środa, 27 lutego 2013

Rozdział 18

muzyka,


Molly,





Jestem nieobecna, wszystko co się dzieję jakby w ogóle nie dotyczyło mnie. To jakaś chora, niestworzona historia. Chciałabym zasnąć i obudzić się jak to wszystko się skończy. Potrzebuję spokoju, chwili wytchnienia, odpoczynku. Siedząc w fotelu, przykryta kocem z herbatą czytam książkę. Dzisiaj odcięłam się od rzeczywistości, od świata który mnie otacza. Chce być sama. Jednak wiem, że to niemożliwe, mój spokój został naruszony. Usłyszałam dzwonek do drzwi i głos Jaka. 
- Dzień dobry, pani Parker.
- Witaj Jake, jest u siebie. – po chwili słyszałam kroki mojego chłopka, który zmierzał do mojego pokoju. Spojrzałam jeszcze raz na otwartą książkę i westchnęłam głośno. Szatyn podszedł od tyłu i schylając się pocałował mnie w policzek.  Usiadł na łóżku naprzeciwko mnie.
- Nie przeszkadzam? – przymknęłam powieki i nic nie odpowiedziałam. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach przodem do niego. Pocałowałam go w usta i zaczęłam odpinać guziki jego koszuli.
- Molly, twoja mama tu jest. – mówił bez przekonania głośno oddychając, kiedy całowałam jego szyję i nagi tors. 
- Wychodzi. – spojrzałam na niego. Zatopił ręce w moich włosach, zaczął jeździć swoim językiem po mojej szyi. Podniosłam ręce do góry a on jednym ruchem ściągnął ze mnie koszulkę.  Już po chwili nasze spodnie również leżały na podłodze.  Jeszcze raz pocałował mnie w usta.
- Zapomniałam, jesteśmy zaproszeni na grilla do Harrego. – posłałam mu przepraszający uśmiech.
- On też tam będzie? – chłopak spojrzał na mnie z góry.
- Kto?
- Zayn.
- Tak.
- Najpierw jedziecie razem na narty a teraz wspólna impreza.
- Przypomnę ci, że ty też na nią idziesz i to ty jesteś moim chłopakiem. – obdarzyłam go serią pocałunków i wstałam z jego kolan. W samej bieliźnie stałam naprzeciwko mojej szafy.
- Jak zwykle nie mam się w co ubrać. – Jake podszedł do mnie i spojrzał mi przez ramie zaglądając do szafy wypchanej ubraniami.
- To załóż. – pokazał na zielone rurki, białą bokserkę tego samego koloru vansy i bluzę galaxy. Obdarowałam go uśmiechem, wzięłam wybrane ubrania i weszłam do łazienki. Ubrałam się, podkreśliłam rzęsy tuszem a policzki różem i przejechałam włosy prostownicą.
- Idziemy? – zapytałam. Szatyn potwierdzająco kiwnął głową i wziął mnie za rękę. Opuściliśmy wieżowiec i skierowaliśmy się w stronę samochodu mojego chłopaka. Kiedy znaleźliśmy się już przy porsche, Jake oparł mnie o maskę samochodu a sam przywarł do mnie ciałem patrząc na mnie z góry.
- Nic się nie wydarzy, prawda. Ten wieczór niczego nie zmieni?- kiwnęłam potwierdzająco głową. – Obiecujesz?
-  Obiecuje. – pocałował mnie ostatni raz i wsiedliśmy do samochodu. Dojechanie do domy Harrego zajęło nam dwadzieścia minut, kiedy znaleźliśmy się już na miejscu zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż ktoś nam otworzy. Po chwili za drzwiami pojawił się uśmiechnięty Styles.
- Fajnie, że jesteście. – pocałował mnie w policzek i uścisnął dłoń szatyna. Weszliśmy do środka.
- Idźcie do ogrodu, wszyscy już tam są.
- Okej. – Jake przez cały ten czas nie chciał puścić mojej ręki. Przeszliśmy przez balkonowe drzwi i znaleźliśmy w się w dużym, zadbanym ogrodzie. Puściłam rękę mojego chłopka i jak małe dziecko pobiegłam w stronę moich przyjaciółek. Rzuciłam się od tyłu na Effy.
- Molly. – uśmiechnęła się moja przyjaciółka. Odwróciłam się i spojrzałam na Jake, stał chwilę zmieszany lecz po chwili podszedł do nas i przywitał się z wszystkimi.
- Li, wiesz kto tu jest? – odezwał się Louis, podając mi i mojemu chłopakowi piwo. Spojrzałam na niego pytająco.
- Edwards. – zrobiłam zniesmaczoną minę co wywołało nada śmiechu moich przyjaciół. Odwróciłam na chwilę głowę i zauważyłam Zayna wchodzącego do ogrodu. Jak zwykle wyglądał idealnie, miał na sobie czarne rurki, tego samego koloru skórzaną kurtkę, białą koszulkę a w ustach papierosa. Nienawidzę go całym sercem ale to nie zmienia faktu, że uważam go za najseksowniejszego chłopaka. I zawsze jego widok przyprawia mnie o dreszcze. On też zatrzymał  swój wzrok na mnie i przez chwilę mogłoby się wydawać, że się uśmiecha, lecz zaraz obok niego pojawiła się jego dziewczyna. Odwróciłam wzrok nie chcąc patrzeć na tę wywłokę. Oprzytomniałam gdy zauważyłam, że Jake mi się przygląda.
- Czemu tak na mnie patrzysz? – zapytałam.
- Tak po prostu. – pocałował mnie w czoło.
- Pomożecie mi. – usłyszałam wołanie Harrego. Razem z dziewczynami podniosłyśmy się i skierowałyśmy w stronę kuchni.
- Trzeba zabrać te sałatki, picia i szklanki. – spojrzał na nas. – Poradzicie sobie? – zaśmiałyśmy się i zabrałyśmy rzeczy, które przed chwilą wymienił nasz przyjaciel.  Postawiłam dwa dzbanki z piciem na stole przy którym siedział Malik ze swoją dziewczyną. Dzisiejszego dnia Zayn powstrzymał się od wszelakich komentarzy, w ogóle nie wchodził mi w słowa i nie odzywał się.
- Postaw to tam. – powiedziała Perrie, zwracając się do mnie.
- Jak ci coś nie pasuje, to sama przestaw. Jasne? – spojrzałam na nią. Spuściła wzrok z dezaprobatą i kiedy odwracałam się od niej z triumfalnym uśmiechem, usłyszałam za plecami.
- Szmata.
- Co powiedziałaś? – odwróciłam się automatycznie.
- Nic. – udawała zdziwioną.
- Nie jestem głucha, a tak na przyszłość powiedz mi to prosto w twarz bo i tak uwagi kogoś takiego mam głęboko w dupie.
Zayn w ogóle nie reagował na naszą wymianę zdań, był pogrążony w swoich myślach. Ciekawe o czym myśli? To pytanie przeleciała mi przez głowę. Przyjrzałam mu się uważnie i podeszłam do grilla przy, którym stali Liam, Louis, Jake i Effy. Podeszłam do mojej przyjaciółki i kiedy usłyszałyśmy dźwięk piosenki którą obie lubimy, zaczęłyśmy tańczyć, śpiewać i wygłupiać się. Przez cały czas śmiałyśmy się.
- Boże, jakie z was beztalencia. – podeszła do nas Edwards.
- Zapraszałyśmy cię tu? – Effy zadała retoryczne pytanie.
- Bo ty pięknie tańczysz, a i najlepiej śpiewasz to takie… - razem z Effy pokazałyśmy i zaśpiewałyśmy fragment DNA, na co wszyscy wybuchli śmiechem. Fioletowowłosa złapała mnie za ramię i pociągnęła.
- Nie pozwalaj sobie. – wysyczała.
- A co poskarżysz się swojemu chłopakowi? Który i tak ma cie w dupie, bo jesteś zwykłą dziwką, nic nie znaczącą szmatą. Tak skarbie, chcesz więcej prawdy? – zaśmiałam się.
- Zamknij się. – krzyknęła. – I to ja jestem lepsza.
Zaśmiałam się. – Lepsza, lepsza ode mnie? – dalej się śmiałam. – I uważasz, że on też tak twierdzi.. – pokazałam na Malika. - … nie przykro mi, on twierdzi, że to ja jestem zajebista, w końcu jakby tak nie było to by się ze mną nie przespał będąc z tobą.
- Co? – wykrzyczała na cały głos Perrie i spojrzała na swojego chłopaka, który stał zszokowany i nie wiedział co zrobić ani powiedzieć. W końcu otrząsnął się i zaczął iść w moją stronę z zaciśniętymi dłońmi.
- Ty kurwo, musisz niszczyć wszystko. Nie ty jesteś najważniejsza. – krzyczał.
Kiedy już myślałam, że Malik mnie uderzy pomiędzy nami stanął Jake.
- Zostaw ją. – krzyknął mój chłopak.
- Przecież to zwykła szmata, ostrzegałem cię, a ty dalej swoje. – Zayn zaczął się zbliżać. Szatyn położył mu ręce na piersi, Malik spojrzał na niego a po chwili uderzył go w twarz. Krzyknęłam przestraszona i odsunęłam się wpadając na Harrego. Jake zachwiał się lecz po chwili to on uderzył mulata w twarz. Zayn rzucił się na niego, przygniatając go swoim ciałem.
- Zostaw go. – krzyczałam. Chciałam podbiec do nich lecz kiedy chciałam się ruszyć zauważyłam że Styles trzyma mnie w swoim uścisku.
- Harry puść mnie. – krzyczałam przez łzy.
- Nie, może stać ci się krzywda. – mówił stanowczo mój przyjaciel.
Mój chłopak i były najlepszy przyjaciel bili się nie zważając na nic. Nie chciałam na to patrzeć odwróciłam głowę i schowałam twarz w przedramieniu Harrego. Po krótkiej chwili chłopaków rozdzielili Liam i Louis. Podbiegłam do Jake by sprawdzić czy nic mu nie jest, ale on odepchnął mnie i zaczął zakładać koszulę, którą zerwał z niego Zayn podczas ich rękoczynów.
- Jake. – wyszeptałam jego imię.
- Molly, myślałem, że jesteś fajną dziewczyną, bardzo cię polubiłem, ale zważając na twoją przeszłość i jakieś nierozwiązane sprawy z Zaynem, nie chcę być z tobą, nie chcę się tak bawić, to dla mnie za dużo.
- Jake, nie, poczekaj. – mówiłam przez łzy.
- Obiecałaś, że nic się nie stanie, kłamałaś. Żegnaj Molly. – odwrócił się napięcie i zaczął odchodzić.
- Jake. – jeszcze raz wypowiedziałam jego imię ale to nic nie dało. Odwróciłam się i zaczęłam szybkim krokiem iść w stronę Malika. Stanęłam przed nim i zaczęłam uderzać pięściami w jego klatkę piersiową.
- To wszystko twoja wina. To ty wszystko niszczysz. – płakałam. – Jesteś zwykłym dupkiem. Co ja ci takiego zrobiłam, pytam się co? Kurwa mać. Dlaczego musisz mnie niszczyć po raz drugi. – nie przestawałam uderzać w jego klatkę piersiową.
- Zasłużyłaś na to, Molly Parker. Na wszystko co cię spotkało.
- Nie. – wykrzyczałam i uderzyłam go z całej siły w i tak już podpuchnięte oko. Effy odsunęła mnie od mulata i mocno przytuliła, głaskała mnie po włosach próbując uspokoić.
Już po chwili siedziałam na fotelu w salonie Stylesa, przykryta kocem z włosami założonymi za uszy i rozmazanym makijażem. Harry i Effy siedzieli blisko siebie naprzeciwko mnie.
- Wszystko będzie dobrze. – powiedziała moja przyjaciółka.
- Nic nie będzie dobrze, Eff. – odpowiedziałam i zapadła cisza. – A co jeśli Zayn ma rację, że jestem zwykłą szmatą, nic nie wartą dziwką, że wszystko niszczę i rujnuje życie innym. Co jeśli on ma rację.
- Nie ma, mówił tak bo był zdenerwowany. – ciągnęła Effy.
-  On przecież cię kocha. – dodał Harry.
Odwróciłam od nich wzrok i wbiłam w ścianę na której mój przyjaciel poprzewieszał różne zdjęcia. Przymknęłam powieki i poczułam jak po moich policzkach spływają łzy. Wszystko spieprzyłam to wszystko moja wina. Zostałam sama, nie mam ani Jaka ani Zayna. Jestem beznadziejna i bezużyteczna. Wybuchałam histerycznym płaczem niczym małe dziecko. Usłyszałam jak Effy wstaje z łóżka by podejść do mnie, lecz po chwili siada poddając się bo wie, że i tak nic nie wskóra. Chcę być sama. Chcę odpocząć, pomyśleć. Zastanowić się. Zrozumieć. Zaakceptować. Zaufać. Żyć.



kilka osób prosiło nas abyśmy zrobiły zwiastun na nasz nowy blog, więc spróbujemy i powinien wkrótce się pojawić.
co sądzicie o tej całej sytuacji? Jake się dobrze zachował? dobrze, że Molly wyznała wszystkim swoją tajemnicę? macie jakieś pytania? :) zachęcamy do komentowania

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 17


muzyka

Effy


Siedziałam przy kominku przykryta kocem z kubkiem herbaty w rękach. Przyglądałam się widokowi zza okna. Ja, Molly, Sophie, Niall, Zayn, Liam, Louis i Harry postanowiliśmy wyrwać się z Londynu i wyjechać na narty do Włoch. Oczywiście jesteśmy tu głównie za sprawą chłopców, którzy długo nas do tego przekonywali. Zdecydowałyśmy się zrobić sobie kilka dni odpoczynku od szkoły i trochę się zrelaksować. Wynajęliśmy domek w górach, w dość spokojnej miejscowości. Nie żałuję tego pomysłu, mimo, że atmosfera panująca tu, nie jest idealna. Louis i Liam, zaraz po tym jak wracamy ze stoku zamykają się w pokojach i rozmawiają przez telefon lub Skype z Eleanor i Danielle. Dziewczyny nie mogły z nami przyjechać, El studiuje, a Danielle pracuje. Oprócz tego Molly i  Zayn omijają się szerokim łukiem, bo każda ich pogawędka może zakończyć się wielką awanturą. Poza tym, po pocałunku moim i Harrego wszystko się zmieniło. Przynajmniej ja czuję się trochę niezręcznie. Trudno jest dalej kontynuować przyjaźń z osobą, z którą poszło się za daleko, ale jednocześnie bardzo ci na niej zależy. Wzięłam duży łyk gorącego napoju rozmyślając o tym jak było przed poznaniem chłopaków. Ciągłe imprezy, nowe przelotne i można powiedzieć, że toksyczne znajomości. Alkohol, czasem i coś mocniejszego, seks. Teraz trochę tego żałuję, bo po poznaniu chłopaków, wiele zrozumiałam, nabrałam szacunku do samej siebie i trochę dojrzałam. Jednak czasu nie cofnę, stało się i już.
- Zbieraj się, mała – z moich myśli wyrwał mnie Niall, który wszedł do salonu i usiadł obok mnie,
- Gdzie? – zmarszczyłam czoło,
- Idziemy do pobliskiego baru. Zjemy pizzę, posiedzimy, wypijemy piwo, może dwa – uśmiechnął się,
- Ewentualnie siedem… - zaśmiałam się,
- Ale to ewentualnie – ponownie szeroko się uśmiechnął pokazując swoje białe zęby, na których znajduje się aparat,
- Musimy? Nie mam na to zbytnio ochoty – przykryłam się kocem,
- Daj spokój. Już można oszaleć siedząc cały wieczór w tym domu. Przecież to mały barek, a nie klub. Będzie spokojnie – przekonywał mnie,
- Spokój jakoś nie idzie z nami w parze,
- Ciocia?
- Co? – spojrzałam się na niego w ogóle nie wiedząc o co chodzi,
- Jakoś nie masz humoru… ciocia z Ameryki przyjechała? – wybuchł śmiechem,
- Nie! – klepnęłam go w ramię,
- Ok, to idź się już szykować,
Wstając od niechcenia, posłałam mu mroźne spojrzenie, jednak Niall, jak to Niall zareagował na to śmiechem. Poszłam do mojej sypialni, którą dzieliłam z Li i Sophie. Pokój był duży, w odcieniach beżu. Na drewnianej podłodze znajdował się biały, puszysty dywan. Na jednej ze ścian stała drewniana komoda z wielkim lustrem oraz drzwi prowadzące do naszej łazienki, na drugiej trzy duże okna oraz moje łóżko, obok którego znajdowało się łóżko Molly i łóżko Sophie. Na ostatniej ścianie stała wielka szafa oraz nasze torby, walizki i ubrania porozrzucane po fotelu i małej sofie. Gdy weszłam do pokoju Molly leżała na łóżku czytając książkę i pisząc smsy z Jakiem, a Sophie szykowała się, stojąc w lustrze.
- Niall mi powiedział, że podobno idziemy do baru, więc przyszłam się przebrać i ogarnąć – przywitałam się i od razu ruszyłam do szafy wyciągając z niej ubrania,
- Niall? Co mówił? – wypytywała Soph,
- Nic ciekawego – uśmiechnęłam się do niej,
- A w jakim jest humorze? – próbowała dalej,
- W dobrym. Jak to Niall, ciągle się śmieje – parsknęłam,
Zamknęłam się w łazience włączając kran. Obmyłam twarz zimną wodą, co trochę mnie orzeźwiło. Zdjęłam szare dresy i za dużą koszulkę supermana i stojąc w samej bieliźnie przyglądałam się sobie w lustrze. Szybko westchnęłam, przewróciłam oczami i zaczęłam się ubierać, nie zwracając w przeszkadzające mi odbicie w lustrze. Założyłam czarne obcisłe rurki, białą koszulkę z nadrukiem i czarną, skórzaną kurtkę, którą zimą noszę jako bluzę, delikatnie się pomalowałam i wyczesałam moje proste dziś włosy. Po jakiś 15 minutach byłam już gotowa i siedząc na fotelu czekałam na resztę.
- Ładnie wyglądasz – dosiadł się do mnie Styles,
- Dzięki – uśmiechnęłam się, poprawiając przy tym włosy, zawsze tak robię, gdy się zawstydzę – Ty też niczego sobie – powiedziałam do ubranego w ciemne jeansy i czerwoną koszulę w kratkę Harrego,
Gdy już wszyscy byli gotowi, założyliśmy kurtki i wyszliśmy do znajdującego się kilkanaście metrów od naszego domu baru. Mała knajpa nie wyglądała zbytnio atrakcyjnie. Weszliśmy do środka, gdzie tylko kilka stolików było zajętych. Głównie siedzieli tam jacyś faceci popijający piwo i głośno rozmawiający. Zajęliśmy swój stolik i zdjęliśmy kurtki.
- To co zamawiamy?! – blondyn zaczął z niecierpliwości pukać dłońmi w blat,
- Pizza? Kto ma ochotę na Pizzę? – zapytał Liam,
- Mi pasuje – kiwnęła głową Molly,
- Super – prychnął Zayn, którego Li zmroziła wzrokiem,
- Zayn, bądź tak miły i idź zamówić – klepnął go w ramię Louis, który prawdopodobnie powstrzymał Mulata i brunetkę od kłótni,
- Zamów jeszcze piwo. Każdy po piwie? – dodał Harry pytająco patrząc się na każdego z nas,
- Ale dziura – powiedziałam jakby sama do siebie,
- Jeszcze rozkręcimy tu imprezę – zaśmiał się Lou,
- Nie mogłoby być inaczej – dodał Harry,
Po dłuższej chwili kelnerka przyniosła nasze posiłki oraz 8 butelek piwa. Każdy bez słów zabrał się do jedzenia, w końcu byliśmy głodni. Siedziałam między Molly, a Sophie, obok której znajdował się Niall, później Liam, naprzeciwko mnie Harry, obok niego Zayn, a między Zaynem a Li siedział Louis.
- Sophie, podasz mi ten sos? – zwrócił się do blondynki Niall,
- Proszę – uśmiechnęła się do niego,
- Och, jak słodko – zaczął przedrzeźniać ich Lou,
Wszyscy wybuchli śmiechem, a Sophie od razu zrobiła się czerwona. Niall w sumie nie był lepszy, ale jakoś próbował kryć skrępowanie. Jacy oni są słodcy, takie dwa nieśmiałe dzieci.
- Poczekaj, zrobię wam zdjęcie – wyjęłam mojego iPhona i uśmiechnęłam się w stronę Horana i mojej przyjaciółki, która miała wzrok jakby chciała mnie zabić. Coś czuję, że sami to oni sobie nie poradzą.
- Effy… - puknęła mnie w nogę blondynka,
- Czekaj, wstawiam na twittera – wytknęłam jej język,
- Co? – złapała się za głowę Soph,
- A co, wstydzisz się mnie? – zwrócił się do niej Niall,
- Nie, jak już to na odwrót – zachichotała, zawsze tak robi gdy jest w niezręcznej sytuacji,
Louis już zamierzał coś powiedzieć, ale Molly go powstrzymała, mówiąc byśmy dali już im spokój. Chwilę później blondynka wstała i wyszła na zewnątrz, gdyż jej telefon zaczął dzwonić.
- Mama – poprawiła włosy i pobiegła,
Siedzieliśmy  w ciszy co chwila popijając piwo. W końcu wzięłam od Zayna paczkę papierosów i zapalniczkę i wyszłam zapalić. Pod barem oprócz mnie i Sophie nikogo nie było. Moja przyjaciółka na samym początku mnie nie zauważyła i zdążyłam usłyszeć fragment jej rozmowy.
- Ale jak to? – mówiła wystraszonym głosem – Alex?! Alex, słyszysz mnie… nie płacz – najwidoczniej rozmawiała ze swoim bratem
Stanęłam przy ścianie by usłyszeć więcej, ale i jednocześnie żeby schować się przed przyjaciółką. Byłam zmieszana. Zawsze sądziłam, że nic przed sobą nie ukrywamy. Najwidoczniej myliłam się. Zaciągnęłam się dymem papierosowym. Nie mogłam uwierzyć, że ta idealna Sophie, może nie być taką idealną,
- A co z nią? Wyjechałam tylko na kilka dni i nawet przez te kilka dni nie może być spokojnie, mam dość. Mam tego wszystkiego dość, to jest chore! – zamilkła, czekając na odpowiedź – Dobra, trzymaj się, niedługo wrócę, pa – rozłączyła się
Sophie schowała telefon do kieszeni i skuliła się. Widziałam, że próbuje się opanować i zetrzeć z twarzy pojedyncze łzy. Po chwili wstała, wzięła głęboki oddech i sztucznie uśmiechnęła się do siebie. Gdyby nie przyczyny sytuacji trudno byłoby dostrzec, że ten uśmiech nie jest szczery. Gdy ruszyła do przodu wysunęłam się.
- Sophie – podeszłam do niej, wypuszczając z ust dym, to naprawdę czasem pomaga się odstresować,
- Effy, co ty tu robisz? – uśmiechnęła się do mnie, widziałam, że jej dłonie drżą, była przerażona
- Słyszałam twoją rozmowę – spojrzałam jej prosto w oczy – co się dzieję?
- Nic – lekko zachichotała – naprawdę nic,
- Słyszałam co innego – uniosłam brew,
- Po prostu Alex za mną tęskni i siedzi sam i mu smutno. Tata jest w jakiejś delegacji, mama czyta książki, a on nie może zasnąć i nie ma kto go przytulić. To wszystko – poklepała mnie po ramieniu,
Nie wierzyłam, w to co mówi, ale postanowiłam, że póki co dam jej spokój, bo i tak nic z niej nie wyciągnę.
- Chodźmy do środka – złapałam ją za rękę,
Gdy weszłyśmy do środka, rozdzieliłyśmy się,  ja podeszłam do barku, ona wróciła do stolika.
- Macie tu jakieś drinki? – zapytałam się ok. dwudziestoletniego barmana,
- Jasne – puścił mi oczko,
- Poproszę jakiś mocny – odpowiedziałam z lekkim, niezręcznym uśmiechem,
Chwilę po tym popijałam niesmacznego drinka z rozmawiającym ze mną kelnerem. Ma na imię Chris i jest w wieku Harrego. Dorabia w barze kilka razy w tygodniu. Słuchałam jego nie-ciekawych opowieści i tylko od niechcenia przytakiwałam. Niestety chłopak był bardzo podekscytowany naszą rozmową i chciał wyciągnąć ode mnie mój numer  telefonu.
- Wiesz… właściwie to nie pamiętam mojego numeru, wybacz- wykręcałam się,
- Jak można nie znać swojego numeru?! – zaśmiał się,
- A, tak jakoś,
Zapadła niezręczna cisza, a ja modliłam się, żeby ktoś tu podszedł i mnie wybawił. I wtedy pojawił się Styles. Mój przyjaciel usiadł obok mnie i zamówił kolejne piwo.
- Twoja koleżanka zapomniała swojego numeru. Może ty ją wyręczysz? – Chris uśmiechnął się do Harrego,
- Zapomniała? – spojrzał się na mnie zdziwiony, ale widząc moją minę powiedział – No tak, moja dziewczyna wielu rzeczy zapomina – przybliżył się do mnie i pocałował mnie w usta… znowu,
- Dzięki, Harry, ale starczy – zeskoczyłam z krzesła i odeszłam,
Nasz nowopoznany kolega był lekko zmieszany tą sytuacją, a Harry wziął swoje piwo i poszedł za mną.
- Coś nie tak? – zapytał się mnie,
- Nie, po prostu… po prostu nie chcę niszczyć naszej przyjaźni, zależy mi na niej – westchnęłam, odwracając wzrok,
- Przepraszam – powiedział po cichu,
- Nie ważne – przytuliłam się do niego
Potrzebowałam tego. Było mi tak miło, przyjemnie. Wiem, że nie powinnam. Harry to mój przyjaciel. Jest wspaniały i bardzo mi na nim zależy, ale ja tak nie potrafię. Boję się zaryzykować. Prawda jest taka, że boję się związków. Mimo wszystko, że chciałabym mieć chłopaka, to przerażają mnie. Wolę otaczać się przyjaciółmi. Oni są najważniejsi. I to właśnie nich darzę najmocniejszymi uczuciami…








obiecujemy, że wkrótce zacznie się dziać. może wam się nie spodobać to co niedługo zrobimy, ale musimy. oprócz tego chcemy poinformować, że po tym blogu powstanie kolejny, zupełnie inny od tych dwóch i nie możemy się już do niego doczekać. będziecie czytać?
co sądzicie o zachowaniu Sophie? o zachowaniu Effy? dlaczego odpycha Harrego? czy da mu szansę? :)

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 16

muzyka



Sophie.



Szczerze powiedziawszy to mam już dość tej zimy, w święta jest ten urok, a teraz, zimno, pochmurnie, aż odechciewa się normalnie funkcjonować. Przetarłam oczy siedząc na przedostatniej ławce w klasie od historii. Nauka przychodzi mi z łatwością, nigdy nie muszę poświęcać szczególnie dużo czasu nad książkami, lecz historia, nienawidzę tego, daty, teksty, wojny, skutki, przyczyny, jestem ścisłowcem i tego się trzymam. Ponownie zamrugałam powiekami i z udawaną uwagą zaczęłam przysłuchiwać się temu co mówi nasz nauczyciel. Chcę żeby ta lekcja już się skończyła, gdy w końcu opuszczę mury tej szkoły razem z dziewczynami będę mogła udać się do chłopaków, do niego. Pewnie zobaczę jego blond farbowane włosy, które będą w lekkim nieładzie i ten szeroki uśmiech. Jest cudowny, miły, zabawny, opiekuńczy, słodki, ale co z tego, jestem zwykłą dziewczyną, Sophie Lee, a on, Niall Horan, to chyba mówi wszystko za siebie. Przecież nie wyznam mu swoich uczuć, boję się odrzucenia, boję się, że mnie wyśmieję, że się upokorzę. Z rozmyśleń wyrwał mnie upragniony dźwięk dzwonka. Spakowałam rzeczy do torby i wybiegłam z klasy, szybkim krokiem doszłam do szafki gdzie czekały już na mnie dziewczyny. 
- Wzięłam ci kurtkę. – uśmiechnęła się do mnie Effy, odwzajemniłam jej uśmiech i zaczęłam zakładać kurtkę i buty.
- Gotowa? – dodała Molly, potwierdzająco kiwnęłam głową i skierowałyśmy się w stronę drzwi wyjściowych. Gdy znalazłyśmy się na zewnątrz spojrzałam na parking gdzie od razu zauważyłam range rower’a Nialla. Uśmiechnęłam się na ten widok i w tym czasie z samochodu wyszedł chłopak. Uśmiechał się tak, że szerzej już się nie da, miał na sobie czarne rurki, tego samego koloru full cap, białe Nike i swoją ulubioną zgniłozieloną kurtkę. Przytulił mnie na przywitanie, kiedy trwałam w jego uścisku szepnął mi do ucha:
- Cześć Soph. – przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Odsunęłam się od Nialla i już po chwili siedzieliśmy w jego samochodzie.
- I jak tam? – zapytał blondyn.
- Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła. – powiedziała bez entuzjazmu Molly.
- Rozumiem. – zaśmiał się chłopak. 
Resztę drogi milczeliśmy, w końcu znaleźliśmy się na podjeździe domu Nialla. Weszliśmy do środka.
- Cześć chłopaki! – krzyknęły na cały głos moje przyjaciółki. Już po chwili usłyszeliśmy głosy i śmiechy chłopców zbiegających po schodach.
- Hej, dziewczyny. – krzyknął jak zwykle zadowolony Louis.
- Co tam? – dopytywał Harry.
- Widzę, że dzisiaj w dobrym humorze. – Effy obdarowała go uśmiechem. Kiedy kierowaliśmy się do salonu ktoś pociągnął mnie za rękę. Odwróciłam głowę w bok i zauważyłam pięknie niebieskie oczy Niall, w których zawsze tonę.
- Chodź. – powiedział szeptem chłopak uśmiechając się do mnie. Weszliśmy na górę i przekroczyliśmy próg sypialni blondyna. Pomieszczenie utrzymane jest w odcieniach beżu, na środku stoi dwuosobowe łóżko na którym leżała gitarą, przy jednej ścianie stoi regał i duża szafa, pokój nie wyróżnia się szczególnie od innych oprócz jednej gabloty, która zajmuję całą ścianę a poustawiane są na niej wszystkie czapki chłopaka i jego skejty. Niall usiadł ze skrzyżowanymi nogami na łóżku i poklepał miejsce obok. Siedzieliśmy milcząc i wpatrując się w okno balkonowe, szczerze powiedziawszy nie lubię milczeć, ale ta cisza z Niallem nie była niezręczna. Przynosiła chwile spokoju, wytchnienia, położyłam się opierając głowę na jednej z poduszek, po chwili chłopak zrobił to samo.
- Lubię tak czasami leżeć, nic nie mówić, w głowie mieć pustkę, cieszyć się chwilą. – szepnął.
- Tak, wiem, to daje chwilę spokoju od tego całego zgiełku, ludzi, problemów i wszystkich niepotrzebnych spraw.
Blondyn odwrócił twarz w moją stronę.
- Sophie?
- Tak?
- Podoba ci się Liam? Wcześniej spędzaliście razem czas z tego co wiem, dobrze się dogadywaliście.
- Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi, tak jak ja i ty. – kiedy wypowiadałam te słowa do moich oczu napłynęły łzy, szybko poruszałam powiekami żeby się nie rozpłakać.
- Tak jesteśmy przyjaciółmi. – powiedział chłopak wpatrując się w sufit, lecz po chwili podniósł się na łokciach i obdarował mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem. Z powrotem usiadłam na łóżku.
- Zagraj mi coś. – poprosiłam, patrząc na niego. Chłopak wahał się przez kilka sekund, lecz wziął gitarę do ręki, jego palce przeleciały po strunach i już po chwili grał tak dobrze znaną mi piosenkę „Give me love” śpiewając przy tym cicho. Nie mogłam oderwać od niego oczu, był pochłonięty tym co robi, a robił to z taką delikatnością, perfekcyjnością. Kiedy skończył odłożył gitarę i spojrzał na mnie.
- Pięknie.
- Dziękuję. – zarumienił się, a moje serce zaczęło szybciej bić.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafki z czapkami i butami.
- Niezła kolekcja.
- Taa.. – zaśmiał się chłopak. - … lubię to.
- Tak, niebyło by Nialla beż skejtów i czapek. – obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
- Może, chodźmy na dół, bo tamci będą jeszcze wymyślać niestworzone historię o nas. – powiedział dalej się śmiejąc. Opuściliśmy jego sypialnie i zeszliśmy na dół do salonu gdzie znajdowali się nasi znajomi.
- O, nasze gołąbeczki. – przywitał nas Harry. Posłałam mu srogie spojrzenie i zajęłam miejsce Li, bo ona akurat wstała.
- To ja będę lecieć, miłego wieczoru. – oznajmiła moja przyjaciółka.
- Idziesz do Jake’a? – dopytywała Eff.
- Tak, odezwę się później.
Molly wyszła z salonu a razem z nią Niall, który poszedł odprowadzić ją do drzwi.
- I co tam robiliście? – posłała mi pytające spojrzenie Effy.
- Rozmawialiśmy.
- I?
- Effy, nie, on uważa nas za przyjaciół, nic z tego nie będzie.
- Nie martw się, będzie dobrze. – pocieszyła mnie moja przyjaciółka i objęła ramieniem. Po jakimś czasie mieszkanie Nialla opuścili również Liam i Louis, więc zostaliśmy w czwórkę.
- Co robimy? – zapytał Niall, rzucając się na kanapę obok mnie.
- Obejrzyjmy film. – zaproponował Styles. – Może „Gabinet”? Słyszałem, że to niezły horror.
- Dobra.
Włączyliśmy film, wszyscy siedzieliśmy na jednej kanapie i jedliśmy popcorn. Już po pierwszych minutach filmu wszyscy byli przerażeni. Przy kolejnych scenach zasłaniałam oczy rękoma, jednak ta straszna muzyka i te odgłosy sprawiały, że dalej się bałam. Otworzyłam oczy i krzyknęłam przestraszona tym co zobaczyłam. Ktoś złapał mnie za rękę, wzdrygnęłam się.
- Spokojnie, to ja. – usłyszałam ten kojący głos. – Boisz, się? – kontynuował. Kiwnęłam potwierdzająco głową. – Nie martw się, nic ci nie grozi. – dodał. Niall, jeszcze przez chwilę trzymał moją rękę aż w końcu ją puścił.
- Dlaczego chciałeś to obejrzeć? – krzyczała na Harrego, Effy, uderzając go w ramię. Chłopak stał niewzruszony i tylko się śmiał.
- Nie złość się tak, złość piękności szkodzi. – moja przyjaciółka wytknęła mu język i podeszła do mnie.
- Wychodzimy. – pociągnęła mnie za rękę.
- No, Effy, daj spokój.
Wstałam z kanapy jak poprosiła mnie moja przyjaciółka, bo wiedziałam że Harry nie przekona jej do tego by została i razem z nią skierowała się do holu.
- Odwiozę was. – zaoferował się Niall.
Chłopak najpierw odwiózł Eff, staliśmy z Horanem pod moim domem. Przytuliłam go na pożegnanie. Wtulając się w niego czułam jego perfumy, jego zapach, chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Do zobaczenia, śliczna.
- Na razie i dziękuję. – zamknęłam drzwi samochodu i wąską uliczką zaczęłam iść w stronę domu. Nie zostałam z rodzicami na dole byłam po prostu zmęczona. Weszłam na górę, zostawiłam w pokoju swoje rzeczy i poszłam do łazienki. Nalałam do wanny gorącej wody i weszłam do środka.  Leżałam ze słuchawkami w uszach i przymkniętymi powiekami. Tak, jesteśmy przyjaciółmi. Tak, jesteśmy przyjaciółmi. Tak, jesteśmy przyjaciółmi. Te jedno zdanie siedziało mi w głowie, tylko przyjaciółmi. Nie chcę żeby tak było, chcę czegoś więcej, zdecydowanie. Kiedy on jest blisko, moje serce biję coraz mocniej, nie myślę o niczym innym, tylko o nim. Chcę być blisko z nim, chcę być z nim, śmiać się, kłócić, spędzać razem czas, być zazdrosnym o siebie, mówić jak bardzo się kochamy, spać i budzić się obok niego, móc schronić się w jego ramionach, słuchać jak mi śpiewa, chcę tego wszystkiego a tymczasem nie mam nic. Tylko te parę spotkań, parę słów. To wszystko. Czy może komuś tak bardzo na kimś zależeć? Stawiać go na pierwszym miejscu, przed wszystkimi, przed całym światem? Czy można kochać kogoś tak bardzo, że bardziej już się nie da? Czekać tylko na spotkanie z nim? Na jego słowa? Uśmiech? Jakikolwiek gest? Można?    





przepraszamy, że tak długo nie było rozdziału ale wszystko już wraca do normy,
Czy Sophie ma szansę u Nialla? Pasują do siebie? Jaka byłaby z nich para? Prosimy żebyście komentowali rozdział. Pozdrawiamy :) 

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 15

muzyka,


Molly






Siedziałam na parapecie ubrana w białe bokserki i jego koszulę. Błękitny materiał był przesiąknięty jego perfumami, wzięłam głęboki wdech i spojrzałam przez okno.  Myślami znowu powróciłam do tamtego dnia. Ufasz komuś a potem okazuje się, że nie znasz tego człowieka, jest kimś innym, kimś obcym, każde jego słowo sprawia ci ból, kiedy go widzisz przepełnia cię wściekłość, nie chcesz go znać. Po chwili poczułam delikatne usta na swoim policzku, odwróciłam się i ujrzałam jak zwykle uśmiechniętego Jaka. 
- Zrobię kawę. – powiedział ubrany tylko w bokserki chłopak i zniknął za drzwiami.  
Spojrzałam jeszcze raz przez okno, cały Londyn zasypany jest pięknym, białym puchem. Jest cudownie, jest śnieg, z moją mamą zaczynam się w końcu dogadywać, czuję to ciepło w środku, jest Jake. Jest dla mnie bardzo ważny.  On jest odwrotnością Zayna, jest opiekuńczy, delikatny, nigdy nie uniósł by na mnie głosu, w jego ramionach czuję się bezpieczna, wyjątkowa.
- Molly! – usłyszałam głos szatyna. Podniosłam się z parapetu i skierowałam w stronę kuchni. To niewielkie pomieszczenie, w odcieniach bieli i czerni. Oparłam się o blat kuchenny i napiłam ciepłego napoju. Jake stał nade mną i przyglądał mi się z góry. Ja natomiast myślami byłam zupełnie gdzie indziej, chłopak dobrze o tym wiedział, widziałam to po jego minie. Chociaż nigdy nie zamieniliśmy słowa na temat mojego byłego przyjaciela on wiedział co o nim myślę i jak bardzo mnie skrzywdził. Odstawiłam kubek z kawą na blat i spojrzałam na szatyna.
- Przytul mnie. – wyszeptałam. Chłopak bez chwili namysły przyciągnął mnie do siebie, moja głowa opadła na jego piersi a on delikatnie głaskał mnie po włosach.  Po chwili Jake ujął moją twarz w swoje ręce i pocałował w czoło. Uśmiechnęłam się do niego i odeszłam kierując się do łazienki. Umyłam się, umalowałam, ubrałam i wyszłam z tego dużego pomieszczenia. Usiadłam na kanapie w salonie i wzięłam mojego iPhona do ręki: 1 nieodebrane połączenie od Effy<3. Wybrałam tak dobrze znany mi numer, moja przyjaciółka odebrała po trzech sygnałach.
- Dzwoniłaś.
- Tak, słuchaj, przyjdziesz dzisiaj do mnie, mam wolny dom, będą chłopaki.
- Jestem z Jakiem.
- Okej, to przyjdź z nim.
- To do zobaczenia. 
- Pa. – rozłączyła się.
- Jake idziemy dzisiaj do Effy, dobra? – krzyknęłam do chłopaka.
- Dobra.
Po krótkiej chwili pojawił się w salonie, ubrany w czarną koszulę i granatowe rurki. Uśmiechnęłam się na jego widok. Jake wskoczył na kanapę przygniatając  mnie swoim ciałem. Spojrzał mi w oczy.
- Nigdy nie powiedziałaś mi co cię łączyło z Zaynem.
- To nic ważnego. – odpowiedziałam, w tym samym czasie chłopak podniósł się i usiadł obok mnie.
- Ja uważam inaczej.
- A ja w dupie mam to co ty uważasz.  – po chwili się opanowałam. – Jake, przepraszam.  – chłopak przysunął się do mnie.
- Molly ufam ci i chce żebyś ty zaufała mi, nie jestem taki jak on. Uwierz.
Wziełam głęboki wdech.
- Na początku tylko się przyjaźniliśmy, dobrze dogadywaliśmy, spędzaliśmy razem czas.  Któregoś dnia kiedy u niego byłam poniosło nas, on mnie pocałował a po krótkiej chwili już się pieprzyliśmy, wiem że nie powinniśmy tego robić, więc ustaliliśmy że po prostu o tym zapomnimy i będzie jak dawniej.  Jednak po tym wydarzeniu, on odsunął się ode mnie, zaczął traktować mnie jak śmiecia, nic nie znaczącą osobę, a byliśmy przecież najlepszymi przyjaciółmi. On powiedział tej swojej pieprzonej dziewczynie moją największą tajemnice. Zaczęliśmy się kłócić, wyzywać i traktować jak największych wrogów. Od tej imprezy, na której cię spotkałam, nie widziałam się z nim.
- Kochasz go?
- Co? – zapytałam zszokowana.
- Zapytałem czy go kochasz.
- Nie.
- To dobrze. – powiedział i przytulił mnie do siebie.  W jego ramionach czuję się bezpiecznie, wiem że nic mi nie grozi, że mogę swobodnie oddychać, śmiać się i żyć. Wiem, że on nigdy mnie nie skrzywdzi, nie w taki sposób jak Malik.
- Musimy już iść.
Po kilku minutach siedzieliśmy już w porshe Jaka, na podziemnym parkingu wieżowca.
- To do Effy, tak? – upewniał się chłopak.
- Tak, a co? 
- W końcu je poznam.  – uśmiechnęłam się do niego, w tym samym czasie chłopak włączył silnik i wyjechał na zatłoczone ulice Londynu. Dotarcie pod dom mojej przyjaciółki zajęło nam dwadzieścia minut. Wysiedliśmy i przez chwile staliśmy na dworze.


- No chodź. – zachęciłam go, jednak szatyn nie ruszył się z miejsca. Śmiejąc się wyciągnęłam w jego stronę dłoń, złapał ją a nasze palce się splotły. Weszliśmy na posiadłość państwa Walkers. Jak zwykle nie pukając otworzyłam drzwi. W holu słychać było dochodzącą z salonu muzykę i głosy moich przyjaciół. Przekroczyliśmy próg gościnnego pokoju. 
- Cześć. – powiedziałam entuzjastycznie. 
- O, Li, hej. – powiedział równie ożywiony Louis.
- Poznajcie się to jest Jake, a to… - zaczęłam wymieniać i pokazywać wszystkich po kolei. - …Harry, Louis, Niall, Liam, Eleanor, Danielle i moje przyjaciółki Sophie i Effy. Chłopak przywitał się z każdym przez uściśnięcie dłoni.  W gronie moich znajomych zawsze czuję się dobrze, jak zwykle wygłupialiśmy się, rozmawialiśmy obgadując wszystkich ludzi, śmialiśmy się i tańczyliśmy.
- Jest w porządku. – dosiadła się do mnie Eff.
- A co, myślałaś że to jakiś kolejny chamski, nieokrzesany idiota? – podniosłam pytająco brwi.
- Wiesz, z tobą nigdy nic nie wiadomo, masz różny gust.
- Tak, wiem, ale Jake jest inny niż oni wszyscy. Opiekuńczy, delikatny, zabawny, wiem że zapewni mi bezpieczeństwo i nie pozwoli żeby stała mi się krzywda. Dobrze się czuję w jego towarzystwie. 

- Widzę to. – powiedziała moja przyjaciółka i w tym samym czasie spojrzałyśmy na chłopaka. Jake stał na środku salonu z Harrym i razem śmiesznie poruszali się w rytm muzyki. Na ich widok razem z Effy wybuchłyśmy śmiechem, chłopcy spojrzeli na nas lecz po chwili wrócili do tańczenia w swój dziwny sposób. Po kilku minutach moja przyjaciółka opuściła mnie kierując się do łazienki, kiedy zostałam sama usłyszałam dzwonek do drzwi, wstałam z kanapy i skierowałam się w stronę wejścia. 
- Zayn. – mojego zdziwienia nie da się opisać.
- Molly, co ty tu robisz? – chłopak był równie zdziwiony jak ja.
- Co ja tu robię, co ty tu robisz? To dom mojej przyjaciółki więc nic dziwnego, że tu jestem.
- Zapomniałaś, że to również moja przyjaciółka.
- Nie wydaje mi się.
- Nie pytałem cię o zdanie.  – spojrzał na mnie z góry. – Nie zaprosisz mnie?
- Nie. – odpowiedziałam sucho i zaczęłam zamykać drzwi. Jednak Malik zatrzymał je nogą i już po chwili staliśmy razem w holu. Zayn przyglądał mi się chwilę, jego źrenice stawały się coraz większe, nic nie mówił, w końcu prychnął lekceważąco i wszedł do salonu gdzie nasi wspólni przyjaciele dalej się bawili. Mulat stanął zdezorientowany w progu pokoju, rozejrzał się po wszystkich i utkwił wzrok w Jaku. Szatyn przyglądał mu się przez chwilę, lecz zaraz zaczął rozglądać się po pomieszczeniu szukając kogoś. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały uspokoił się.
- A ten dziwkarz co tu robi? – zapytał z obrzydzeniem mulat.
- Mogę zapraszać do mojego domu kogo chcę, a przede wszystkim znajomych mojej przyjaciółki. – odpowiedziała Eff.
- Znajomy? Tak to się teraz nazywa?
- Zazdrosny? – zakpiła z niego Effy. Zayn posłał jej lodowate spojrzenie które po chwili przeniósł na Jaka, zbliżając się do chłopaka. Wyszłam mu naprzeciw i stanęłam obok szatyna, on od razu złapał mnie za rękę, nasze palce się splotły. Malik i Cris są tego samego wzrostu więc stojąc patrzyli sobie w oczy, żaden nie miał zamiaru odpuścić. 
- Dam ci radę. – powiedział mulat i ujął moją twarz w swoje ręce. – Lepiej się nie zakochuj w naszej słodziutkiej Molly, bo to zwykła dziwka… - puścił moją twarz odrzucając ją na bok. - …lubi się pieprzyć z kim popadnie. Uważaj. 
- Nie mów tak o niej. – odparł zdenerwowany szatyn.
- Nie znasz jej, chłopczyku.
- A ty może znasz? – zadrwił Jake. – Nic o niej nie wiesz, nie wiesz że tak naprawdę jest delikatną dziewczyną, trochę zagubioną, potrzebuję wsparcia i miłości, a nie kurwa pieprzenia. A zresztą, co ty możesz wiedzieć, skoro myślisz chujem a nie głową. Jesteś skończonym dupkiem, nic nie znaczącą osobą, ratuje cię tylko sława. – mówił z uśmiechem chłopak.
Zayn był strasznie zdenerwowany, widziałam to po jego minię i trzęsących się dłoniach. Złapał Jaka za koszulę.
- Nie pozwalaj sobie śmieciu. – powiedział, patrząc twardo w jego oczy. Zapewne za chwile doszłoby do rękoczynów jednak podeszli do nas Harry i Louis.
- Stary, idź już lepiej. – zwrócił się do swojego przyjaciela Styles. Zayn jeszcze raz spojrzał na Jaka.
- Jeszcze się spotkamy. – powiedział i splunął mu w twarz. Szatyn wytarł ręką twarz, stał opanowany lub starał się tak wyglądać.
- Zawieź mnie do domu. – wyszeptałam. Wzięłam swój płaszcz i podeszłam do Effy.
- Przepraszam. – powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
- Nic się nie stało, to nie twoja wina. – pocieszyła mnie moja przyjaciółka. Już po chwili siedziałam w samochodzie Jake. Jechaliśmy milcząc.
- Mogę wejść? – zapytał chłopak kiedy stanęliśmy pod moim wieżowcem.
- Chcę zostać sama, jestem zmęczona.
- Poczekam aż zaśniesz i pójdę. – obdarował mnie swoim pięknym uśmiechem. Weszliśmy na górę. Moja mama spała w swojej sypialni. Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka, Jake usiadł na jednym z foteli i przyglądał się mi.
- Dobranoc. – szepnął.
- Dobranoc.
Nie pamiętam kiedy zasnęłam, sen przyszedł mi z łatwością, jednak po paru godzinach przebudziłam się. Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam po pokoju. Jake nie poszedł, spał słodko na fotelu. Wstałam z łóżka i biorąc koc podeszłam do niego. Przykryłam go i pocałowałam w policzek. Siedziałam jeszcze przez chwilę na łóżku przyglądając się śpiącemu Jake'owi. Wyglądał tak bezbronnie, jak dziecko. Dobrze, że Zayn nie zrobił mu krzywdy. Nie wybaczyłabym mu. 




co sądzicie o zachowaniu Zayna? piszcie w komentarzach swoje opinie na temat tego rozdziału i naszego bloga. mamy prośbę - podawajcie nam w komentarzach linki do godnych polecenia opowiadań :)







dzisiaj są także urodziny Harrego i mija rok odkąd jesteśmy directionerkami. więc to nasze drugie urodziny z harrym. wszystkiego najlepszego, szczęścia, spełnienia marzeń, wiernych fanów i wszystkiego, wszystkiego czego sobie zażyczysz ♥