niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 10

muzyka


Sophie.




31 grudnia, lubię ten dzień, chociaż nie jestem zwolenniczką imprez to przez ten jeden wieczór dobrze się bawię w towarzystwie moich znajomych. Każdego roku wygląda to inaczej, czasami jest to wielka impreza w klubie, szwendanie się po mieście, zabawa w centrum Londynu czy zwykła domówka. Dla większości ludzi, tak jak i moich przyjaciół jest to tylko kolejny dzień kiedy można się upić, poderwać kogoś i bawić się całą noc, jednak dla mnie jest to też dzień, który zaczyna nowy rok, nowe postanowienia, obietnice, czasami nawet nowe życie. Wynurzyłam się z wody, usiadłam w wannie i przetarłam ręcznikiem mokrą twarz. Stanęłam przed lustrem opatulona jednym ręcznikiem, drugi natomiast znajdował się na moich mokrych włosach. Opuściłam łazienkę i skierowałam się do mojej sypialni. Włączyłam telewizję i mojego laptopa, wyjęłam z komody miętowy lakier do paznokci i usiadłam na łóżku. Weszłam na twittera i od razu w oczy rzucił mi się tweet Effy.
To będzie najlepsza noc. Pijanego sylwestra wszystkim! 
Uśmiechnęłam się czytając wiadomość mojej przyjaciółki, zamknęłam klapkę od laptopa i zabrałam się za malowanie paznokci. Kiedy skończyłam, położyłam na łóżko białą koronkową sukienkę bez ramiączek, kremowo-miętowe koturny, cieliste rajstopy i miętową kopertówkę. Weszłam z powrotem do łazienki, wysuszyłam włosy i pokręciłam je grubą lokówką, nałożyłam podkład i puder, a oczy podkreśliłam kredką i tuszem. Opuściłam pomieszczenie w samej bieliźnie i zaczęłam ubierać się w przyszykowane ciuchy. Usłyszałam dźwięk mojego iPhona, spakowałam szybko telefon, puder, błyszczyk, chusteczki i portfel do torebki i opuściłam mój pokój. Zbiegłam po schodach i narzuciłam na siebie czarny płaszcz.
- Wychodzę, udanego sylwestra. Kocham cię mamo.
- Też cię kocham, uważaj na siebie. – usłyszałam w odpowiedzi zamykając drzwi. Podeszłam do taksówki, która już na mnie czekała i weszłam do środka gdzie siedziały już moje przyjaciółki.
- Pięknie wyglądacie. – uśmiechnęłam się do nich.
- Ty też, jednak zdecydowałaś się na sukienkę, bardzo dobrze. – odwzajemniła mój uśmiech Effy.
- Z resztą spotkamy się pod klubem?
- Tak, będą tam czekać. – odpowiedziała Li.
Dalszą część drogi spędziłyśmy na rozmowie o świętach, o tym jakie prezenty dostałyśmy od rodziny, dziewczyny poinformowały mnie również, że do kluby wybiera się też Little Mix, zespół w którym śpiewa dziewczyna Zayna. Jestem z tych osób która nie oceniają ludzi po pozorach, nie przepadam za Perrie ale to nie znaczy, że jej koleżanki są równie irytujące jak ona. Spojrzałam przez szybę i zauważyłam, że jesteśmy już pod klubem, zapłaciłyśmy młodemu kierowcy, który życzył nam udanej zabawy i opuściłyśmy samochód. Weszłyśmy do środka.
- Przepraszam wie pan gdzie znajdziemy One Direction? – zapytała Molly znajdującego się przy wejściu ochroniarza.  
- Ależ oczywiście, zaprowadzę panie, proszę za mną. – odpowiedział mile mężczyzna. Ruszyłyśmy za nim, jest to bardzo duży klub, więc nie musiałyśmy się przez nikogo przeciskać, stoliki zajmują jedną cześć pomieszczenia, a parkiet i bar drugą. Znalazłyśmy się przed salą gdzie nad wejściem widniał napis „Sektor VIP”, ochroniarz pokazał ręką żebyśmy weszły i tak właśnie zrobiłyśmy. Od razy w oczy rzucił mi się wielki, trzynastoosobowy stół przy którym siedzieli nasi znajomi.
- Hej śliczne. – przywitał nas uśmiechnięty Niall, który dzisiejszego wieczoru ubrany był w czarną polówkę tego samego koloru rurki i granatową marynarkę.
- Poznajcie się, to jest Jade… - zaczął pokazywać Malik. -… Jesy i Leight, a to Sophie, Effy i Molly.
Na pierwszy rzut oka dziewczyny są normalne i przyjacielskie ale to się okaże przy bliższym poznaniu. Zajęłyśmy miejsca, Li usiadła pomiędzy Louisem a Niallem, Effy obok Harrego, a ja pomiędzy blondynem a Liamem. Kelnerzy przynieśli każdemu z nas po drinku. Do tej samej sali co my weszła grupka przyjaciół, nie odznaczała się niczym szczególnym, chociaż może jedna dziewczyna zwróciła moją uwagę, była bardzo ładna, miała ciemną karnację i blond, kręcone włosy oraz długie nogi. Odwróciła się i z uśmiechem na ustach zaczęła iść w naszą stronę. Przystanęła przy naszym stoliku.
- Hej. – powiedziała swoim melodyjnym głosem.
- Cześć Danielle. – odpowiedział Liam. W tym właśnie momencie zrozumiałam kim jest blond dziewczyna, to o niej ostatnio opowiadał mi mój przyjaciel. Effy i Molly przywitały się z byłą dziewczyną Liama, więc teraz przyszedł czas na mnie.
- Jestem Sophie. – powiedziałam nieśmiało podając jej dłoń.
- Danielle. – uśmiechnęła się miło.
- Dosiądziesz się? – zapytała Eleanor, o ile mi wiadomo dziewczyny dalej się przyjaźnią.
- Z przyjemnością. – odpowiedziała Danielle i usiadła pomiędzy mną a Liamem. Przez chwilę rozmawiała ze swoim byłym chłopakiem, a następnie odwróciła się w moją stronę.
- Bardzo ładna sukienka.
- Dziękuje, ty masz przepiękną figurę, zazdroszczę.
- No wiesz jak się jest tancerką. – zaśmiał się Liam.
- Naprawdę? Jesteś tancerką, to wszystko wyjaśnia.
- Tak, od dziecka kocham taniec. A ty Sophie?
- Jestem młodsza, więc chodzę jeszcze do szkoły, ostatnia klasa, później planuję iść na medycynę.
- Jest bardzo mądra. – wtrącił się Niall.
Po krótkiej chwili Liam i Danielle poszli na parkiet, to bardzo miła dziewczyna, wiem że Liam dalej coś do niej czuję, wyglądają razem tak słodko i jeśli mieliby wrócić do siebie to ja jestem na tak, polubiłam ją. Siedziałam przy stole pijąc drinka i przyglądałam się moim znajomym, zdążyłam już stwierdzić, że zakolegować możemy się tylko z Jade, jest fajną dziewczyną z poczuciem humoru, dobrze się z nią dogadujemy, kiedy rozmyślałam o przyjaciółce Edwards ona wraz z koleżankami z zespołu podniosła się i oznajmiła, że one muszą już iść, gdyż są umówione jeszcze ze swoimi chłopakami. Kolejną osobą na którą zwróciłam uwagę był Niall, to bardzo przystojny chłopak, jest uroczy, miły, przyjacielski, kochany i  bardzo go lubię. Louis i Eleanor, kocham ich razem, tworzą idealną parę. Wspierają się na każdym kroku i nie rozumiem ludzi którzy twierdzą, że El go wykorzystuje, to chore. Spostrzegłam, że Effy i Harrego też nie ma, nawet nie wiem kiedy odeszli od stolika, z ich pustego miejsca przeniosłam wzrok na moją przyjaciółkę. Molly trzymała w ręku szklankę z drinkiem i poruszała nią przyglądając się cieczy, która uderzała o ściany szklanego naczynia. Nie uśmiechała się, ani dobrze nie bawiła. To dość dziwne, zauważyłam również, że dzisiaj ona i Malik nie zamienili ze sobą słowa oprócz zwykłego „cześć” i nie było to spowodowane obecnością jego dziewczyny, gdyż wtedy Li jeszcze bardziej chce podkreślić to, że jest kimś ważnym dla mulata.
- Idę do łazienki, kochanie. – usłyszałam głos Perrie.
W tym samym momencie Molly odwróciła wzrok od szklanki i spojrzała na Zayn, on również na nią patrzył. Żadne z nich się nie uśmiechało, co się z nimi stało? Moja przyjaciółka odłożyła napój na blat stołu i poszła na parkiet gdzie wszyscy się bawili.
- Co z nimi? – zapytał się mnie Niall.
- Nie wiem, dziwne, nie?
- Zawsze razem, śmiali się, byli blisko siebie, ktoś kto ich nie znał mógł powiedzieć że są parą. Li ubliżała Perrie, a dziś, żadnego niemiłego komentarza, a ona przecież ma fioletowe włosy. – zaśmiałam się słysząc słowa blondyna.
- Chodźmy potańczyć. – powiedziałam i pociągnęłam mojego przyjaciela za rękę. Weszliśmy na parkiet.
- Soph, poczekaj, ja nie umiem tańczyć. – protestował Niall.
- Jak każdy, po prostu daj ponieść się muzyce.
Tańczyliśmy i wygłupialiśmy się razem, bardzo dobrze czuję się w towarzystwie Horana, jest taką pozytywną osobą. Po chwili dołączyli do nas nasi znajomi.
- A gdzie Molly? – zapytał Louis rozglądając się po klubie. Zaczęłam robić to samo i spostrzegłam moją przyjaciółkę z jakimś wysokim, przystojnym kolesiem. Byli przytuleni, patrzyli sobie w oczy a ich usta zaraz miały się złączyć.     
- Co jest kurwa? – usłyszałam za sobą przeraźliwy głos Zayna.
- Pójdę z nią porozmawiać. – oznajmiła Eff i odeszła od nas. Tańczyliśmy jeszcze przez chwilę i wróciliśmy do naszego stolika. Większość z nas była już pijana, a przede wszystkim Louis, Harry i Zayn. Kelner przyniósł kolejne kieliszki wódki i podał je chłopakom.
- Może już wystarczy. – powiedziałam i odsunęłam kieliszek od ledwo żyjącego Stylesa.
- Spokojnie, wszystko w porządku. – usłyszałam w odpowiedzi.
Po chwili wróciły moje przyjaciółki, Zayn spojrzał z niezadowoleniem na Li, ona tylko zmarszczyła brwi nie wiedząc o co mu chodzi. Gdy Effy zajęła swoje miejsce obok Harrego, on przytulił się do niej i położył swoją głowę na jej ramieniu. Siedziałam na tyle blisko by słyszeć co brunet mówi mojej przyjaciółce.
- Bo wiesz Effy, bo ja, no wiesz, jak cię zobaczyłem, to ja… - mówił ciągle się zacinając i plącząc. - … ten, od razu mi się spodobałaś, podobasz mi się, bardzo, naprawdę bardzo, chcę z tobą być, jesteś taka ładna, słodka, kochana, bardzo, bardzo mi się podobasz, bądźmy razem, kurwa, co ja pieprzę, ale nie, naprawdę podobasz mi się.
Moja przyjaciółka spojrzała na mnie a później na pijanego Stylesa.
- Dobrze Harry, dobrze, porozmawiamy innym razem.
- Ale nie zapomnisz o mnie, nie zostawisz mnie dla tego pieprzonego Roberta, prawda? Effy powiedz, że prawda.
- Prawda.
Czy Effy naprawdę podoba się Harremu, czy to tylko pijackie żalenia.? Ale podobno ludzie pod wpływem mówią prawdę, uważam że tworzyliby dobrą parę, są podobni do siebie i oboje są tak samo zagubieni. Podniosłam się z kanapy.
- Idziesz gdzieś? – zapytał się mnie Horan. Przecząco pokręciłam głową. Ominęłam go by usiąść obok Molly. Spojrzałam na moją przyjaciółkę. Przybliżyłam się do niej i szepnęłam na ucho:
- Li, co jest? Co się stało pomiędzy tobą a Zaynem?
- Nic. – odpowiedziała obojętnie patrząc przy tym na Malika.
- Molly. – powiedziała jej imię Effy, która zauważyła naszą wymianę zdań.
- Przespałam się z Zaynem. – szepnęła prawie nie słyszalnie. Zrobiłam wielkie oczy i odruchowo spojrzałam na mulata  zauważył że mu się przyglądam i pokiwał głową nie rozumiejąc o co mi chodzi. Szybko oprzytomniałam. Nie wierzę, Molly i Zayn, to dlatego teraz tak się zachowują, nie mogą o tym po prostu zapomnieć, po co niszczyć taką dobrą przyjaźń?
- 10, 9, 8…. – usłyszałam głośne odliczanie.
- 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1. NOWY ROK!
Uśmiechnęłam się do siebie. Nowy rok.
- Oby był lepszy. – usłyszałam westchnięcie Li. Liam wziął do ręki szampana i nalał wszystkim.
- Za Nowy i równie wspaniały rok.
Podnieśliśmy kieliszki w górę i złączyliśmy je razem. 












Z okazji jutrzejszego Sylwestra życzymy wam udanej i pijanej zabawy do rana, żeby ten Sylwester był jednym z waszych najlepszych, a nadchodzący rok zaliczyli do udanych. Życzymy wam spełnienia marzeń, szczęścia, miłości i czego tam sobie chcecie w nowym roku. Choć to niemożliwe miejmy nadzieję, że właśnie w 2013 roku wszyscy spotkamy się na koncercie chłopaków w Polsce. Jeszcze raz UDANEGO SYLWESTRA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU :)



co sądzicie o spotkaniu Liama i Danielle? o stosunkach Zayna i Molly? o nagłych wyznaniach pijanego Harrego? mamy też prośbę, jeżeli nas czytasz to zaobserwuj, skomentuj i wyraź opinię o naszym opowiadaniu. jeżeli to możliwe to polećcie live-truth-love.blogspot.com swoim koleżankom, lub na swoim blogu/stronie itp. byłybyśmy bardzo wdzięczne.



czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 9

muzyka



Molly.


Co ja tu robię? To pytanie zadaje sobie codziennie, bo tak naprawdę nie wiem kim jestem, nie wiem po co żyję, czy dla kogoś coś znaczę. Nie wiem czy zasłużyłam sobie na to wszystko, co zrobiłam źle, kiedy nawet nie było mnie na świecie. Chciałabym zostawić moją matkę, wyjechać stąd, ale chyba jestem za słaba, żeby tak postąpić. Z pozoru wredna, pewna siebie, uśmiechnięta, dziewczyna bez kompleksów, jedna z najważniejszych osób w elicie, ale co z tego? Kiedy ja nie wiem kim jestem i co tu robię, nie potrafię się zakochać, chociaż bardzo tego chcę, nie potrafię ufać ludziom, chociaż może i lepiej, bo ludzie w dzisiejszych czasach, są zepsuci, zakłamani, nieuczciwi ale przecież ja też taka jestem. Szłam ulicą zmierzając do domu Zayna. Właśnie Zayn, mój przyjaciel, spędzamy razem czas, dobrze się dogadujemy wiem że mogę mu ufać, ale co dalej? Co jeśli się w nim zakocham? On ma dziewczynę, czy jestem na tyle podła żeby odebrać jej chłopaka, wydaje mi się, że tak, życie mnie zepsuło, nauczyłam się być chamska, wredna, nie zwracać uwagi na uczucia innych, bo takim trzeba być jeśli chcesz coś znaczyć. Poprawiłam swój szalik i schowałam ręce do kieszeni kurtki, na dworze jest bardzo zimno, wieje silny wiatr, nienawidzę takiej pogody. Dlaczego nie pojechałam taksówką? Chciałam się przejść i pomyśleć, kiedy jestem na dworze, mój mózg się dotlenia, relacjonuje wszystkie sprawy, wszystkie za i przeciw, czasami to pomaga, a czasami jestem tam gdzie byłam, chciałabym coś zmienić. Rozglądam się dookoła, pełno ludzi na ulicach, są zabiegani, nie zwracają na nic uwagi, śpieszą się gdzieś, są zagubieni, samochody trąbią na siebie, bo ktoś popełnił błąd nie zwracając uwagi na to co dzieję się w jego otoczeniu. Nikt się nie uśmiecha, kiedyś gdybym się uśmiechnęła obca osobą zrobiłaby to samo, dzisiaj pewnie wzięłaby mnie za idiotkę i zastanawiała się po co uśmiecham się do obcej osoby, to jest właśnie dwudziesty pierwszy wiek. Dochodziłam już do domu Zayna, nie zauważyłam na jego posiadłości żadnego samochodu, to dobrze, lubię być z nim sam na sam. Zadzwoniłam dzwonkiem, otworzył mi jak zawsze uśmiechnięty Malik. Pocałowałam go w policzek i zaczęłam się rozbierać, swoje buty, czapkę i kurtkę zostawiłam w przedpokoju i poszłam do kuchni za moim przyjacielem.
- Ciepłej kawy? – zapytał mulat. Kiwnęłam potwierdzająco głową. – Zimno co?
- Strasznie, jeszcze szłam pieszo, cholernie zmarzłam.
- Dlaczego nie wzięłaś taksówki, albo nie zadzwoniłaś po mnie, przyjechałbym po ciebie.
- Chciałam się przejść i pomyśleć.
- A o czym? – spojrzał mi prosto w oczy.
- O wszystkim, o moim życiu, o tym kim jestem, i co właściwie tutaj robię, o tobie.
- Wywnioskowałaś coś? – zapytał, stojąc do mnie tyłem.
- Problem w tym, że nie.
Odwrócił się w moją stronę trzymając w dłoniach dwa kubki z ciepłą kawą.
- Idziemy na górę? – zapytał.
Nie udzielając żadnej odpowiedzi, skierowałam się w stronę schodów prowadzących na górę do sypialni Zayna. Jest to dość duże pomieszczenie, utrzymane w odcieniach beżu z czekoladowymi wykończeniami. Na środku pokoju stoi dwuosobowe łóżko, po jego prawej stronie szafka nocna, po lewo, wielka szafa gdzie Malik trzyma większość swoich codziennych ubrań oraz komoda. Znajduje się tu również szklany stolik z dwoma krzesłami, na którym zawsze położony jest laptop mojego przyjaciela, jedna ze ścian jest zapełniona rysunkami, na której co chwilę i tak pojawiają się nowe, Zayn ma naprawdę wielki talent plastyczny, jego szkice są przepiękne. Podeszłam do komody na której stoi wielki plazmowy telewizor i różne zdjęcia, wzięłam jedną fotografie w czerwonej ramce do ręki, przedstawiała ona Zayna i jego dziewczynę, zdjęcie zostało zrobione podczas ich pobytu we Francji gdyż w tle widać wierzę Eiffla. Para na fotografii wygląda zwyczajnie, Perrie jak zwykle ten sam uśmiech, a mulat zapatrzony jest gdzieś w dal.
- Co robisz? – zapytał się mnie mój przyjaciel. Podniosłam trzymaną przeze mnie rzecz w górę i pokazałam mu.
- Podobno Paryż to piękne miasto, miasto miłości.
- Nie byłaś tam nigdy? – zapytał podchodząc od mnie.
- Nie, nie stać mnie na takie podróże.  
- Zabiorę cię tam kiedyś, co ty na to? Zróbmy taką wycieczkę po największych i najwspanialszych miastach świata. Co sądzisz?
Odłożyłam zdjęcie na miejscu i siadając na łóżku zaczęłam wymieniać.
- Paryż, Nowy Jork, Chicago, Los Angeles, Miami, Tokio, Ateny.
- Tak, fajnie będzie, młodzież podróżująca po świecie, zwiedzająca wszystkie zakątki, pojedźmy jeszcze do Afryki. – usiadł obok mnie. Zaśmiałam się słysząc jego propozycję. Siedzieliśmy milcząc, słychać było tylko dźwięki muzyki dobiegające z telewizora.
- Chcesz wyjechać stąd po zakończeniu szkoły?
- Nie wiem, naprawdę nie wiem, poszłabym na studia ale nawet nie wiem na jaki kierunek, nie wiem czy chcę tu zostać, mam tu dziewczyny, znajomych, ciebie, ale też dużo rzeczy które po prostu odpychają mnie od tego miasta. Jeśli wyjadę na pewno będę tęsknić i wracać tutaj. Ale dzisiaj nie potrafię podjąć decyzji, która wpłynie na moją przyszłość.
- Masz jeszcze dużo czasu.
- Tak. – odparłam, wypiłam ostatni łyk napoju i odłożyłam szklankę na szafkę. Przybliżyłam się do Malika i oparłam głowę o jego ramie.
- Cieszę się, że cię poznałam. 

- Ja też i to bardzo. – podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Patrzyliśmy się tak na siebie przez jakiś czas, Zayn co chwile zbliżał swoją twarz do mojej. Czułam jego oddech na mojej szyi, w końcu złożył namiętny pocałunek na moich ustach. Nie wiem dlaczego to zrobił, ale teraz nie chciałam się nad tym zastanawiać, chciałam być jak najbliżej z nim, usiadłam mu na kolanach i oplotłam jego biodra swoimi nogami. Całowaliśmy się szybko ale namiętnie, co chwilę łapiąc krótki oddech. Po chwili położył mnie na łóżku tak, że to on znajdował się nade mną. Szybkim ruchem ściągnął ze mnie spodnie razem z majtkami, po minucie jego również leżały na podłodze obok moich. Bez chwili zastanowienia wszedł we mnie, jęknęłam z bólu, Zayn poruszał się energicznie w przód i w tył, oddychaliśmy głośno. Położyłam swoje ręce na jego plecach i wbiłam w nie paznokcie dostając orgazmu. Malik położył się swoim rozgrzanym ciałem na mnie. Pocałował mnie w usta.
- Jesteś niesamowita. – szepnął mi do ucha.
Leżeliśmy milcząc, jednak nasz spokój zakłócił dźwięk otwierających się drzwi wejściowych, których Zayn zapomniał zamknąć kiedy wpuszczał mnie do środka. Jak oparzeni podnieśliśmy się z łóżka i w szybkim tępię zaczęliśmy zakładać nasze ubrania.
- Zayn! – usłyszeliśmy z dołu głos Harrego.
- Już schodzimy. – odkrzyknął mu Malik.
Kiedy Zayn zapinając guzik od spodni, zaczął wychodzić z sypialni zatrzymałam go w drzwiach.
- To zostanie między nami. – spojrzałam mu twardo w oczy. Pokiwał potwierdzająco głową i wyszedł. Poprawiłam swoje włosy i zbiegłam za nim po schodach.
- Hej. – rzuciłam przelotnie.
Oprócz Harrego w mieszkaniu mojego przyjaciela była też Effy. Podeszłam do mojej przyjaciółki i zaczęłam z nią rozmawiać.
- Nie wiedziałam, że spotykasz się dzisiaj z Harrym.
- Tak jakoś wyszło, siedziałam sama w domu a on zadzwonił i zaproponował żebyśmy przejechali się do Lux.
- Byliście już czy dopiero jedziecie?
- Jedziemy, tylko Harry powiedział że musi na chwile wpaść do Zayna.
- Effy, możemy już jechać. – zwrócił się do mojej przyjaciółki brunet. Nasi przyjaciele pożegnali się z nami i opuścili mieszkanie Malika. Usiadłam na kanapie w salonie, zgięłam nogi i oplotłam je rękoma, zaraz obok mnie w drugim końcu kanapy usiadł Zayn.
- Nie powinniśmy tego robić. – odezwałam się.
- Ja mam dziewczynę.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, nie psujmy tego.
- Nie chcę żadnych konfliktów.
- Po prostu zapomnijmy o tym.
- Dobrze. – odpowiedział i spojrzał na mnie. Pod naciskiem jego spojrzenia odwróciłam głowę w bok. To nie powinno się stać, on jest zajęty, łączą nas tylko relację przyjacielskie, nic więcej. Nie chce psuć jego związku, chociaż jej nie lubię, ale ja nie kocham Zayna, po co mam być z kimś kogo nie darze uczuciem. Miłość nie jest dla mnie. Siedziałam i rozmyślałam nad tym co się przed chwilą wydarzyło. Jego ciepłe, delikatne usta na moich. Jego nagie ciało przywierające do mojego, nasze oddechy, było nam dobrze. Nie, nie, przestań Molly, skarciłam się w myślach. On nie jest twój, nie chcesz żeby był twój. To był jedyny raz, jak na imprezie, nic nieznaczący raz. Odwróciłam głowę by spojrzeć na mojego przyjaciela, już nie siedział tak daleko ode mnie. Nie zauważyłam nawet kiedy włączył telewizję, patrzył się w ekran ale ja widziałam, że myślami był zupełnie gdzie indziej. Zastanawiałam się co myśli, czy podobało mu się, czy wręcz przeciwnie? Wiem, że zrobiliśmy źle, ale co z tego? Taka już jestem, nie zmienię się, a jemu to chyba nie przeszkadza, taką mnie lubi. Przesunęłam się na kanapie by być blisko niego, stykaliśmy się ramionami. Przytulił mnie do siebie.
- Przepraszam. – szepnęłam.
- Nie musisz, to ja cię pocałowałem. 
- Wina leży po obu stronach. – uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił mój uśmiech.
- Nikt się nie dowie i wszystko będzie dobrze, a my zapomnimy. – dodałam. Tylko tak naprawdę, ja nie wiem czy chce zapomnieć, pierwszy raz w życiu, uprawiając sex poczułam coś więcej, niż tylko zwykłą przyjemność. To dzięki niemu poznaję na nowo świat, wydaje mi się taki inny. Ale czy można spać ze swoim przyjacielem? Jeszcze kiedy on ma dziewczynę? Nie, zdecydowanie nie.
- Może powinnam sobie kogoś znaleźć? – zapytałam na głos. Malik spojrzał na mnie oskarżycielko.
- No co? – zapytałam.
- Nie wiem, czy jest ktoś taki kto na ciebie zasługuję.
- Czyli co mam zostać na zawsze sama? – zrobiłam obrażoną minę i odsunęłam się od niego.
- Przecież wiesz, że nie o to mi chodziło. No chodź tu. – pociągnął mnie za rękę i w tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i poszłam otworzyć.
- Co ty tu robisz? – zapytała oburzona Edwards.
- Otwieram ci drzwi jeśli jeszcze nie załapałaś.
Perrie razem ze swoimi koleżankami z zespołu weszły do środka i podążyły do salonu gdzie siedział Malik. Podeszłam do mojego przyjaciela i powiedziałam mu na ucho.
- Ja będę lecieć, towarzystwo zbytnio mi nie odpowiada. Pocałowałam Zayna w policzek i zaczęłam się ubierać.
- Zadzwonię. – krzyknął Malik kiedy już wychodziłam, odwróciłam się jeszcze na chwile by na niego spojrzeć i napotkałam wzrok jego dziewczyny, która wyglądała jakby chciała mnie zabić, uśmiechnęłam się do niej szeroko i zamknęłam za sobą drzwi. Tym razem nie miałam zamiaru wracać pieszo, była późna godzina, zimno i ciemno, nigdy nie wiadomo kogo bym spotkała na ulicach Londynu, kręci się tu dużo podejrzanych typów. Wsiadłam do taksówki, która właśnie pojawiła się pod domem Zayna.
- Dobry wieczór, poproszę na Oxford Street.  



po przeczytaniu tego rozdziału nieźle się zdziwiłam, bo molly nie tylko mnie zaskoczyła, ale pewnie też i was. no a wy co sądzicie o nim sądzicie? skończy się jak w 'to tylko seks' czy to była jednorazowa przygoda? jak według was potoczą się ich losy? co z perrie? x - effy.
jeżeli chcecie możecie też zadawać nam pytania. jak wam minęły święta? zadowoleni z prezentów? :)

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 8.

muzyka 


Effy.


Otworzyłam oczy i wyskoczyłam z łóżka. Od razu podbiegłam do okna, by sprawdzić, czy może przez tą noc spadł śnieg. Ku mojemu zdziwieniu cała ulica była pokryta białym puchem, który cały czas się namnażał. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha sama do siebie. Dobry początek dnia – pomyślałam. Odwróciłam się na pięcie i podniosłam z biurka mojego iPhona. Zadzwoniłam do Louisa, który błyskawicznie odebrał swój telefon.
- Hej, Louis. No więc oficjalnie dzisiaj stajesz się mężczyzną, chociaż i tak każdy z nas wie, że tak naprawdę to jesteś wiecznym trzynastolatkiem. Z okazji twoich dwudziestych pierwszych urodzin życzę ci dużo szczęścia, spełnienia marzeń, masy koncertów, wielu, oddanych fanów, żeby wszystko zawsze szło po twojej myśli, miłości i szczęścia z Eleanor. Wszystkiego, wszystkiego najlepszego! – powiedziałam siadając na łóżku,
- Cześć, Effy. Dziękuję, bardzo miłe życzenia – zaśmiał się – To ja też ci złożę życzenia. Wesołych świąt, pijanego sylwestra, fajnych prezentów, spełnienia marzeń, dużo miłości, szczęścia i fajnych imprez w nowym roku – przerwał na chwilę – no i dobrych ocen, oczywiście – dokończył, na co oboje wybuchliśmy śmiechem,
- To jeżeli chodzi o święta, to dziękuję i wzajemnie, trochę spokoju, miłej atmosfery, wymarzonych prezentów, super sylwestra i jeszcze lepszego niż 2012, 2013 roku,
- Jeżeli nie będę miał dzisiaj okazji rozmawiać z Lou i dziewczynami to im też przekaż życzenia – dodał,
- Okej, a ty uściskaj ode mnie Eleanor,
- Masz to jak w banku  - zaśmiał się,
- To jeszcze raz wszystkiego najlepszego, wesołych świąt. Pa – wysłałam mu dużego buziaka,
- Papa
Tegoroczne urodziny i święta Tomlinson spędza w swoim rodzinnym mieście Doncaster z rodzinną i Eleanor. Na szczęście swoją urodzinową imprezę miał już kilka dni temu i wtedy dostał od nas wszystkie prezenty. Oprócz Louisa, do Mullingar wyjechał Niall, gdzie wraz z rodziną spędzi tradycyjne, irlandzkie święta, Liam w tym roku Wigilię spędza w rodzinnym domu Danielle, w Bristolu, a Zayn w Bradford wraz z Perrie. Mulat mimo, że jest innej religii to wraz ze swoją rodziną spotka się przy wspólnej kolacji, gdzie rozmawiają i rozdają sobie prezenty. Z tej okazji Edwards przefarbowała nawet włosy na fioletowo. Wybuchłam nieopanowanym śmiechem, gdy przypomniała mi się mina Zayna i szydzący wzrok Li. Po chwili wstałam z łóżka i w piżamie zeszłam na dół. Moja mama już od samego rana gotowała różne potrawy. Cały dom pięknie pachniał od przeróżnych wypieków. Tata siedział w salonie i przy głośno puszczonej świątecznej muzyce pakował prezenty, które stawiał pod choinką. Wzięłam z kuchni kubek z gorąca czekoladą i dwa tosty z nutellą i usiadłam przy kominku w salonie. W telewizji mówili o kupowaniu prezentów na ostatnią chwilę, strojeniu domów, świątecznej kolacji oraz o wszystkim co było związane z dzisiejszym dniem. Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Lubię święta. Wyjątkowa i niezapomniana rodzinna atmosfera, możliwość spędzenia z najbliższymi czasu w dzisiejszych czasach to coś niezwykłego. Nawet dla mnie, czyli osoby, która nie jest zbytnio rodzinnie nastawiona. Wiele osób oczekuje tego dnia przez wiele miesięcy, nie może doczekać się ubierania choinki, świątecznych wypieków, czy wymarzonych prezentów. Do tego śnieg, wszędzie świecące lampki i różne ozdoby, czas miłości. Tak, na tym właśnie polega uwielbiana przez wszystkich magia świąt. Po śniadaniu umyłam się i ubrałam w szare dresy i za dużą koszulkę supermana. Dokończyłam świąteczne porządki i trochę pomogłam mamie w kuchni, co było ostatnią rzeczą, w której miałam jej dzisiaj pomóc. Zbliżała się godzina druga, więc przebrałam się w ciemne jeansy i ciepły beżowy sweterek, rozpuściłam włosy, musnęłam policzki i nos pudrem, pomalowałam usta błyszczykiem i byłam już gotowa. Wybierałam się właśnie na króciutkie spotkanie z moimi przyjaciółkami. Musiałyśmy wręczyć sobie prezenty i złożyć życzenia. Wrzuciłam do karmelowej torebki telefon i portfel, a do drugiej ręki wzięłam dwie zapakowane paczki. Założyłam kurtkę, krótkie emu, bordową czapkę, biały szalik i tego samego koloru rękawiczki. Na dworze było naprawdę zimno.
Umówiłam się z dziewczynami w kawiarni, która była oddalona od mojego domu około 20 minut drogi na pieszo. Na szczęście kiedy na zewnątrz pada śnieg, w oknach świecą różne lampki, a pod butami czuć przyjemny puch to spacer jest samą przyjemnością. Jednym minusem moich świąt jest, to, że w ten jakże wyjątkowy czas miłości ja jestem sama. Które to już święta? Tak, 16 tak sądzę. W sumie to chciałabym mieć już chłopaka. Całować się z nim, i żeby mnie przytulał, żeby mówił mi miłe słowa, żebyśmy razem oglądali filmy, żebyśmy razem chodzili na zakupy i razem imprezowali. Przede wszystkim, żeby kochał mnie taką jaką jestem. Spędzalibyśmy wtedy dużo czasu razem, przychodzilibyśmy do siebie nawzajem, robili różne zdjęcia razem, wygłupiali się. Przysyłałby mi słodkie wiadomości na dzień dobry i na dobranoc. Tak, to jedno z moich marzeń. Tak wygląda idealny związek według mnie. A w święta? W święta tym bardziej miałabym się do kogo przytulić, kupić prezent, złożyć wyjątkowe życzenia, czy pocałować się z  tym wyjątkowym „ kimś” pod jemiołą. To musiałoby być cudowne. Tak bardzo pochłonęłam się swoimi myślami, że nie zdałam sobie sprawy, z tego, że jestem już na miejscu. Weszłam do środka i skierowałam się do stolika znajdującego się w rogu, przy oknie. Siedziała tam już Sophie, rozmawiająca z Molly. Przywitałam się z nimi i zajęłam swoje miejsce. Zamówiłyśmy po kawie i wręczyłyśmy sobie prezenty, składając przy tym życzenia. Wydaję mi się, że dziewczynom prezenty ode mnie się spodobały. Pierwsza im je wręczyłam. Druga była Molly.

- Sophie, wesołych świąt, szczęścia, zdrowia, dostania się do twojej wymarzonej uczelni, blablabla, dużo ciepła, fajnego chłopaka, bo chyba masz już nawet kandydata, udanego sylwestra i spełnienia wszystkich marzeń – przytuliła blondynkę,
- A z tym kandydatem to o co chodzi? – Soph podniosła niepewnie brew,
- No, o Liama, a o kogo może chodzić. Szczęścia maluchy – zaśmiała się,
- Dlaczego wszyscy próbujecie tak nas zeswatać?
- Bo do siebie pasujecie, a ty mu się podobasz. Sophie, masz 18 lat, najwyższy czas mieć już chłopaka. nie zmarnuj takiej okazji – Molly złapała ją za policzki – A teraz otwórz prezent.
Li kupiła blondynce książkę i dużą ramkę z naszym wspólnym zdjęciem. Po minie Sophie, wywnioskowałam, że prezent jej się podoba.
- Dziękuję, jest piękny – przytuliła Molly,
- A to dla ciebie – brunetka zwróciła się do mnie wręczając mi torebkę – spełnienia marzeń, udanych świąt, miłości, szczęścia, twojego wymarzonego chłopaka, który będzie kochał cię najbardziej na świecie, spełni wszystkie twoje marzenia i pocałuje się pod jemiołą, no i jeszcze udanych wakacji i pijanych imprez,
- Dziękuję – przytuliłam ją,
Otworzyłam ozdobioną torebkę, w której znajdował się album z naszymi wspólnymi zdjęciami i piękny sweter, który zawsze chciałam sobie kupić, ale nigdzie go nie widziałam. Ostatnia prezenty wręczyła Sophie, która podarowała mi sukienkę, a Molly kolczyki i torebkę. Obie byłyśmy bardzo zadowolone. Jesteśmy przyjaciółkami, które znają się od dawna, wiedzą o sobie wszystko i trafiają w swoje gusta, więc w tym przypadku kupno prezentu nie jest trudne. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i zaczęłyśmy się zbierać, ponieważ do Wigilii coraz mniej czasu. Gdy wróciłam do domu, od razu poszłam do mojego pokoju, gdzie zostawiłam prezenty i wyjęłam tylko sukienkę od Sophie. Pasuje na tą okazje idealnie, więc postanowiłam, że ją założę. Wyjęłam z szafki rajstopy i buty na obcasie. Poszłam do łazienki, przebrałam się i umalowałam, podkreślając moje oczy eyelinerem, a włosy zakręciłam lokówką. Chwilę przed szóstą zeszłam do salonu. Właśnie do naszego domu przyszła Lou z Tomem i Lux, oraz moi dziadkowie i inni członkowie mojej rodziny. Przywitałam się z siostrą, szwagrem i chrześniaczką, bo to ich towarzystwo lubię najbardziej. Jak zwykle wygłupialiśmy się z Tomem, wyśmiewając się z naszych ciotek. Niestety, nawet w święta nie możemy odpuścić. Przegapić taką okazję jest równe z grzechem, no cóż tacy już jesteśmy. Gdy wybiła osiemnasta, wszyscy podeszli do stołu. Wzięliśmy opłatek i zaczęliśmy się nim dzielić. Nie za bardzo lubię składać życzenia, bo zawsze próbuję powiedzieć coś szczerego i prawdziwego, a trudno jest wymyślić tak wiele życzeń.
- Mam nadzieję, że prezenty ci się spodobają, bo sama je wybierałam. Udanego sylwestra, fajnego chłopaka, spełnienia marzeń i oby następny rok był dużo lepszy od tego – powiedziała moja siostra łamiąc mój opłatek i całując mnie w policzek.
Po jakiś dwudziestu minutach wszyscy zasiedli do stołu pełnego smacznego jedzenia. Każdy z uśmiechem na ustach nakładał sobie ogromne porcje. Ale przecież na tym polegają święta i za to je kochamy. Przy stole wszyscy rozmawiali i byli dla siebie serdeczni, co na co dzień nie zawsze łatwo spotkać. Po zjedzeniu kolacji nadszedł ulubiony moment wielu osób, czyli prezenty! Oczywiście mała Lux była najbardziej podekscytowana. Ja dostałam wiele ubrań i kosmetyków, co zapewne było sprawką Lou, pieniądze i masę słodyczy, które zjadłabym od razu, gdybym tylko była wstanie. Zawsze po rozdaniu prezentów wszyscy zajmują się tylko nimi, każdy ogląda co dostał i porównuje z innymi, pokazuje reszcie. To takie zabawne ale i z drugiej strony przyjemne. Bo gdy są święta, to myśli się tylko o tym co dobre, choć na chwilę odrywamy się od rzeczywistości i zapominamy o problemach i to jest niesamowite.

Wieczorem,
Gdy siedziałam ze wszystkimi przy stole dostałam sms’a od Harrego. Poprosił mnie, żebym na chwilę wyszła, bo czeka na mnie pod moim domem. Trochę zdziwiona, odpisałam mu i wstałam. Szepnęłam Lou, że zaraz wracam. Założyłam na siebie szybko płaszcz, poprawiłam fryzurę i wzięłam prezent, który miałam dla Harrego. Nie wiedziałam, że będę miała okazję spotkać się z nim jeszcze przed świętami i myślałam, że wręczę mu go później. Wyszłam z domu i idąc schodami miałam nadzieję, że nie poślizgnę się na tych szpilach i nie złamię przy tym nogi, bo znając to jaką jestem łamagą, to może być różnie.
- Cześć, Effy! – przytulił mnie Harry,
- Hej – uśmiechnęłam się,
- Pięknie wyglądasz,
- Dziękuję – odpowiedziałam,
- Może się kawałek przejdziemy?
- Jasne, nie chcę żeby wszystkie moje ciotki wyglądały przez okno i ekscytowały się jak przy oglądaniu mody na sukces – przewróciłam oczami a Styles wybuchł głośnym śmiechem,
Ruszyliśmy przed siebie. Harry w tym roku spędza święta, z rodziną w Londynie, więc wyrwał się na chwilę ze swojego apartamentu i przyjechał by wręczyć mi prezent. Miło z jego strony. Opowiadaliśmy sobie, co dostaliśmy i różne rzeczy, które wydarzyły się w przeciągu tych kilku godzin. Wreszcie zatrzymaliśmy się za rogiem ulicy. Oczywiście byliśmy jednymi z niewielu przechodniów, gdyż wszyscy zapewne siedzieli w swoich domach i wraz z rodziną hucznie obchodzili Wigilię.
- Po pierwsze to nie jestem zbyt dobry w składaniu życzeń – brunet uśmiechnął się do mnie – ale życzę ci przede wszystkim spełnienia marzeń, bo to jest najważniejsze i dzięki temu będziesz szczęśliwa, samych pomyślności w nowym roku, żeby był jak dotąd najlepszym w twoim życiu, żebyś na swojej drodze spotkała samych kochających cię ludzi, i wszystkiego co najlepsze – pocałował mnie w policzek i dał swój prezent,
- No to czego ja ci mogę życzyć? Osiągnąłeś już naprawdę wiele. Też sądzę, że spełnienia marzeń to najtrafniejsze życzenia. Zdrowia, fajnych imprez, dużo miłości i radości. Sukcesów i wiernych i wspaniałych fanów. Nowych koncertów, albumów i żeby wszystko szło po twojej myśli. Naprawdę się cieszę, że was poznałyśmy i życzę ci, żebyś już się nie zmieniał, żeby nic ani nikt cię nie zmienił, bo taki jesteś najlepszy. Jeszcze raz wesołych świąt – mocno go przytuliłam – A to prezent dla ciebie,
Po chwili ciszy Harry szepnął mi do ucha:
- Effy?
- Tak? – podniosłam głowę, zza jego ramienia,
- Nie chcę nic mówić ale stoimy pod jemiołą – powiedział i oboje wybuchliśmy śmiechem,
- Jakie to banalne. Jemioła… - podniosłam głowę, by się jej przyjrzeć i przypomniały mi się moje dzisiejsze rozmyślenia i życzenia Molly,
Patrzyliśmy się na siebie jeszcze przez chwilę, gdy nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Nie wiem, czemu i jak. Na szczęście w porę się pohamowaliśmy i skończyło się tylko na uśmiechach.
- Chodź przyjaciółko, już chyba pora wracać – objął mnie w pasie – Bo rodzice będą się martwić,
- Spadaj – wytchnęłam mu język i zaśmiałam się,
- Jakie plany na teraz?
- Wrócę do domu, posiedzę z rodzinką, pośmieję się z nich z Tomem, pogadam z nimi, pobawię się z Lux, która pewnie i tak jeszcze nie śpi, i tak jakoś zleci. W końcu to dopiero początek świąt.
- Lubię święta. Naprawdę lubię święta - powiedział patrząc się przed siebie i obejmując mnie mocniej – to taki fajny i wyjątkowy czas. Bo teraz ludzie są wyjątkowo mili i serdeczni, zapominają o wszystkich złych chwilach i rozkoszują się czasem spędzonym z rodziną. I nie ważne, czy jesteś sławny, czy jesteś fanem, czy jesteś normalnym człowiekiem, święta to święta i dla każdego to wyjątkowy czas.
- Zgadzam się – uśmiechnęłam się,
Już po chwili staliśmy pod moim domem, co oznaczało, że musimy się pożegnać. Wolałabym jeszcze porozmawiać z Harrym, no ale w domu też mam co robić. Przytuliłam go na pożegnanie i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Gdy szłam czułam jego wzrok na moim ciele. Odwróciłam się na pięcie i powiedziałam:
- A i jeszcze jedno, Harry. Dziękuję, za to że po mnie zadzwoniłeś i za prezent. To było bardzo miłe,
- Nie ma za co – uśmiechnął się,
Weszłam do domu. Zdjęłam płaszcz i ruszyłam w stronę salonu. Myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Czy to ta świąteczna atmosfera na mnie działa, czy już do reszty oszalałam? Ale na myśl pocałunku z moim przyjacielem pod jemiołą uśmiechałam się sama do siebie. Co jeśli ten fajny i wymarzony chłopak, którego tyle razy mi dziś życzono jest tu, na wyciągnięcie ręki? Przestań, Effy – próbowałam odpędzić te myśli. Atmosfera świąteczna za bardzo namieszała mi w głowie, zdecydowanie. Mam nadzieję, że po świętach wszystko sobie poukładam. Wstałam z krzesła i ruszyłam w stronę małej Lux.







Hej, w związku, że dzisiaj Wigilia mamy dla was świąteczny rozdział, myślę że wam się podobał, a teraz ja chciałabym życzyć wam wesołych świąt, miłości, radości, szczęścia, uśmiechu na twarzy, samych sukcesów, bogatych prezentów pod choinką, życzę wam również udanych świąt z rodziną i przyjaciółmi, tej pięknej magii, która im towarzyszy, nie wiem jak u was ale u nas nie mas śniegu, a to on dodaje jeszcze większego uroku świętą, życzę wam jeszcze (zważając na to, że większość z was to pewnie directionerki) żebyście spotkały chłopców, żeby w Polsce w końcu odbył się ich koncert i żebyście wy właśnie na nim były, żebyście zamieniły z nami choć parę słów i powiedziały im jak mocno ich kochacie. Ja osobiście uwielbiam ten czas, ubieranie choinki, pieczenie różnych wypieków, rodzinna atmosfera, radość, miłość, szczęście, chociaż zima nie jest porą roku której jestem zwolenniczką to bardzo kocham święta, więc jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT<3, a zapomniałabym udanego sylwestra, wspaniałej zabawy i pijanych gości, xx – Molly

Tak więc ja życzę wam białych świąt (u nas jest śnieg, Molly, zdążyło napadać) , wymarzonych prezentów, trochę odpoczynku od szkoły, problemów itp. Żebyście spędziły te święta w jak najlepszej atmosferze, z najlepszymi ludźmi,  i żeby całe jedzenie poszło w cycki! Wszystkiego, co najlepsze, miłości, szczęścia, radości, uśmiechu na twarzy na najbliższy rok. Życzę wam, jak i również sobie koncertu naszych idoli w Polsce, bo to chyba jedno z moich największych marzeń, żeby każda z was ich poznała i wyruchała, gdyby to tylko było możliwe! Jeżeli tak jak ja jesteście forever alonami, to życzę wam też, żebyście zakochały się ze wzajemnością w jakimś cudownym chłopaku, na miarę naszych cudownych mężów. Najlepszej imprezy w Sylwestra i nawet jeśli nie macie żadnych planów, to trzymam kciuki, że to się zmieni i dla was 31 grudnia będzie najlepszym dniem w 2012 roku, tak więc pijanego sylwestra, świetnego 2013 roku, którego według Majów w ogóle nie powinno być. Może to znak, na to, że będzie najlepszy? Dobra, nie rozpisując się jeszcze raz wesołych świąt i spełnienia marzeń, bo według mnie one są najważniejsze! - Effy

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 7.

muzyka


Sophie.


Grudzień. Ten miesiąc chyba każdemu przyjemnie się kojarzy, w końcu tyle rzeczy się w nim dzieje. Święta, Sylwester, zakończenie roku, czas podsumowania ubiegłych 12 miesięcy i plany na następne. Siedziałam w salonie, z moim młodszym bratem. Zwykły sobotni poranek. Tak naprawdę to czekałam, na samochód, gdyż dzisiaj ja, moje przyjaciółki, Liam, Louis, Niall, Harry i Zayn  jedziemy na małe świąteczne zakupy. Zanim się obejrzymy będą święta, więc to idealny czas na przygotowania. Zawsze trzeba  robić wszystko spokojnie i nie spieszyć się. Wtedy będzie się perfekcyjnie przygotowanym. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu, co oznaczało, że samochód czeka już pod moim domem. Wstałam z kanapy, wzięłam torebkę i ruszyłam w stronę drzwi. Założyłam kurtkę, czapkę, rękawiczki, szalik i pożegnałam się z mamą. Mimo, że jeszcze nie spadł śnieg to na zewnątrz było dość zimno i mroźno. Mam wielką nadzieję, że choć raz w Londynie w święta spadnie śnieg zamiast deszczu. Podeszłam do czarnego, sportowego samochodu i otworzyłam drzwi. W środku siedział Louis, Eleanor, Liam i Niall. Effy, Molly, Zayn i Harry pojechali samochodem Stylesa i spotkamy się z nimi na miejscu.
- Hej – uśmiechnęłam się do wszystkich,
- Co masz zamiar kupić? – zapytała się mnie El,
- Prezent dla mamy, taty, mojego brata, Li, Effy i sama nie wiem komu jeszcze – odpowiedziałam zgarniając włosy za ucho,
- Świąteczne zakupy są najlepsze! – zaśmiał się Tomlinson,
- Święta Bożego Narodzenia są najlepsze – poprawił Louisa prowadzący samochód Niall – to taki fajny
czas, wiecie, wszędzie radość, miłość
Resztę drogi spędziliśmy na przeróżnych propozycjach prezentów dla naszych przyjaciół, rodziców i rodzeństwa. Gdy dojechaliśmy do centrum handlowego było kilka minut po dwunastej. Wyszliśmy z samochodu i weszliśmy do galerii. W środku przy ogromnej choince czekała na nas reszta. Molly i Effy rozmawiały między sobą, Harry stał obok zamyślony, a Zayn rozmawiał z kimś przez telefon. Przywitałam się z przyjaciółmi i tak rozpoczęły się nasze zakupy. Lubię kupować prezenty bliskim, ale tylko wtedy gdy jestem stuprocentowo przekonana co chcę kupić. Innym razem, to katastrofa. Wybrałam dla mamy sweter, dla taty zegarek, a dla mojego brata nową grę komputerową. Najgorsze przede mną, czyli czas wybrać prezenty dla moich przyjaciółek. Rozdzieliłyśmy się na jakiś czas po różnych sklepach, więc przy sobie miałam jedynie Liama. Chodziliśmy od sklepu do sklepu milcząc. Oboje nie wiedzieliśmy o czym mamy rozmawiać. Co jakiś czas zamienialiśmy kilka słów, żeby tylko podtrzymać tę ‘pogawędkę’. Lubię Liama, bo jesteśmy do siebie podobni. Oboje nie jesteśmy postrzegani za bardzo rozrywkowych, nie przeszkadza nam cisza i zachowujemy się dość poważnie. W końcu w jednym ze sklepów coś mi się spodobało. Dla Molly wybrałam kolczyki i piękną torebkę. Jest w jej stylu i wydaje mi się, że powinna być zadowolona. Natomiast Effy kupiłam sukienkę. Wiem, że będzie w niej ślicznie wyglądać, pasuje do niej. Payne kupił każdemu z chłopaków jakieś małe drobiazgi i jego zakupy dobiegły końca.  Mi jeszcze pozostał prezent dla Liama i Nialla, ponieważ wiem, że oboje mi coś wybierali. Po trzech godzinach męczących zakupów wszyscy spotkaliśmy się w umówionym wcześniej miejscu. Widziałam, że Zayn kupił Molly zawieszkę z różowym flamingiem, ponieważ to te zwierzęta brunetka lubi najbardziej. Jej fascynacja mnie śmieszy, ale jestem pewna, że spodoba jej się ten prezent. Ona natomiast do swojego prezentu dla Malika dokupiła obudowę na iPhona z napisem: Fuck me, I’m famous. Bardzo inspirujące, tak sądzę. Dla Effy kupiła sweter i album, który pewnie później wypełni naszymi wspólnymi zdjęciami . Fajny pomysł. Effy natomiast pokazała mi tylko zegarek, który kupiła Harremu. Reszcie chłopaków wybrała jakieś drobiazgi.  Dochodziła już piętnasta, więc każdy zrobił się głodny. Wszyscy chcieli wracać już do domu. Zatrzymał mnie tylko Liam, który zaprosił mnie na kawę. Bez zastanowienia zgodziłam się, ponieważ gdybym odmówiła mojemu przyjacielowi, to pewnie zrobiłabym mu przykrość. Pożegnaliśmy się z resztą i ruszyliśmy w stronę Starbucksa, który znajdował się na końcu korytarza. Gdy weszliśmy do środka poczułam przyjemny zapach kawy, ciastek i mandarynek, co kojarzyło mi się ze świętami. Wszędzie wisiały zielone i czerwone ozdoby świąteczne. Po prawej stronie stała wielka kolorowa choinka. Usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików i zdjęliśmy kurtki. Zamówiliśmy po kawie i zaczęliśmy rozmawiać. Nadal poznajemy się z chłopakami, więc rozmawiamy na wiele różnych tematów. Tym razem Liam rozpoczął pogawędkę na temat świąt. Opowiadaliśmy sobie nasze śmieszne wspomnienia z dzieciństwa związane z tym dniem.
- Kiedyś marzyłem, żeby dostać gitarę. Miałem nadzieję, że rodzice kupią mi ją. Ciągle im o tym nawijałem. Gdy przyszły już święta i prezenty leżały pod choinką wbiegłem do salonu z nadzieją, że tam znajdę gitarę. Od razu rzuciło mi się w oczy ogromne pudełko, na kształt gitary. Byłem taki szczęśliwy! Wiedziałem, że znajdę tam mój wymarzony prezent. Moje szczęście było wręcz niewyobrażalne! Szybko otworzyłem pudełko i… okazało się, że w środku są tylko cymbałki. Cymbałki! Moi rodzice naprawdę się wtedy nie popisali – opowiadał poruszony Liam z wściekłością w oczach, oczywiście była ona tylko udawana, ponieważ Payne to jeden z najspokojniejszych ludzi jakich znam.
- Ojej – zaśmiałam się, gdy skończył mówić
Muszę jednak przyznać, że jeśli chodzi o humor to jego blond przyjaciel ma dużo zabawniejsze historie i jest śmieszniejszy. Do Liama mniej to pasuje.
- Masz śliczny uśmiech – spojrzał mi w oczy, a ja odwróciłam wzrok ponieważ mój przyjaciel właśnie mnie zawstydził,
- Dziękuję – odpowiedziałam cicho
- Rumienisz się – zaśmiał się – Jesteś słodka
Wtedy zapadła niezręczna cisza i oboje nie wiedzieliśmy co odpowiedzieć. Nie chciałam jej przerywać, bo nawet nie miałam pojęcia jak. Czułam się trochę głupio. Wzrok miałam utkwiony w moją kawę i na niej próbowałam skupić całą moją uwagę. Po jakimś czasie Liam miał zamiar w końcu się odezwać, ale przeszkodziły mu dwie dziewczyny, które podeszły do naszego stolika.
- Cześć, jestem Ally a to moja przyjaciółka Grace – powiedziała rudowłosa dziewczyna, przedstawiając blondynkę,
- Hej – uśmiechnął się do nich Liam, w końcu był do tego przyzwyczajony.
- Jesteśmy twoimi fankami! Byłyśmy już na trzech koncertach, w przyszłym roku mamy bilety na dwa następne. Kochamy was i wiemy o was wszystko. Jesteście częścią naszego życia! Nawet nie wiesz, co czujemy w tej chwili gdy mamy okazję rozmawiać ze swoim idolem. Dziękujemy, za wszystko Liam – zaczęły opowiadać, a ja uśmiechałam się gdy mówiły, to chyba fajna sprawa być taką fanką,
- Dzięki dziewczyny, wy też jesteście wspaniałe – podniósł się Liam – Chcecie zdjęcie?
- Jasne! – pisknęła blondynka, która podała mi swój telefon
Zrobiłam im kilka zdjęć następnie Liam wyjął swój telefon i zaobserwował dziewczyny na twitterze. Gdy już odchodziły zwróciły się ostatni raz do Payna
- Wiesz, Liam. Nie chcemy się wtrącać i wiemy, że to twoje życie, ale… - zaczęła Ally
- Ale wszystkie directionerki tęsknią za Danielle. Byliście naprawdę wspaniałą parą. Ona jest idealna! Taka śliczna, miła. Widać, że cię kochała. Nie będziemy się pytać, czemu tak nagle się rozstaliście, ale pomyśl jeszcze na ten temat. Może nie wszystko stracone? Wszyscy kochają Lanielle i nie wierzę, że ono już nie istnieje.  Dla mnie to właśnie była definicja miłości. Wierzyłam, że kiedyś znajdę chłopka, który będzie kochał mnie tak jak ty Dan, a ja będę go kochała tak jak ona ciebie.  – skończyła Grace,
- Rozumiem, że tęsknicie za tym związkiem i w ogóle, ale musicie wiedzieć, że to moje życie. Stało się i nie sądzę, że jeszcze kiedyś do siebie wrócimy. To dla mnie tez jest trudne, uwierzcie. Jednak teraz zaczynam wiele rzeczy od nowa i mam nadzieję, że mi się uda – spojrzał na mnie ukradkiem – i chciałbym, żebyście wy i inni fani zawsze we mnie wierzyli i chcieli mojego szczęścia. A z resztą sam sobie poradzę – uśmiechnął się do nich,
- W takim razie trzymamy za ciebie kciuki i życzymy spełnienia marzeń – odpowiedziała cicho,
- Właśnie. W takim razie jak masz na imię? – zwróciła się do mnie jedna z nich
- Sophie – odpowiedziałam zdziowna,
- Mamy nadzieję, że nie skrzywdzisz Liama. Jesteś wielką szczęściarą. Musisz być wspaniałą osobą! Nie zmarnuj tego. On może uczynić cię najszczęśliwszą dziewczyną na świecie,
- Ale nie… nie, nie, nie – zaczęłam się tłumaczyć – Jesteśmy tylko przyjaciółmi – zaczęłam się tłumaczyć,
-Na razie jesteśmy tylko przyjaciółmi – poprawił mnie Liam,
- Dobrze to my już was zostawimy, dzięki za poświęcenie czasu i do zobaczenia Liam – pożegnały się pokazując mu, że trzymają za niego kciuki, byłam trochę zirytowana i wystraszona, Liam tylko się uśmiechnął i pomachał im na pożegnanie.
Napiłam się zamówionego przeze mnie napoju i próbowałam zebrać się na odwagę i zapytać się Payna, o tą Danielle. Nigdy nie słyszałam, żeby któryś z chłopców o niej wspomniał.
- Danielle to twoja była dziewczyna? – wreszcie zapytałam się,
- Tak – wyprostował się – Ale to już naprawdę przeszłość
- Opowiedz mi coś o niej – zaproponowałam,
- No to ma 24 lata. Jest tancerką. Ma kręcone włosy i ładny uśmiech. To fajna dziewczyna. Zakochaliśmy się w sobie w X Factorze. No i byliśmy parą prawie dwa lata. Rozstaliśmy się trzy miesiące temu. – powiedział z udawaną obojętnością,
- Czemy się rozstaliście? – wypytywałam,
- Wiesz, to była wspólna decyzja… po takim czasie bycia razem, coś się popsuło, wypaliło. To chyba nie jest „to”. Nie czuliśmy się tak jak kiedyś i po prostu postanowiliśmy to zakończyć.
- Z tego co mówisz, to był poważny i dość długi związek, a takich nie zakańcza się tak po prostu. Ty nadal ją kochasz – uśmiechnęłam się do niego,
- Nie. Naprawdę, uwierz mi, to już przeszłość – westchnął,
- Ja tam wiem swoje,
- A ja wiem, że teraz jest ktoś inny, kto mnie interesuje – uśmiechnął się,
- Te fanki mają racje. Powinieneś to jeszcze przemyśleć i porozmawiać z tą Danielle – dodałam,
- Zobaczymy. A teraz zmieńmy temat – zaproponował
Nie chciałam być wścibska, więc nic już nie mówiłam na temat jego byłej. Rozmawialiśmy na różne tematy, śmialiśmy się i żartowaliśmy, chociaż oboje myślami byliśmy zupełnie gdzie indziej.  Po jakiejś godzinie opuściliśmy kawiarnie i wyszliśmy z galerii. Liam zadzwonił po taksówkę. Najpierw samochód odwiózł mnie. W aucie siedzieliśmy cicho, oboje patrzyliśmy przez okna, przyglądając się zabieganym ludziom, sklepom i ozdobom świątecznym. To wspaniały i wyjątkowy czas. Nie mogę już doczekać się spędzenia tych dni z całą moją rodziną przy stole przy cudownej atmosferze. Mam nadzieję, że już niedługo ubierzemy choinkę i ozdobimy dom. Tak, święta to chyba zdecydowanie mój ulubiony czas. Nie jestem pewna tylko jednego -  co łączy mnie z Liamem. Czego on ode mnie oczekuje, a czego ja od niego chcę? Co czuje do swojej byłej dziewczyny? Czy to Payne, jest chłopakiem, którego naprawdę bardzo lubię? Czy powinnam szukać gdzie indziej? Te myśli nie dawały mi spokoju. Nie mogłam się na niczym skupić i w pełni ekscytować się świętami. Wiem jedno – muszę uporządkować wszystkie moje myśli i zdecydować co dalej.
- Jesteśmy na miejscu – odwrócił się do nas kierowca taksówki i serdecznie się uśmiechnął,
- To w takim razie do zobaczenia, Liam – uśmiechnęłam się do niego i otworzyłam drzwi od samochodu,
- Dziękuję za to, że poświęciłaś mi trochę więcej czasu. Zadzwonię, albo napiszę wieczorem. Do zobaczenia – uśmiechnął się,
Gdy weszłam do domu poczułam bardzo znajomy mi zapach. Mama w kuchni piekła moje ulubione świąteczne ciasteczka. To jej specjalność.  Na mojej twarzy pojawił się uśmiech i od razu zdjęłam buty, kurtkę i pobiegłam do kuchni.




prosimy o jedną rzecz. gdy przeczytacie rozdział, skomentujcie go. naprawdę to nie zajmuje wiele czasu, a dla nas jest bardzo ważne. jeżeli uda wam się i do poniedziałku będzie ponad 30 - 40 komentarzy to nowy rozdział dodamy w wigilię i specjalnie dla nas będzie on wyjątkowy i świąteczny. także do dzieła. piszcie co sądzicie! :)

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 6

muzyka



Molly

Stoję przed lustrem ubrana w czarne zakolanówki, krótkie dżinsowe szorty, obcisłą, czarną bluzkę włożoną w spodenki, czarne koturny, czerwoną marynarkę i przyglądam się swojemu odbiciu. Lubię swój wygląd, nienaganna uroda i idealna figura. Poprawiając już po raz ostatni makijaż usłyszałam dźwięk mojego iPhona, co oznaczało że mam już schodzić, wzięłam do ręki moją torebkę i udałam się w stronę wyjścia. Dzisiaj wszyscy, to znaczy chłopcy z 1D i nasza szkolna elita idziemy do klubu. Zjechałam windą na dół, wychodząc z wieżowca zauważyłam wszystkich moich znajomych i taksówki którymi mieliśmy udać się na imprezę. Bez zbędnych powitań wsiedliśmy do samochodów, jechałam razem z moimi przyjaciółkami.
- Nareszcie, ten tydzień to była jakaś udręka. – odezwała się Eff.
- Tylko zachowujcie się przyzwoicie, proszę. – dodała blondynka.
- My zawsze się tak zachowujemy. – odpowiedziałam, co spowodowało niekontrolowany napad śmiechu z naszej strony. Po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu, opuściłyśmy samochód i rozglądając się dookoła szukałyśmy reszty taksówek, którymi przyjechali nasi znajomi. Dzisiejszy wieczór spędzamy w bardziej prestiżowym klubie, trzeba być na liście żeby wejść do środka jednak dzięki One Direction dostaniemy się tam bezproblemowo. Podaliśmy nasze nazwiska i weszliśmy do środka. Głośna muzyka wydobywała się z głośników, było tu dużo ludzi i chociaż była wczesna godzina niektórzy byli już ostro pijani. Siedzieliśmy w sektorze VIP na dwóch czerwonych, skórzanych kanapach przy dwóch okrągłych stołach z ciemnego szkła. Jeden zajmowała elita, drugi 1D, my siedziałyśmy na pograniczu tych stołów. Ten klub jest duży, dwupiętrowy i elegancki widać że przychodzą tu ludzie z klasą i kasą. Czułam się trochę nieswojo w takim miejscu, nie wiem czy mogę się normalnie bawić, czy tak wypada.
- Przynieść ci drinka? – zapytał się mnie Malik, z którym dzisiaj nie zamieniłam jeszcze słowa, kiwnęłam potwierdzająco głową. Kiedy spostrzegłam wracającego Zayna, nasi znajomi wstali z miejsc i podążyli w stronę parkietu. Chłopak usiadł obok mnie, odwróciłam się w jego stronę i skrzyżowałam nogi kładąc je na kanapie.       
- Wszystko okej? – zapytałam.
- Tak. – odpowiedział unikając mojego wzroku. – Jestem po prostu zmęczony.
Oparłam głowę o ramię Zayna i w tym samym momencie poczułam woń jego mocnych perfum połączonych z zapachem papierosów.
- Dlaczego z nią jesteś?
- Bo ją kocham. – odpowiedział opierając swój podbródek o moją głowę.
- Nie kłam Zayn.
- Może masz rację, może jej nie kocham, ale uśmiecham się przy niej, jestem szczęśliwy, spędzamy razem każdą wolną chwilę, rozumie kiedy nie mam czasu bo sama jest w zespole.
- A czy teraz jesteś szczęśliwy?
- Nie.
- Więc, coś musiało się stać.
- Bo wiesz, czasami zastanawiam się co jest dla niej ważniejsze, ja czy ta pieprzona kariera. Bo kiedy ja mam kłopoty, doła, jestem smutny, jej nie ma, bo jest coś ważniejszego w tym samym czasie.. – mówił powoli ale co chwile podnosił głos. - … wywiad, koncert, podpisywanie płyt, sesja czy przymiarka ubrań. Ja staram się zawsze znaleźć dla niej czas, chciałbym móc oczekiwać tego samego od niej. Sama słyszałaś co powiedziała jak graliśmy w butelkę, że kariera jest dla niej najważniejsza. Przepraszam za to co wtedy mówiła, przepraszam jeżeli w jakikolwiek sposób cie to uraziło.
- Wszystko w porządku i Zayn, nie możesz poświęcać się dla kogoś kto nie jest ciebie wart, dla kogoś kto nie stawia twojej osoby na pierwszym miejscy a powinien, kogoś dla kogo najważniejsza jest kariera, kogoś kto nie znajduje dla ciebie czasu i kogoś kto cie nie wspiera, nie pomaga ci, nie rozmawia z tobą i nie robi wszystkiego byś był szczęśliwy.
Podniosłam głowę, stykaliśmy się czołami podziwiałam jego czekoladowe tęczówki, a on wpatrywał się w moje zielone oczy. Czułam jego oddech na moich ustach, byliśmy tak blisko.
- Jak z mamą, Li? Jak się trzymasz? Pamiętaj, przede mną nie musisz udawać.
- Jak może być? Tak jak zawsze, pije, a ja krzyczę, płaczę, wywalam ją z domu. Nie daję rady… – przełknęłam ślinę… to mnie niszczy, rozpierdala, mam dość, wychodzę rano z domu wszystko jest okej, wracam, leży pijana w salonie, albo w sypialni, albo w ogóle jej nie ma, chodzi po klubach i albo wraca sama, albo przywozi ją policja, albo przyprowadza jakiś podejrzanych typów, którzy chcą ją tylko przelecieć i zostawić, ale ona tego nie rozumie. Budzę się wtedy, wyrzucam tych obleśnych kolesi z domu, czasami się buntują, krzyczą na mnie, popychają mnie. Boję się, ale co mam zrobić, wiem ze ona nie podda się leczeniu, wiem że już z tego nie wyjdzie, wiem że nie jest tak silna jak ja. Nie mam u kogo szukać pomocy, nie mam nikogo, jestem sama, siedemnastolatka z matką alkoholiczką. – przymknęłam powieki, poczułam łzy pod nimi, nie chciałam się rozpłakać nie tutaj, nie przy moich znajomych, nie przy nim. Oparłam głowę o klatkę piersiową Zayna.
- Wyciągnę cię z tego gówna, obiecuję. Nie pozwolę cię skrzywdzić.
Po tych słowach nie wytrzymałam, wstałam szybko z kanapy i pobiegłam do łazienki. Była pusta, weszłam do jednej kabiny, zamknęłam za sobą drzwi, usiadłam na sedesie. Oddychałam powoli, powtarzałam sobie w myślach „ uspokój się Molly, to nic nie da, nie płacz”, nie pomogło czułam jak po moich policzkach spływają łzy, jedna za drugą.
- Molly? – usłyszałam głos Effy. Moja przyjaciółka kucała przy każdej kabinie i sprawdzała po butach czy mnie przypadkiem w niej nie ma. Kiedy znalazła odpowiednią, bez pukania otworzyła drzwi i weszła do środka.
- Li. – dotknęła mojego policzka. – Nie płacz, Zayn mi powiedział, że tu jesteś.
- Rozmawialiśmy o mojej mamie i po prostu nie wytrzymałam, nie mogłam się przy nim popłakać. Wracaj na imprezę, zaraz przyjdę.
- Nie, idziemy razem. – wzięła mnie za rękę i wyciągnęła z kabiny. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam wycierać rozmazany tusz. Kiedy byłam już gotowa razem z Eff opuściłyśmy łazienkę. Podchodząc do stolików trafiłyśmy na ostrą wymianę zdań pomiędzy pijanym Robertem a Harrym.
- Odpierdol się od niej, jasne? Myślisz, że jak jesteś sławny i bogaty to możesz wszystko.
- O ile mi wiadomo to nie jesteście razem, a ona nie jest zainteresowana związkiem z tobą.
- Myślisz że ciebie zechce, jakiegoś pedała z zespołu dla dzieci.
- Uważaj na słowa.
- Co? Wielka gwiazda ma przed nami jakieś tajemnice, powiedz, jesteś w związku ze swoim przyjacielem, nie wydaje mi się że jego dziewczyna byłaby zadowolona.
- Czy ja ci w czymś przeszkadzam, naskakujesz na mnie bez powodu, obrażasz mnie, mój zespół, mojego przyjaciela i jego dziewczynę, jesteś zwykłym dupkiem. – przybliżył się do niego Harry. – Trochę kultury.
- Nie będziesz mnie pouczał. – Robert podniósł zaciśniętą dłoń w stronę Harrego i w tym samym momencie Effy stanęła pomiędzy nimi.
- Uspokójcie się. – krzyknęła.
Chłopcy zaczęli wymachiwać rękoma i krzyczeć na siebie. Po krótkiej chwili pojawiła się ochrona i rozdzieliła ich. Harry jak na gwiazdę przystało został w klubie, a Roberta wyrzucono. Słusznie, niepotrzebnie rozpoczął tą bezsensowną wymianę zdań, nie wiem co chciał osiągnąć.
- Harry bardzo cię przepraszam. – zwróciła się do bruneta moja przyjaciółka.
- Nic nie szkodzi. 
Harry i Eff podeszli do baru, siadając na wysokich krzesłach zamówili drinki i zaczęli rozmawiać. Widziałam że śmieją się, dogadują, dobrze czują się w swoim towarzystwie. Nasi znajomi wrócili na parkiet a razem z nimi ja i Zayn. Tańczyłam i wygłupiałam się z Sophie, która dzisiejszego wieczoru chyba dobrze się bawiła. Odwróciłam się na chwilę i zauważyłam Malika, przybliżyłam się do niego, stykaliśmy się ciałami i chociaż muzyka w klubie była szybka my poruszaliśmy się w swoim tempie.
- Już wszystko w porządku?
- Tak.
- Może wyjdziemy stąd?
- Co?
- Mam już dość imprezy na dzisiaj.
- Możemy iść do mnie.
- Mi pasuje.
- Tylko powiem F.
Moją przyjaciółkę znalazłam szybko, dalej siedziała z Harrym przy barze.
- Eff, ja i Zayn wychodzimy, idziemy do mnie.
- Okej.
- To do jutra. – pocałowałam moją przyjaciółkę i Harrego na pożegnanie, wzięłam swoją kurtkę, torebkę i wyszłam na zewnątrz gdzie czekał na mnie Zayn. Taksówka zawiozła nas pod wieżowiec, weszliśmy na górę i udaliśmy się do mojego pokoju. Jest to średniej wielkości pomieszczenie, na ścianach są poprzyczepiane różne zdjęcia, moje, dziewczyn, elity i fotografie wykonane przeze mnie. Usiedliśmy na łóżku, oparliśmy się o ścianę i patrzyliśmy przez okno.
- A gdzie jest twój tata? – zapytał po chwili Malik.
- Nie mam taty.
- Tak mi prz….
- Nie, to znaczy nie o to chodzi. Naprawdę chcesz wiedzieć? – zadałam retoryczne pytanie bo i tak znałam reakcje Zayna. – Moja mama wyjechała do Grecji, zakochała się tam w pewnym greku, pieprzyła się z nim i zaszła w ciąże, on nie chciał jej ani mnie. Od dziecka jestem nie chciana przez rodziców, przyzwyczaiłam się.
- Molly, gdyby twoja mama nie piła byłoby inaczej…
- Nie Zayn, ona pije bo pojawiłam się ja, bo wtedy zakończyło się jej cudowne, młodzieńcze, szalone życie, była w ciąży, nie mogła chodzić na imprezy, wyrywać facetów, a była bardzo ładna, wróciła do Londynu i urodziłam się ja, dla niej zniszczyłam jej całe życie, byłam najgorszą wpadką, problemem, pomyłką. Rozumiem, że nikt mnie nie chce, serio, przywykłam.
- Zasługujesz na miłość, opiekę, wsparcie, jesteś naprawdę interesującą osobą, ładna, szczera, wredna – zaśmiał się - … dlaczego nie masz chłopaka?
- Bo musiałabym powiedzieć mu, że moja mama jest alkoholiczką, a nie chcę.
- Mi powiedziałaś.
- Tak i do teraz nie wiem dlaczego.
- Może wiesz, że możesz mi zaufać.
- Wiem to i ufam ci.
Zamilkliśmy, Malik wyjął z kieszeni zapalniczkę i zaczął się nią bawić. Osunęłam się na łóżko i położyłam kładąc głowę na kolanach chłopaka.
- Przyjaciele. – powiedział. Kiedy chciałam coś dodać, on zaczął kontynuować. – Wiesz, najpierw są przyjaciele, wspierają się, spędzają razem czas, są jak rodzeństwo, pomagają sobie, a później, później jest miłość, najpotężniejsza ze wszystkich. – opuścił głowę by spojrzeć mi prosto w oczy.
- Sugerujesz coś?
- Podobno tak zawsze jest.
- Podobno.
- Dlaczego teraz to mówisz? – dodałam.
- Nie wiem, mój związek przeżywa kryzys i nie wiem czy go przetrwa, nie wiem nawet czy mam o co walczyć. Czy jest w ogóle po co walczyć? Nie wiem czy mam ratować ten związek, bo jeśli dla niej ważniejsza jest kariera a nie ja, to czy to wszystko ma sens?
- W tej sprawie nie mogę ci pomóc, to musi być wyłącznie twoja decyzja, zastanów się i wybierz.
- Mogę zapalić?
- Nie, nienawidzę jak ktoś pali i proszę cie uszanuj to.
- Okej.
Poczułam wibracje w kieszeni, wyjęłam iPhona, dzwoniła Eff.
- Halo?
- Li, mogę przyjść do ciebie na noc, nie mogę iść do Lou, a do domu to wiesz.
- Czekam na ciebie.
- Kocham cię, do zobaczenia.
Odłożyłam telefon na biurku i z powrotem położyłam się na kolanach Malika, kiedy tylko oparłam głowę o jego nogi, on zaczął mnie łaskotać.
- Zayn, proszę nie. – krzyczałam przez śmiech.
- Proszę, proszę.
Puścił mnie i położył się obok na łóżku.
- Ale masz śmieszny śmiech.
- Spadaj. – uderzyłam go lekko ręką, za co on, przygniótł mnie swoim ciałem i ponownie zaczął łaskotać. Nienawidzę tego, ale Zaynowi sprawiało to przyjemność, śmiał się ze mnie, kiedy to ja krztusiłam się własnym śmiechem. W końcu puścił mnie, leżeliśmy i wpatrywaliśmy się w sufit na którym również były po przywieszane zdjęcia.
- Wiesz czego tu brakuje? – zapytał Malik wskazując na sufit. Podniosłam pytająco brwi.
- Naszego wspólnego zdjęcia.
Chciałam coś powiedzieć ale w tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi, pomyślałam że to Effy, zeskoczyłam z łóżka i szybkim krokiem udałam się do wejścia.
- Mamo. – to jedno słowo wydobyło się tylko z moich ust. Megan weszła do środka z jakimś młodym chłopakiem, który zapewne dzisiejszej nocy chciał ją zaliczyć. Chłopak położył ją na kanapie w salonie i zaczął zdejmować jej ubrania.
- Co ty kurwa robisz? – zapytałam zszokowana.
- Nie wtrącaj się mała.
- Wypierdalaj z mojego domu.
- Twoja matka mnie tu zaprosiła, więc chyba mogę zostać.
- Nie wydaje mi się, wypierdalaj. – kiedy wypowiadałam te słowa w salonie pojawił się Zayn.
- Nie słyszałeś, masz wyjść. – zwrócił się do chłopaka mój przyjaciel - Wypierdalaj. – powtórzył moje słowa Malik, wziął chłopaka za ubrania i wyrzucił go z mieszkania. Kiedy chciał już zamykać drzwi na moim piętrze pojawiła się Effy z Harrym.
- Co tu się dzieję? – zapytał brunet.
- Ja pierdolę – schowałam twarz w ręce.
- Li – dotknęła mojego ramienia F.
- On też musi o wszystkim wiedzieć? - krzyczałam. - Nie chcę, zaraz dowie się reszta, będą mieli mnie za jakąś patologię, czy chuj wie co. To była moja tajemnica, ukrywałam to przed wszystkimi, a teraz kolejna osoba z zewnątrz, w dodatku wielka gwiazda się o tym dowiaduję. Nie chcę, to moje życie i moje problemy, będzie miał mnie za jakiegoś śmiecia. Kurwa mać. – odwróciłam się napięcie i skierowałam w stronę mojego pokoju.
- Molly, zaczekaj. – usłyszałam głos Zayna i jego kroki.
- Co się tu dzieję? – powtórzył swoje pytanie Harry zwracając się tym razem do mojej przyjaciółki. Wbiegłam do mojej sypialni i rzuciłam się na łóżko. Zayn położył się obok mnie i przytulił mnie do siebie.
- Ciiii….. Nic się nie stało. Harry nic nikomu nie powie, możesz mu zaufać, pomożemy ci. A teraz śpij, jak się obudzisz zadzwonię do ciebie, a teraz śpij.




waszym zdaniem jak potoczą się losy Molly i Zayna? Zostaną parą, czy tylko przyjaciółmi? Co do rozdziału miałam wiele wątpliwości, tyle razy chciałam go zmienić, mi osobiście się nie podoba, ale oceńcie sami - Molly

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 5.

muzyka

Effy



Biologia to jedna z najbardziej nudnych i stresujących lekcji. Siedziałam w przedostatniej ławce czekając na dzwonek. Patrzyłam się w tablicę udając, że uważam na to co mówi mój nauczyciel. Tak naprawdę to byłam pogrążona w moich myślach, jak zawsze. Nikt nigdy nie dowie się co mam w mojej głowie. Nikt nigdy nie dowie się jaka naprawdę jestem. Sama tego nie wiem i zazdroszczę ludziom, potrafiącym być po prostu sobą.
- Za ile dzwonek? – odwróciłam się i zapytałam Andy'ego, jednego z dziwnych ludzi w mojej klasie. Niestety dziewczyny chodziły do innych klas. Cała nasza elita była w różnym wieku i porozdzielani byliśmy wszędzie. Ja akurat chodziłam na te zajęcia z Amber, która siedziała przede mną,
-  A nie potrafisz sprawdzić godziny w swoim telefonie? – kiwnął głową,
- Potrafię, ale chyba, kurwa, pytam się jasno i wyraźnie za ile dzwonek, a nie która godzina – uniosłam brew
- Siedem minut – odpowiedział, a ja odwróciłam się bez słowa,
Rozejrzałam się po mojej klasie. Ci ludzie mnie przerażają, irytują i mam ich serdecznie dość. Jedyne na co czekam to wakacje. Wtedy widuję tylko tych znajomych, których lubię i z którymi dobrze się bawię. A tu? Tutaj siedziały odludki, które uważały się za nie wiadomo kogo, mimo, że nikt ich nie lubi i wszyscy się z nich śmiali. Kilku bogatych dzieciaków, którym rodzice spełniają każde życzenia, którzy zawsze dostają to czego chcą. Dwie najlepsze „przyjaciółki”, jedna ładniejsza, popularniejsza i przez wielu postrzegana jako ta fajniejsza. Pomiata ona drugą i wykorzystuje, rozkazując jej. Kujony, które próbują zabłysnąć przed innymi i pokazać jak bardzo fajne są. Dla ścisłości – nie wychodzi im. Jest też mała grupka pustaków, dla których najważniejsze jest to, że są ładne i dzięki temu mają nieskończenie wiele przywilejów. Paczka kumpli, którzy gadają tylko o piłce nożnej i grach komputerowych. Jest też Amber, czyli typowa popularna dziewczyna, ładna, modnie ubrana, ma chłopaka. I wśród tych ludzi jestem ja. Inni szybko opisaliby mnie jako uśmiechnięta, gadatliwą, trochę szaloną dziewczynę. Ja jednak nie wiem kim jestem i to mnie przeraża. Mogę się uśmiechać, ale wcale nie jestem szczęśliwa, mogę się śmiać przez łzy, czasem chcę pomóc komuś zupełnie bezinteresownie, a czasem jestem za wredna i ranię innych. Nienawidzę tego w sobie, w ogóle nienawidzę siebie. Chciałabym się zmienić i odnaleźć moje prawdziwe „ja”, ale ono chyba nie spodobałoby się innym. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek. Spakowałam książkę i zeszyt do torby i szybko wyszłam z klasy, nie patrząc na nikogo. Za drzwiami dogoniła mnie Amber i bez słowa zmierzałyśmy na korytarz do naszych szafek. Stała tam już Molly i Jay, którzy się z czegoś, lub kogoś śmiali.
- Nareszcie – uśmiechnęłam się do Li,
 Chwilę po tym, podszedł do nas Daren, który obdarował Amber czułym pocałunkiem. Patrząc na nich zrobiłam krzywą minę i wytknęłam język, na co Jay wybuchnął śmiechem.
- Nie bądź taka zazdrosna, o to, że oni są szczęśliwą parą, a ty nikogo nie masz – podszedł do nas Robert, który zwracając się do mnie serdecznie się uśmiechał,
- Spierdalaj – odwzajemniłam jakże szczery uśmiech,
Chwilę po nim pojawiła się Sophie i dziewczyny, który były jeszcze w łazience. Założyłam czapkę i kurtkę, poprawiłam włosy, a usta musnęłam delikatnym błyszczykiem.
- Już? – zwróciłam się do Molly i Sophie, który jeszcze się ubierały,
- A wy gdzie dzisiaj wychodzicie? – zapytała się nas Melanie,
- Idziemy na koncert – wyprzedziła mnie Molly,
- Niby kogo – parsknął Robert,
- Chłopaków? Zaprosili nas – odpowiedziałam od niechcenia
- No nie mów, że chcecie słuchać tych beznadziejnych piosenek. Przecież oni nawet nie umieją śpiewać, a ich fanki, kochają ich za wygląd. I szczerze, to są chyba ślepe, bo nie ma w nich nic szczególnego 
- Ale zauważ, że to są nasi kumple, a my nie jesteśmy ich fankami, i lubimy ich za to jacy są a są fajni, nawet bardzo i mam w dupie twoje zdanie. Sama ocenię, czy umieją śpiewać czy nie, gdy zobaczę ich występ na żywo – spojrzałam mu prosto w oczy – a musisz wiedzieć, że nie mogę się doczekać, OMG! – pisnęłam robiąc mu na złość,
- Ostatnio często się z nimi widujecie – podsumowała Kate,
- Bo ich lubimy, nas jakoś nie obchodzi, że są sławnym zespołem. Ważne, że dobrze się z nimi bawimy. Wy nie macie jakiś innych znajomych? Macie, no właśnie, więc nie rozumiem w czym problem – powiedziała Molly,
- Dobra skończmy. Cieszmy się, tym wtorkowym popołudniem i wyjdźmy już z tej szkoły – uspakajała wszystkich Sophie
Założyłam torbę na ramię i ruszyłam w stronę wyjścia bez słowa. Mocno pchnęłam drzwi. Kiedy wychodziłam na zewnątrz wiatr zaczął targać moimi włosami i poczułam powiew zimna na mojej twarzy. Zatrzymałam się odgarniając włosy i czekając na resztę.
- Co teraz robicie? – zapytała się Melanie,
- Nie wracamy do domu. Umówiłyśmy się z chłopakami, że któryś z nich po nas przyjedzie i  będziemy z nimi na próbach, a dopiero później zobaczymy koncert – wyjaśniła Sophie,
- Przyjadą tu? – uniósł brew Robert
- A co głuchy jesteś? – zwróciłam się do niego,
- Nawet już przyjechali – uśmiechnęła się Molly i pociągnęła mnie za rękaw
- Pa – pożegnała się z resztą Sophie,
Ja i Molly machnęłyśmy tylko rękoma i szybko zbiegłyśmy po schodach. Na parkingu stał czarny, duży samochód, a na jego masce siedział blondyn. Niall miał na sobie czarne dresowe spodnie, białą koszulkę na krutki rękaw oraz czarne vansy.
- Cześć dziewczyny – uśmiechnął się do nas
Podeszłyśmy do niego, a on w tym samym czasie wstał. Przywitałyśmy się, całując w policzek. Staliśmy chwilę przed samochodem rozmawiając. Gdy się odwróciłam spostrzegłam naszą paczkę, która bacznie się nam przyglądała. Uśmiechnęłam się do nich, po czym wsiadłam do samochodu. Ja i Sophie siedziałyśmy z tyłu, a Molly z przodu, obok Nialla.
- Denerwujecie się przed koncertami? – zapytałam się,
- Zazwyczaj nie, ale dzisiaj wystąpimy przed takimi ładnymi dziewczynami, więc może być różnie – odwrócił głowę i zaśmiał się,
- Niall! Patrz na drogę – puknęła go w rękę Molly, na co ja wybuchłam śmiechem
- Całe życie z wariatami – powiedziałam sama do siebie,
Po jakiś trzydziestu minutach dojechaliśmy do Areny, w której chłopcy mieli dać dzisiaj koncert. Wyskoczyliśmy z samochodu i weszliśmy tylnym wejściem. Przed budynkiem zaczynały zbierać się już fanki, mimo tego, że była dopiero szesnasta, a koncert miał zacząć się o dwudziestej. Na scenie stał Liam, Zayn, Harry i Louis, którzy jak zwykle się wygłupiali. Tańczyli, śpiewali, śmiali się. Całe One Direction.
- Na koncercie, będziemy normalni. Obiecuję – szepnął do nas Niall, chyba zależało mu żeby nam się spodobało,
- O! Hej! – Louis nas zauważył i zszedł ze sceny, aby się przywitać, a reszta ruszyła za nim,
- Gotowe? – zaśmiał się Liam,
- Nie możemy się doczekać – odpowiedziała mu Sophie,
Weszłyśmy na scenę. Stałyśmy na niej z piątką sławnych piosenkarzy i patrzyłyśmy się w stronę pustej jeszcze widowni. Ich życie musi być cudowne. Wszystkie marzenia są w zasięgu ręki, tak łatwo je spełnić. Mają miliony fanów i robią to co naprawdę kochają. Występują na różnych scenach, na całym świecie. To musi być niesamowite. Stałam obok mikrofonu i rozmyślałam na temat koncertu, kiedy podszedł do mnie Styles.
- I jak tam? – zaśmiał się
- Dobrze, dobrze. A u ciebie co słychać?  – uśmiechnęłam się,
- No wiesz w sumie to nic ciekawego. Kolejny koncert. Nudy.
- No tak, przepraszam, rzeczywiście koncert na tej scenie przed tak dużą publicznością to nic takiego –  zaśmiałam się i przewróciłam oczami – Dla tych dziewczyn, które dzisiaj was usłyszą i zobaczą to dzień, o którym marzą dniami i nocami, to najlepszy dzień w ich życiu,
- Wiem i nie zawiodę ich – uśmiechnął się,
Chwilę później wraz z Molly i Sophie usiadłyśmy na widowni, w pierwszym rzędzie. Chłopcy musieli omówić ostatnie układy i tak dalej, nie zagłębiałyśmy się w szczegóły. Z torby wyjęłam iPhona i zrobiłam zdjęcie naszych uniesionych nóg, oraz rozmawiających w tle chłopaków. Zawsze lubiłam robić takie bezsensowne zdjęcia. Szybko wstawiłam je na twittera i odłożyłam telefon. Molly i Sophie zawzięcie o czymś rozmawiały, więc wtrąciłam się do ich pogawędki.
- No, Effy ty ją przekonaj – zbulwersowała się Molly,
- Do czego? – podniosłam jedną brew,
- Molly gada, że podobam się Liamowi i że powinniśmy spróbować. Jezu, to już nie można być dla kogoś miłym – oburzyła się Sophie,
- Oj, ale Li ma rację. Chyba mu się podobasz, przynajmniej ja to tak widzę, a pasujecie do siebie idealnie, sama przyznaj.
Blondynka nic nie odpowiedziała, chyba dobrze wiedziała, że jest na przegranej pozycji.  Zmieniła temat, więc rozmawiałyśmy dalej. W końcu chłopaki musieli skończyć przygotowania na scenie i wejść za kulisy. Fryzury, ubrania – tak, to był czas na takie duperele. Poszłyśmy z nimi, gdyż tam była  moja siostra. Weszłyśmy do dużego pomieszczenia, w którym było  duże lustro, kilka wieszaków z ubraniami, toaletka, kanapa, fotele i krzesło, na którym siedział Louis. Lou czesała go i rozmawiała z nim.
- Cześć dziewczyny. Nie wiedziałam, że przyjdziecie dzisiaj na koncert – przywitała nas zdziwiona,
- Tak jakoś wyszło – podsumowałam i usiadłam na kanapie z moimi przyjaciółkami. Chwilę później dosiadł się do nas Niall, który jadł hamburgera.
- Zauważyłam, że dużo jesz i od razu cię polubiłam – zaśmiałam się,
- Dzięki, jedzenie to moja wielka miłość – odpowiedział z pełną buzią,
- Witaj w klubie – przybiłam z nim piątkę – tyle, że ty masz to szczęście, że możesz wpierdalać ile wlezie i nie przejmować się kaloriami,
- Proszę cię, Effy, nawet mi nie mów, że ty musisz, nie, nie chcę tego słuchać – zrobił oburzoną minę, ale nawet wtedy wyglądał słodko,
- Okej – odpowiedziałam cicho – Jesteś taki śmieszny, serio
- Cieszę się – szczerze się uśmiechnął – Irlandczycy tak mają – dodał, co spowodowało mój kolejny wybuch śmiechu,
- Co się tutaj dzieje? – wskoczył na kanapę Harry,
- Czy oni zawsze się tak zachowują? – Molly spojrzała na Lou, która tylko pokiwała głową,
- Jak z jakiegoś filmu, piątka wariatów – zaśmiała się sama do siebie Soph,
Po jakimś czasie do pomieszczenia weszło kilku ochroniarzy, którzy kazali udać się nam na nasze miejsca, gdyż zaraz będą wpuszczać fanki. Posłuchałyśmy ich. Gdy zobaczyłam te dziewczyny to uśmiechnęłam się sama do siebie. Każda z nich odbierała to inaczej, jedna skakała z radości, inna płakała, jeszcze inna była w wielkim szoku. W końcu zaraz poznają swoich idoli. Po niecałych dwudziestu minutach sala zapełniła się po brzegi, a koncert wreszcie się rozpoczął. Chłopaki szaleli na scenie i od razu widać było,  że mimo towarzyszącego im stresu, czuli się w swoim żywiole. Skakali, tańczyli jakieś śmieszne układy choreograficzne, o ile można było to tak nazwać, śmiali się, odpowiadali na pytania fanów. W sumie po tym koncercie, nie dziwię się, że są tak popularni. Mają świetne głosy oraz bardzo fajne piosenki.
- Zajebiści są – krzyknęła mi do ucha Molly, która kołysała się w rytm muzyki
- Wiem! – odpowiedziałam, po czym zaczęłam nucić refren piosenki, który od razu wszedł mi do głowy,
Niestety koncert dobiegał powoli końca. Gdy chłopaki zaśpiewali przedostatnią piosenkę, wzięli do rąk mikrofony i zaczęli dziękować fanom, mówić im jak bardzo ich kochają i jak wspaniali są.
- Chciałem również dodać, że dziękujemy za przybycie naszym trzem wspaniałym koleżankom. Mamy nadzieję, że wam się spodobało! – powiedział uśmiechnięty Zayn,
- Właśnie, dzięki dziewczyny – wskazał na nas palcami Harry,
- Pozdrawiamy – wysłał nam buziaki Horan, na co wybuchłyśmy śmiechem
Ten dzień to była naprawdę dobra decyzja. Świetny koncert, mnóstwo zabawy i śmiechu. Tak chyba można opisać One Direction. Ale to nieważne bo teraz chcę lepiej poznać Liama, Nialla, Zayna, Harrego i Louisa, piątkę normalnych chłopaków.





przepraszamy, że tak późno, następny będzie szybciej :) pytanie: co byście zmienili w naszym opowiadaniu?