, Molly 17, a Effy 16 – tłumaczyła Sophie,
- Prawie 17, za dwa miesiące kończę 17 lat – poprawiłam ją,
- Chodzimy do Smith School, ale to chyba mało ważne – dodała Li,
- Ja i Molly lubimy imprezy, a Sophie jest taką najbardziej spokojną i miłą, my za to jesteśmy trochę zepsute i wredne – wyjaśniłam,
W tym samym momencie wyjęłam mojego iPhona i weszłam na twittera. Zobaczyłam, że Robert dodał nasze wspólne zdjęcie, które podpisał: „każdy ma własną definicję przyjaźni x”. Gdy to zobaczyłam to przeklęłam pod nosem.
- Co się stało? – zapytała się Lou,
- Nic – schowałam telefon,
- Robert – westchnęła Sophie,
- Nie lubię go – przewróciła oczami Lou,
- A ja uważam, że powinni spróbować. To byłoby niezłe – zaśmiała się Molly,
- Nie. Nie spróbujemy. Nie chcę – skarciłam ją wzrokiem,
- Dobra opowiadaj, co się wydarzyło jak do mnie szłaś – stuknęła mnie łokciem moja siostra,
- Zapytałam się kim dla siebie jesteśmy. Bo na koleżeństwo to za mało, a na przyjaźń chyba za dużo, no i o tym, że często zachowuje się nie fair w stosunku do mnie i gada różne rzeczy, przez które mnie rani. No to on powiedział, że możemy być razem, że warto spróbować. Ja powiedziałam, że nie chcę. Pocałował mnie i powiedział, że nie musimy tego w ogóle nazywać – wyjaśniłam,
- Czyli można powiedzieć, że jesteś w takim otwartym związku – podsumował Harry,
- Nie – spojrzałam się na niego – Mam do siebie szacunek, a on nie traktuje mnie tak jak, ja chcę. Zresztą do związku trzeba zdecydowanie czegoś więcej, czegoś co nazywa się miłość – wstałam i wyjęłam z mojej torebki papierosa,
- Jak masz zamiar palić, to wyjdź na zewnątrz – wskazał palcem na drzwi balkonowe Tom,
Otworzyłam je i bez słowa wyszłam. Usiadłam na schodach. Byłam zdenerwowana. Nie chcę być tak traktowana, nie chcę – powtarzałam sobie w myślach. Włożyłam głowę między dłonie. Poczułam, że po moim policzku spływa mi łza. Zdecydowanie za często płacze. Szybko ją przetarłam i wzięłam głęboki oddech. „Ogarnij się, Effy” – pomyślałam. Wtedy podszedł do mnie Zayn.
- Poczęstujesz mnie? – uśmiechnął się,
- Jasne  - wstałam i podałam mu paczkę papierosów,
Staliśmy w ciszy. On opierał się o ścianę, a ja stałam ze krzyżowanymi rękoma marznąc.
- Nie powinnaś palić,
- Jest wiele rzeczy, których nie powinnam robić – uśmiechnęłam się wrednie – A ty? Twojej dziewczynie to nie przeszkadza?
- Nie – odpowiedział,
Wróciliśmy bez słowa do środka i usiedliśmy z resztą w salonie. Robiło się już późno, więc powoli zaczynałyśmy się zbierać. Pierwsza odjechała Sophie, po którą przyjechała mama. Chwilę po niej pożegnaliśmy się z Molly, która pojechała razem z Liamem i Zaynem. Ja zostałam jeszcze na kolacji. Po tym jak zjadłam, usiadłam w salonie na kanapie z Lux. Jak zwykle bawiłam się z nią, wygłupiałyśmy się i śmiałyśmy. Dołączył do nas Harry, który usiadł obok Lux.
- Wiesz, że wszystkie nasze fanki ją kochają – zaśmiał się,
- Kto by jej nie kochał – pogłaskałam blondyneczkę po głowie,
- Za to, że się nią opiekuję zostałem nawet okrzyknięty ojcem chrzestnym - powiedział dumnie
- To ciekawe, bo to ja jestem jej matką chrzestną – wybuchnęłam śmiechem, 
Do salonu wbiegł Niall, który ubrany w kurtkę, poklepał bruneta po ramieniu poganiając go.
- A ty jak wracasz? – zapytała się Lou,
- No idę na piechotę – wstałam, wzięłam z fotela kurtkę i torebkę i ruszyłam w stronę wyjścia,
- Przecież my cię podwieziemy – uśmiechnął się Niall,
- Nie trzeba – odpowiedziałam mu,
- Ale nie ma mowy, nie będziesz się sama włóczyć po nocach. Chodź – zażartował Harry,
Pożegnaliśmy się z Tomem i Lou i wsiedliśmy do samochodu. Prowadził Harry, ja siedziałam z przodu, a Niall na tylnych siedzeniach. Jadąc nie odzywaliśmy się do siebie, słuchaliśmy radia i każde z nas było pogrążone w swoich myślach. Gdy byliśmy już pod domem, pocałowałam ich w policzek na pożegnanie,
- Dziękuję. Pa – uśmiechnęłam się po czym wyskoczyłam z samochodu,
- Nie ma za co – odpowiedział Harry,
- Do zobaczenia wkrótce – zaśmiał się Niall



jeszcze raz zachęcamy was do obserwowania i komentowania. mamy pytanie: czy w ogóle słuchacie muzyki, którą dodajemy, jako tła do czytania? jak wy macie jakieś pytania, to śmiało pytajcie. dziękujemy za miłe słowa. mamy nadzieję, że przyzwyczaicie się do tych bohaterek, jak do Chloe, Emilie i Jess, gdyż tamten blog jest już skończony. 

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 1.


muzyka

Sophie.



Dość typowa piątkowa noc, spędzana z moimi przyjaciółkami i resztą paczki w klubie. Szczerze powiedziawszy, to nie lubię imprez tak bardzo jak Molly i Effy, one bawią się wtedy o wiele lepiej, piją, wygłupiają się i są po prostu w swoim żywiole. Ja należę do spokojnych osób i z chęcią pooglądałabym teraz wspólnie z rodziną jakiś film, lub urządziła skromne piżama party z dziewczynami.  Jednak nie mogę powiedzieć, że się tu nudzę, jest miło i zabawnie. Lubię taką atmosferę. Na imprezach rzadko tańczę, gdyż tego nie lubię, nie lubię się wyróżniać, wolę posiedzieć przy stoliku, porozmawiać, patrzeć i śmiać się z pijanej Eff i Li. Czasem jednak przesadzają i muszę je uspokajać. Chyba jako jedyna w moim towarzystwie nie piję. Robię to z własnej woli, nie potrzebuję napojów wysokoprocentowych do zabawy, wystarczy mi jeden, mały drink. Siedziałam, więc ze szklanką i iPhonem w ręku. Robiłam zdjęcia moim przyjaciółką, które bawiły się na całego. Nie wiem, czy są już pijane, czy nie, bo one zawsze się śmieją i wygłupiają. Dodałam jedno zdjęcie, na którym widać jak Effy i Molly tańczą i śmieją się na całego, podpisując je „Niegrzeczne dziewczynki : )”, a zaraz po tym dodałam jeszcze jedno, tym razem moje, z podpisem: „Spokojna Sophie xx”, po czym odłożyłam mój telefon. Do stolika podeszła Amber i Darren, którzy zaczęli pić wódkę. Widziałam, że byli już mocno pijani.
- Może dacie sobie na dzisiaj spokój? Jutro rano, wspomnicie moje słowa – uśmiechnęłam się do nich,
- Wyluzuj. Ty też mogłabyś się z kimś zabawić. Twoje przyjaciółki nie próżnują – zaczął śmiać się pijany Darren, pokazując palcem na Molly i Effy, które tańczyły z jakimiś chłopakami,
- Nie, dzięki, ale nie skorzystam – spojrzałam na niego z poważnym wzrokiem,
Nie podobało mi się to, że one zamiast znaleźć sobie chłopaka, co wieczór bawią się z innymi. Doskonale je znam i wiem, że potrzebują prawdziwego uczucia, czułości, miłości a nie jakiś bezsensownych przygód. Odwróciłam głowę i swój wzrok utkwiłam na naszej parze zakochanych, którzy całowali się obok mnie. Niektórych takie publiczne wyznawanie uczuć denerwuje, a wręcz obrzydza, jednak mi to nie przeszkadza. To miłe, gdy zakochani pokazują światu jak są szczęśliwi. To przecież piękne. Całusy, miłe słówka, przytulanie, lub jak kto inny woli, np. Effy i Li – „migdalenie się”. Uśmiechając się sama do siebie wstałam i ruszyłam na parkiet. Chciałam trochę ogarnąć dziewczyny. Powinny być zdecydowanie bardziej odpowiedzialne. Może i jestem najstarsza, ale to nie oznacza, że za każdym razem mam ratować je z tarapatów. Mogłyby trochę wydorośleć.
- O, proszę, proszę. Nasza kochana Sophie przyszła z nami tańczyć – przytuliła mnie Effy,
- Jak miło! Tańcz, tańcz, tańcz! – szeptała mi do ucha Molly,
- Przyszłam tu po to, by powiedzieć wam, żebyście się ogarnęły. Więcej dzisiaj nie pijcie i może lepiej wróćcie już do stolika. Zaraz zadzwonię po taksówkę i wracamy – odpowiedziałam klepiąc najmłodszą z nas po głowie, jednak one równocześnie zaczęły się śmiać,
- Nasza słodka, kochana, naiwna Sophie – powtórzyła Eff, po jej głosie rozpoznałam, że nie jest z nią najlepiej,
- Powinnaś się napić. O, tak. Nigdy jeszcze nie byłaś pijana, a masz 18 lat! Dziewczyno, zabaw się póki masz czas. Rozluźnij się, weź wódę i baw się z nami – poklepała mnie po plecach brunetka,
- Wolę bawić się bez skutków ubocznych, takich jak jutrzejsze samopoczucie, ból głowy, a co najważniejsze, przynajmniej umiem przeciwstawić się jakimś głupim kolesiom,
- Daj spokój. Poza tym jeżeli chcemy, to umiemy powiedzieć „nie”, zaufaj mi, ale my się bardzo dobrze tu bawimy! – uśmiechnęła się do mnie Eff,
- Właśnie, dokładnie. O, tak – pokiwała głową Li, ona też już się upiła, bo zawsze gdy jest po alkoholu to tak dziwnie gada,
- Zaraz dzwonię po taksówkę, czy wam się to podoba, czy nie – wyjęłam mój telefon
W tym samym momencie podszedł do mnie jakiś wysoki brunet i zaczął tańczyć ze mną od tyłu. Nie spodobało mi się tu, bo chamsko i perfidnie się do mnie przystawiał. Nienawidzę takiego zachowania. Może ktoś powie, że jestem staromodna, ale uważam, że kobietę powinno się szanować. Szkoda, że faceci w dzisiejszych czasach nie są tacy jak kiedyś, zdecydowanie, wielka szkoda.
- Zostaw mnie – odsunęłam się od niego i zwróciłam się w kierunku stolika
- Powili się zbierajcie – odwróciłam głowę,
- Jeszcze pół godziny –  moje przyjaciółki machnęły rękoma,
Wyszłam na zewnątrz, żeby zadzwonić po taksówkę, po czym od razy wróciłam do mojego stolika. Była już 3 w nocy i powoli wszyscy odpadali. Siedziałam z nimi i przysłuchiwałam się ich rozmowom. Czasem było śmiesznie, czasem trochę mnie denerwowali, czasem było wręcz niezręcznie, kiedy pijanym nadchodziła chwila szczerości. Chyba nie muszę się w to bardziej zagłębiać, wyznania miłości, sekretów i wiele innych. Na szczęście tym razem było śmiesznie i przyjemnie. Czasem dorzucałam kilka słów do ich bezsensownych rozmów.
- Biorę o to ten kieliszek – Robert podniósł w górę kieliszek z wódką – I przyrzekam sobie, że to już mój ostatni kieliszek!
- Ta, a za 5 minut będziesz leciał do baru po kolejną butelkę wódki. Znam cię, nie wysilaj się – zaśmiałam się,
- Oj tam, oj tam – pocałował mnie w policzek,
- Patrzcie, na Effy i Molly! – wybuchła śmiechem Naomi,
Spojrzałam na moje przyjaciółki. Stały obok siebie. Effy opierała się o ścianę i całowała się z jakimś chłopakiem, a Molly tańczyła niedaleko niej, całując innego. Jak ja tego nienawidzę. Niech ta cholerna taksówka już przyjedzie. Dziewczyny mają do siebie szacunek, ludzie traktują je tak jak one chcą i umieją się przeciwstawić, znają swoją wartość, jednak nie lubię patrzeć jak odreagowują wszystko w ten sposób, w imprezach, alkoholu i chłopakach. Effy wtulona w chłopaka, który całował ją po szyji obróciła głowę w naszą stronę i spojrzała na nas. Wszyscy się śmiali i wytykali języki, no może z wyjątkiem Amber i Darrena, którzy za bardzo zajęci byli sobą, pijanego Jaya i Roberta, który patrzył bez słowa na moją przyjaciółkę. Gdy jej wzrok zatrzymał się na mnie, ja wstałam i zrobiłam minę obrażonego dziecka – tak nazywa ten grymas Molly i kiwnęłam palcem, by wróciła do stolika. Ona jednak kiwała przecząco głową, więc wyjęłam telefon i zaczęłam się zbierać, ona tylko zaczęła rozmawiać z nowopoznanym kolesiem i odeszła od niego. Złapałam ją za rękę i krzyknęłam do ucha:
- I na co ci to? Znasz chociaż jego imię, masz jego numer? Cokolwiek?
- Dla zabawy. Na imię ma Sid, wziął ode mnie numer i wiem, o nim tyle, że świetnie całuje – zrobiła głupkowatą minę
- I tak jutro nawet nie będziesz pamiętać, jak on wygląda – Eff kiwnęła głową – Idź po Molly, taksówka przyjechała,
Wyszłam na zewnątrz i niecierpliwie czekałam na przyjaciółki. Po jakiś 5 minutach wreszcie się pojawiły. Szły w moją stronę ciągle się śmiejąc. Naprawdę się upiły.
- Ej, a gdzie taksówka? – wymamrotała Molly,
- Zaraz będzie – uśmiechnęłam się,
- Ale powiedziałaś, że już na nas czeka? – Effy zrobiła zszokowaną minę, po czym wybuchała śmiechem – Jak, ty, mogłaś nas okłamać?!
- Sophie! Jeżeli zostanę starą panną, to będzie to twoja wina. On mógłby zostać moim mężem, serio. Dobrze, że przynajmniej mam z nim zdjęcie i jego numer – odetchnęła z ulgą Li,
- Kim on w ogóle jest?  - zapytałam się,
- Ma 19 lat, chodzi do Collage, miesiąc temu rozstał się ze swoją dziewczyną,
Chciałam coś powiedzieć jednak pod klub podjechała nasza taksówka. Wsiadłyśmy do środka i podałyśmy adresy. Najpierw miałyśmy podjechać pod mój dom. Na szczęście moi rodzice są na tyle kochani, że ufają mi bezgranicznie i nie muszę ich okłamywać. Wiedzą, że nie piję i jestem odpowiedzialną osobą. Powiedziałam im, że wybieram się ze znajomymi do klubu i że wrócę przed piątą. Effy natomiast tej nocy miała wrócić do domu Lou, ponieważ jej rodzice myślą, że została u niej na noc. Lou to bardzo sympatyczna dziewczyna. Jest do złudzenia podobna do mojej przyjaciółki. Ich charaktery, śmiechy, sposób w jaki mówią – dziwne, że tylko ja dostrzegam to podobieństwo. Siedziałam bez słowa, opierając głowę o szybę. Rozglądałam się po prawie opustoszałych ulicach Londynu. Latarnie oświetlały każdy budynek. Uwielbiam to miasto, jest piękne, specyficzne i ma swój klimat. Na zewnątrz zaczął padać deszcz. To w sumie nic dziwnego, wszyscy jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Typowa listopadowa, angielska pogoda. Spojrzałam się na moje przyjaciółki
- Co tam? – wymamrotała Li,
- Nic – zaśmiałam się,
- Co jutro robimy? – zapytała się Effy,
- Wy, zapewne, leczycie kaca – uśmiechnęłam się,
- Może gdzieś wyjdziemy? Nie mam zamiaru spędzać całej soboty w domu – poprawiła grzywkę Molly,
- No ja też. Zanim wstanę, zjem śniadanie to będzie około drugiej, muszę się przecież wyspać – spojrzała na mnie Effs – nie rozumiem jak można tak długo spać, ja osobiście wstaję najpóźniej o 9, nie chcę marnować tak pięknego dnia – posiedzę trochę z Lux, Lou jutro pracuje. Około czwartej wróci Tom, zjemy obiad, zacznę się szykować. Umówmy się na szóstą – wnioskowała,
- Ale nie idziemy na imprezę – spojrzałam się na nie,
- No to gdzie? – westchnęła Molly,
- Może do kina? Sprawdzę repertuar  - uśmiechnęłam się,
- Dobra to daj znać – wyszeptała Eff, która ledwo co się trzymała, dobrze, że chociaż jej siostra jest pobłażliwa,
Po jakiś 10 minutach samochód zatrzymał się. Zapłaciłam taksówkarzowi, pocałowałam moje przyjaciółki w policzek i wyszłam na zewnątrz.
- Do jutra – pożegnałam się, na co one mi odmachały,
Podeszłam do drzwi, wyjęłam z torebki klucze i delikatnie przekręciłam zamek. Gdy weszłam do domu, po cichu zdjęłam buty i kurtkę. Nie chciałam nikogo budzić. Ruszyłam prosto, w stronę schodów. Gdy weszłam na pierwszy stopień, usłyszałam zza pleców moją mamę.
- Sophie – szepnęła, stojąc w futrynie, w kuchni,
- Mamo, dlaczego nie śpisz? Jest w pół do piątej – odwróciłam się,
- Nie mogłam zasnąć. Musiałam na ciebie poczekać – pogłaskała mnie po twarzy – Jak się bawiłaś? Wszystko w porządku?
- Nie musiałaś – uśmiechnęłam się – Dobrze i tak, wszystko w porządku. A teraz chodź już spać – delikatnie pociągnęłam ją za rękę na schody,
- Pa, Sohphie. Kolorowych snów – moja mama pocałowała mnie w czoło, gdy stałyśmy na długim i wąskim korytarzu. Mój pokój był naprzeciwko sypialni rodziców,
- Dobranoc mamo, kocham cię – otworzyłam po cichu drzwi do mojego pokoju,
Położyłam na biurku torbę. Zdjęłam ubrania i w szlafroku poszłam do łazienki. Szybko umyłam się i położyłam się do łóżka. Byłam tak zmęczona, że nawet nie czytałam żadnej książki, jak zwykle mam w zwyczaju. Leżałam na boku, zawinięta w kołdrę, by było mi ciepło. Ręce miałam położone przy twarzy, na poduszce. Próbowałam zasnąć wpatrując się w okno. Krople deszczu stukały w szybę charakterystycznie hałasując. Myślałam o moich znajomych. Każdy z nas jest zupełnie inny. Jednak mimo wszystko, to ja wyróżniam się z nich najbardziej. To ja jestem najspokojniejsza i najpoważniejsza. Ludzie z zewnątrz pomyśleliby, że to towarzystwo mi nie odpowiada, lub, że moi znajomi mnie nie lubią. Jednak prawda jest taka, że mimo, że z pozoru na taką nie wyglądam to bawię się przy nich świetnie, a moje przyjaciółki kocham jak własne siostry. Tak, to zdecydowanie dobre porównanie. Mając tak wspaniałą rodzinę, kochającą mamę, opiekuńczego tatę, uroczego brata i cudowne siostry, czego mogę chcieć więcej?






no to mamy pierwszy rozdział. zachęcamy do obserwowania nas i komentowania, wyrażania opinii na temat tego bloga. prosimy też, jeżeli to możliwe, o jakieś reklamowanie tego opowiadania. mamy nadzieję, że rozdział się wam spodobał, a jeżeli nie, to proszę zostańcie i poczekajcie na rozwinięcie się akcji, może wtedy przypadnie wam do gustu. macie jakieś pytania? :)

sobota, 10 listopada 2012

Bohaterowie.




Effy Walkers (Elizabeth, Eff, Effs, F, Walker)

Waga:  48 kg
Wzrost: 168 cm
Data urodzenia: 3 stycznia 1996 r. (16 lat)
Miejsce urodzenia: Cambridge, Anglia
Miejsce zamieszkania: Londyn, Anglia. Jednorodzinny dom położony w spokojnej dzielnicy. 
Rodzina: Effy nie spędza za wiele czasu z rodzicami, rzadko z nimi rozmawia. Są oni ludźmi poważnymi, z zasadami. Przez to dziewczyna postrzega ich za nudnych i mało interesujących. Nie mają ze sobą bliższych kontaktów, gdyż Eff ma zupełnie inny charakter. Przy rodzicach nie jest sobą, oni nie znają jej prawdziwego oblicza, po prostu jest cicha i spokojna. Nie zwraca na nich zbytnio uwagi, oni robią to samo. Mama, Sarah, pracuje w potężnej firmie – biurowcu. Jest kobietą cichą i surową, zawsze ma takie samo zdanie jak jej mąż. Jest bardziej skupiona na nim i swojej karierze niż na córce. Tata, Steven, jest biznesmanem, to człowiek, która uważa, że jego zdanie jest najważniejsze, lubi rozkazywać. Mimo, że państwo Walkers nie mają zbyt bliskiego kontaktu z Effy, tak naprawdę bardzo ją kochają i troszczą się o nią, zawsze muszą wiedzieć, gdzie jest i kiedy wróci do domu. Często wersja ich córki mija się z prawdą, bo nie byliby zadowoleni, że zamiast oglądać film u koleżanki, upija się na jakiejś imprezie. Dziewczynie nie przeszkadza, że ma takie stosunki z rodzicami, w sumie są jej obojętni. Próbuje to maskować i ukrywać, jednak czasami marzy o życiu rodzinnym, takim jak ma np. Sophie. F ma dwudziestojednoletnią siostrę, Lou, która wraz ze swoim mężem i 1.5 roczną córeczką mieszka w Primrose Hill w Londynie. Jest stylistką gwiazd. Siostry mają ze sobą bardzo dobry kontakt, obie lubią dobrze się bawić i nie rozumieją swoich rodziców, co je do siebie zbliża.
Wygląd: Jest dziewczyną o bardzo delikatnej urodzie. Niebieskie oczy, których spojrzenie przyciąga wielu, zgrabny nosek, duże usta o ślicznym kształcie, szatynowe włosy średniej długości i idealna cera – Effy jest uważana za naturalnie piękną. Bardzo dużo osób mówi jej, że ma niezwykłą urodę. Sama nie widzi w sobie nic ładnego, ma wiele kompleksów. Jest szczupła i dość wysoka, można pozazdrościć jej figury. Na co dzień stawia na lekki makijaż, czasem, na imprezy podkreśla oczy kredką lub eyelinerem. Interesuje się modą i ma dobry gust, ubiera się w to co jej się spodoba, dlatego nie można określić jej stylu, czasami założy luźną sportową koszulkę, czapkę i trampki, innym razem sukienkę, torebkę i balerinki.
Charakter: Effy Walkers to skomplikowana dziewczyna. Razem z Molly, Sophie i resztą znajomych tworzy elitę w szkole. Stwarza pozory pewnej siebie, każdy ma do niej szacunek. Tak naprawdę jest zakompleksioną nastolatką, dla której bardzo ważne są jej przyjaciółki. Zawsze wesoła, wygadana i uśmiechnięta. Doskonale umie udawać, że wszystko w porządku. Nigdy nie wiadomo jak naprawdę się czuje, trudno ją rozszyfrować. Często pali papierosy. Ten nałóg nie podoba się Li, która stara się aby dziewczyna rzuciła. Wiedzie dość ciekawe życie, rzadko się nudzi, wiele osób jej z tego powodu zazdrości. Uwielbia imprezować, pije wtedy alkohol i czasem zalicza jednorazowe przygody. Tak naprawdę nigdy niebyła w prawdziwym związku. Można powiedzieć, że boi się takiego, boi się swoich uczuć. Cieszy się dużym powodzeniem, jednak ona nie zwraca uwagi na otaczających ją chłopaków, żadnego z nich nie kocha. Sądzi, że jednorazowi chłopcy to rozrywka, nic do nich nie czuje, uważa to tylko za zabawę. Nie chce wiązać się z kimś na poważnie, bo boi się, że ta osoba ją wykorzysta i rzuci, najbardziej w świecie nie chce być zraniona. Effy potrafi poprawić humor, potrafi być też złośliwa, wredna i chamska. Jest szczera, zawsze ma swoje zdanie, które rzadko zmienia. Liczy się z opinią innych. Można powiedzieć, że jest szalona, uznaje zasadę YOLO, jednak umie się opanować, ma swoje wartości.
Hobby: Uwielbia się ruszać. Taniec, bieganie i różne ćwiczenia sprawiają jej przyjemność, relaksują ją.  Oprócz tego kocha zakupy. Effy lubi też pozować do zdjęć. Dzięki temu, że jej siostra ma znajomości w tej branży czasami pozuje znanym fotografom. Dziewczyna ma potencjał, jednak traktuje to tylko jako zabawę. 








Molly Parker (Li) 

Waga: 50 kg,
Wzrost: 165 cm,
Data urodzenia: 6 lipca 1995 r. 17 lat,
Miejsce urodzenia: Grecja, Ateny,
Miejsce zamieszkania: Razem z mamą mieszka w apartamencie w centrum Londynu.
Rodzina:
Mama – Megan.
Ojciec – Leon.
Tata Molly jest grekiem i tylko tyle o nim wie. Nie wychowuje jej i nie utrzymuje z nią kontaktu. Jej mama zakochała się w nim podczas swojego pobytu w Grecji, był to krótki ale burzliwy romans w którym również zaliczyła wpadkę. Leon nie chciał poślubić Megan ani stać się ojcem Molly. Po jakimś czasie wróciła do Londynu by tam samotnie wychować córkę. Odkąd na świat przyszła Molly jej matka jest alkoholiczką, nie chcę poddać się leczeniu na którym bardzo zależy jej córce. Li nie potrafi sobie poradzić z nałogiem mamy, jest tym wyczerpana, nie wie co ma robić, gdzie szukać pomocy. Chciała by uciec, wyjechać jak najdalej stąd, ale wie że nie może zostawić mamy.   
Wygląd: Molly ma dość długie, lekko falowane, kasztanowe włosy, jasną, idealną cerę i zielone oczy. Na co dzień nosi lekki makijaż, często podkreśla oczy kredką. Jest szczupłą dziewczyną, lecz nie za wysoką, kocha swoją figurę i nie ma za wiele kompleksów. Jej stylu nie da się określić jednym słowem, ubiera się elegancko ale również na luzie. Na lewym nadgarstku od wewnątrz ma tatuaż-znak nieśmiertelności.     
Charakter: Molly jest tą średnią-jeśli chodzi o wiek w ich trójce. Z punktu widzenia nieznajomych, czy rodziny jest delikatną, słodką dziewczyną, przekonuje do tego jej wygląd. Ale tak naprawdę jest silną osobą, chociaż już powoli nie radzi sobie z chorobą mamy przez którą jest strasznie zamknięta w sobie, przed mało kim potrafi się otworzyć, mówić o swoich uczuciach, doświadczeniach, niepowodzeniach. Lubi się buntować, jest stanowcza i uparta. Potrafi mówić nie, odmawiać i stawiać czoła problemom. Li to wredna osoba, nie zwraca uwagę na uczucia innych, pomiata ludźmi, zawsze robi to co ona uważa za stosowne. Nie liczy się z opinią innych, ma ją głęboko w dupie. Razem ze swoimi przyjaciółkami tworzy elitę szkolną do której każdy chcę się dostać, są szanowane a ich zdanie jest bardzo cenione. Molly nie jest przeciętną nastolatką, nie marzy o księciu z bajki i prawdziwej, idealniej miłości tak jak koleżanki w jej wieku. Lubi się bawić, na imprezach ale również ludźmi w szczególności chłopcami, nigdy nie była z kimś na poważnie, z kimś kogo by kochała. Alkohol, chłopcy, imprezy, sex – to jej i Effy całe życie, zgrywają niegrzeczne dziewczyny. Molly bardziej podobna jest do Eff niż Sophie, chociaż wszystkie są zupełnie inne. Li jest pewna siebie, zawsze wygrywa i niczego się nie boi w gruncie rzeczy próbuje być kimś kto niczego się nie boi. Zawsze chodzi z podniesioną głową i nigdy nie unika czyjegoś wzroku. Chce coś osiągnąć kiedy będzie dorosła i wyjechać stąd, uciec najdalej jak się da. Chociaż Londyn to jej kochane miasto, wiąże z nim wspomnienia z dzieciństwa, marzenia, wszystkie spędzone chwile z przyjaciółkami i całe jej życie, to nie chce tu zostać, przez te wszystkie lata odkąd jej mama jest alkoholiczką każdego dnia cierpi, za dużo złych doświadczeń i przeżyć wiąże się z tym miastem. Na pewno będzie wracać wspomnieniami do Londynu i tęsknić, to i tak chce opuścić swoje miasto.     
Hobby: Molly zajmuje się fotografią i modelingiem, idzie jej całkiem nieźle, lecz nie jest pewna czy właśnie to chcę robić w przyszłości.  






Sophie Lee (Soph, Sophle, Lee) 

Waga:  49 kg
Wzrost: 160 cm
Data urodzenia: 9 października 1994 r. (18 lat),
Miejsce urodzenia: Londyn, Anglia
Miejsce zamieszkania: Przytulny domek na przedmieściach Londynu. 
Rodzina: Jej mama - Cornelia jest nauczycielką angielskiego, a tata - Greg lekarzem w pobliskim szpitalu. Ma pięcioletniego barta - Alexa. Jest bardzo zżyta z rodziną. Ma świetny kontakt z rodzicami, którzy ufają jej bezgranicznie. Sophie lubi spędzać czas z rodziną. Traktuje swoją mamę jak przyjaciółkę i mówi jej wszystko, co nie koniecznie podoba się Effy i Molly. Państwo Lee to typowa, kochająca się rodzina, bez żadnych problemów, z tradycjami. 
Wygląd: Soph jest uroczą blondynką. To bardzo drobna i szczupła dziewczyna. Jej wygląd pasuje do jej charakteru. Długie włosy najczęściej nosi rozpuszczone, lekko pofalowane. Z jej niebieskich oczu można odczytać, że jest osobą nieśmiałą. Jej twarz usłana jest piegami, co jeszcze bardziej dodaje jej uroku. Na co dzień  delikatnie się maluje, podkreślając błyszczykiem swoje piękne usta. Ubiera się dość elegancko. 
Charakter: Sophie to typ cichej, nieśmiałej, uśmiechniętej nastolatki. Dla każdego bardzo pomocna, miła i uczciwa. Nie ma wrogów, każdy jest w stosunku do niej delikatny. Mimo tego, że jest popularną dziewczyną w szkole to od imprez, chłopków, używek i alkoholu woli spokojnie spędzony wieczór przy książce lub z rodziną. Jest osobą bardzo odpowiedzialną, rozważną i spokojną. Ma zaplanowaną przyszłość,  wie do jakiego pójdzie Collegu i na jakie studia. Z wyglądu podoba się wielu chłopakom, jednak ona nie jest szczególnie nimi zainteresowana. Nie ugania się za nimi, nie potrafi flirtować, ani nie chodzi na randki. Nigdy nie miała chłopaka, uważa, że jeszcze nie jest gotowa na poważny związek. Jest przeciwieństwem swoich przyjaciółek. Swoje zdanie najczęściej zostawia dla siebie, ponieważ boi się wyrażać własnej opinii, nie chce nikomu podpaść. Jest zamknięta w sobie. Gdyby nie należała do elity byłaby zaliczana do szarych myszek, lub kujonów. Jest bardzo delikatną i wrażliwą dziewczyną. 
Hobby: Sophle pięknie śpiewa, chociaż ukrywa swój talent. Jest molem książkowym, oprócz tego interesuje się modą. Mimo, że jest ładna i fotogeniczna to ma za mało odwagi żeby stanąć przed obiektywem aparatu. 



                                                 

Lou Teasdale
Dwudziestojednoletnia siostra Effy. Ma 1.5 roczną córkę Lux i męża Toma. Pracuje jako stylistka i makijażystka wielu gwiazd, m.in. 1D. Ma bardzo dobry kontakt z młodszą siostrą, gdyż obie są do siebie bardzo podobne. Często zaprasza do siebie Effy i jej przyjaciółki. Mieszka na ekskluzywnej dzielnicy Primrose Hill.



Szkolna elita.




Kate, Melanie, Naomi, trzy popularne dziewczyny, dobre koleżanki głównych bohaterek, kochają zabawę. 



Jay, szesnastoletni gej, bardzo zabawny, miły, towarzyski chłopak. 


Robert, osiemnastoletni flirciarz, łączy go z Effy coś więcej niż przyjaźń, jednak nikt nie wie jak to nazwać. 




Darren i Amber, jedyna para w tej paczce. Są nierozłączni.




One Direction


Louis Tomlinson(20), Niall Horan(19), Liam Payne(19), Zayn Malik(19), Harry Styles(18) 




                                                            
Eleanor Calder(20), dziewczyna Louisa Tomlinsona. 




                                                     

Perrie Edwards(19), dziewczyna Zayna Malika.  




najprawdopodobniej jutro dodamy pierwszy rozdział, opisujący zwykły dzień głównych bohaterek i relacje między nimi. zachęcamy o komentowanie i obserwowanie naszego bloga. prosimy również, jeżeli tylko to możliwe o reklamowanie go na swoich blogach, czy stronach na facebooku, byłybyśmy bardzo wdzięczne. nasze pytanie: która z bohaterek podoba wam się najbardziej? do której jesteście najbardziej podobne? :)