piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 14

muzyka

Effy



Ostatnia lekcja zawsze dłuży się najbardziej. Zwłaszcza, gdy jest to historia. Siedziałam w ostatniej ławce ze słuchawkami w uszach i bazgroliłam po zeszycie. Zawsze tak robię, gdy się nudzę. Nie mogłam już się doczekać kiedy wyjdę z tej głupiej szkoły i wrócę do mojego domu, pokoju, ciepłego łóżka. Westchnęłam cicho sprawdzając godzinę. Jeszcze 15 minut, aż 15 minut. Podniosłam głowę i zaczęłam przyglądać się mojej klasie. Nic ciekawego. Przesunęłam lekko głowę w lewą stronę i wyjrzałam przez okno. Wszędzie biało i ponuro. Jak nigdy, w tym roku zima zaskoczyła chyba każdego Londyńczyka. Moją uwagę przykułam płatkom śniegu, które spadały na ziemię i wtapiały się w więcej białego puchu. W oddali spostrzegłam też starszą panią i pana, którzy wolno szli trzymając się za rękę. Uśmiechnęłam się delikatnie do samej siebie. Taki widok jest po prostu piękny. To cudowne gdy po tylu latach miłość, która łączyła nas z drugą osobą podczas gdy byliśmy młodzi i szaleni trwa nadal. Chciałabym też kiedyś stać się taką panią i znaleźć tak wspaniałego pana. Chciałabym żebyśmy sobie  ufali, całowali się i przytulali i mówili czułe słowa i oglądali razem filmy i śmiali się z w ogóle nie zabawnych żartów,  zawsze, pomimo wszystko i wszystkich. Z moich jak zwykle nieosiągalnych marzeń wyrwał mnie dzwonek. Pośpiesznie spakowałam piórnik, książkę i zeszyt do torby i wybiegłam z klasy. Z całą moją paczką spotkaliśmy się jak zwykle na ławce przy szatni. Molly, Sophie i dziewczyny siedziały już ubrane, razem ze mną podszedł Jay. Na szczęście podałam mój numerek od szatni Robertowi, więc przepychanie się przez tłum tych obrzydliwych idiotów mam za sobą. Po jakiś 5 minutach z kolejki wyszedł zadowolony Robert z moją kurtką w ręku. 
- Frajerzy – prychnął pod nosem patrząc się na resztę przepychających się uczniów,
- Tak, tak – kiwnęła głową Molly,
Chwilę później wyszliśmy ze szkoły. Część z nas poszła w innym kierunku. W moją stronę kierowała się Sophie, Li, Robert i Daren.
- Co dzisiaj robicie? – spytał się ten ostatni,
- Uczę się. Mam jutro sprawdzian z matematyki – westchnęła blondynka,
- Chyba wychodzę z Jakem – uśmiechnęła się Molly,
- Siedzę w domu – przewróciłam oczami,
Po 10 minutach drogi rozdzieliliśmy się i zostałam tylko z Sophie. Tym razem nie miałam jakoś ochoty na rozmowy, więc szłyśmy z zupełnej ciszy. Gdy doszłyśmy do końca ulicy szybko się pożegnałyśmy i każda z nas ruszyła do swojego domu.
Moi rodzice pracowali do wieczora, więc popołudnie byłam sama w domu. Zjadłam obiad i razem z psem leżałam na kanapie oglądając telewizję.
- Nudno, co? – głaskałam go po brzuchu,
Gdy dochodziła 16 zwlekłam się z kanapy i ruszyłam do mojego pokoju. Wyjęłam książki i zeszyty i zaczęłam odrabiać lekcje. Jednak jak to często bywa nie szło mi zbyt dobrze. Nie należę do osób cierpliwych, więc po ponownych próbach rozwiązania zadania z matematyki, po prostu położyłam głowę na biurku. Podczas odpoczynku poczułam wibracje mojego telefonu. Wyjęłam białego iPhona z prawej kieszeni. Wiadomość od Harrego. „Hej, może się dzisiaj spotkamy? Jeśli tak, to przyjadę pod twój dom, za pół godziny x”. Po chwili namysłu odpisałam, że z chęcią gdzieś wyjdę. Mam dość szkoły, lekcji, matematyki, książek, zeszytów i wszystkiego co się z tym wiąże. Na szczęście już niedługo będziemy mieli krótką zimową przerwę i wreszcie znajdę czas na odpoczynek. Pośpiesznie spakowałam małą torebkę, poprawiłam włosy i zeszłam na dół. Jak zwykle, gdy na coś czekam – bawiłam się z moim psem, śmiejąc się sama do siebie. Po chwili zadzwonił Harry, więc wyszłam z domu, gdzie czekał już w samochodzie. Weszłam do środka i uśmiechnięty Styles przywitał się ze mną.
- Hej – pocałował mnie w policzek
- Cześć, Harry – uśmiechnęłam się,
- Dokąd panią zabrać? – zapytał się i odpalił samochód,
- Gdziekolwiek,
Włączył radio i jechaliśmy w ciszy po ulicach Londynu. Lubię spędzać czas z Harrym. Jest miło i zabawnie. Przy nim zapominam o problemach i szarej rzeczywistości. Po prostu dobrze się bawię. Poza tym umiemy się dogadać i rozmawiać godzinami. Po chwili ciszę przerwał Harry, który zaczął nucić piosenkę lecącą w radiu.
- Nie wierzę – śmiałam się,
Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się na parkingu i wyszliśmy z samochodu. Znaleźliśmy się w jednym z małych parków,  na przedmieściach Londynu.
- Nigdy tu nie byłam – rozejrzałam się dookoła,
- Wiesz, znam wiele takich miejsc. Po prostu czasem potrzebuję spokoju i zaszywam się w jakieś mało znane,
Usiedliśmy na jednej z ławek i zaczęliśmy rozmawiać. Harry opowiadał mi o różnych wywiadach, fanach i koncertach. Przyznam szczerze, że gdy słyszę jego przygody to robi mi się trochę przykro, bo w tym momencie ja jedynie mogę mu opowiedzieć o tym co robiłam w szkole… mało ciekawie.
- A co dzisiaj ciekawego się wydarzyło? – jak na złość zapytał się mnie Styles,
- Nic. Nic ciekawego. Szkoła – westchnęłam,
- A co u Roberta? – wrednie się uśmiechnął,
- Oj, Harry – zagryzłam wargę – To co zwykle,
- Nie rozumiem, dlaczego go tak bardzo lubisz,
- Po prostu się przyjaźnimy,
- A ja i ty? Kim dla siebie jesteśmy? – zadał mi pytanie, a ja ze zdziwieniem spojrzałam się na niego,
- No przyjaciółmi,
- Tylko przyjaciółmi… - powiedział jakby sam do siebie,
- Aż przyjaciółmi – poprawiłam go i złapałam za ręce – chodźmy już, zimno mi,
Styles wstał z ławki i stanął obok mnie. Przez chwilę przyglądał mi się, po czym bez słowa ruszył naprzód. Gdy byliśmy już przy samochodzie, uśmiechnął się do mnie i przybliżył się:
- To jeszcze nie koniec, muszę ci coś pokazać,
- Co znowu?! – z uśmiechem i niecierpliwością zapytałam się go,
- Oj, zobaczysz,
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy dalej. Jechaliśmy ulicami Londynu, jak wcześniej. Przez cały czas zastanawiałam się co Harry mógł wymyślić. Na szczęście już po jakiś 15 – 20 minutach zatrzymaliśmy się i wyszliśmy na zewnątrz. Staliśmy pod wieżowcem. Ze  zdziwioną miną spojrzałam się na mojego przyjaciela.
- Chodź! – uśmiechnął się i złapał mnie za rękę, po czym zaczął biec
Spojrzałam się na nasze splecione ręce i na chwilę się zatrzymałam, on tylko delikatnie puścił moją dłoń i teraz splecione były tylko nasze palce. Biegliśmy po zewnętrznych schodach. Najprawdopodobniej prowadziły one na sam dach wysokiego budynku. Po przejściu miliona małych schodków znaleźliśmy się na miejscu. Tak jak wcześniej myślałam, Harry zabrał mnie na dach.
- Pamiętasz jak kiedyś mi mówiłaś, że zawsze chciałaś zobaczyć Londyn z takiej perspektywy? – uśmiechnął się,
- Tak. Jeszcze nigdy nie byłam na dachu wieżowca – odpowiedziałam i ruszyłam do przodu,
Staliśmy teraz w ciszy, przyglądając się panoramie mojego ukochanego miasta. Tamiza, Big Ben, London Eye, widziałam to wszystko. Masę budynków, klubów, wieżowców i sklepów, wszystko się świeciło. To było piękne,
- Londyn jest wspaniały – przybliżył się Harry – ale gwiazdy też są równie fajnie – wyciągnął rękę do góry,
Już po chwili oboje leżeliśmy na cholernie zimnym dachu i wpatrywaliśmy się w gwiazdy.
- Chyba żaden normalny człowiek nie leży zimą na dachu i nie ogląda gwiazd – wyszeptałam,
- A kto powiedział, że mamy być normalni? Normalność nudzi – objął mnie,
- Ale czasami lepiej jest być szarym, cichym, normalnym człowiekiem niż sobą – spojrzałam w dal,
- Zapamiętaj. Zawsze trzeba być sobą. Trzeba być prawdziwym. Bez takich ludzi świat byłby tak nudny, że nie dało by się w nim żyć. Na tym właśnie polega nasza wyjątkowość, Effy – spojrzał mi prosto w oczy,
- Mądrze powiedziane – zaśmiałam się,
- Oczywiście – puścił mi oczko,
Na chwilę zamilkliśmy i wpatrywaliśmy się w gwiazdy. Rzeczywiście to coś pięknego i nie umiem opisać tego słowami.  
- Te wyglądają jak krowa – przerwał ciszę Harry,
- Co ty gadasz?! – wybuchłam śmiechem – Jak te gwiazdy mogą przypominać ci krowy?
- No popatrz, tutaj jest tułów, a tam nogi a tu buzia, uszy – zaczął mi tłumaczyć,
- Nie -  turlałam się ze śmiechu,
I nagle zaczął padać śnieg. Na dachu i tak było go już dużo, więc postanowiliśmy zrobić na nim aniołki. Zupełnie jak małe dzieci, kto by pomyślał, że ja mam 17 lat, a Harry prawie 19. Po pewnym czasie zmarzliśmy, więc postanowiliśmy, że będziemy już wracać. Wstałam pierwsza i zaczęłam otrzepywać się ze śniegu. Niestety, stanęłam na lodzie i poślizgnęłam się wpadając na leżącego jeszcze Harrego. Zamiast wstać, lub coś powiedzieć – my milczeliśmy i tylko patrzyliśmy sobie w oczy. Dopiero teraz miałam okazję im się przyjrzeć. 
Harry ma śliczne, duże, zielone oczy. Mi osobiście od zawsze podobały się niebieskie, więc zwróciłam na nie uwagę tylko u Nialla. W pewnym momencie zaczęliśmy się do siebie przybliżać. Po chwili nasze nosy delikatnie się stykały i wtedy Harry lekko uniósł głowę muskając swoimi ustami moje. Nasz pocałunek był równie krótki, jak niespodziewany. Mimo, że trwał kilka sekund, to umiem bardzo szczegółowo go opisać. Harry jest posiadaczem dużych i ładnych ust, więc całuje bardzo dobrze. Gdy jego wargi dotykały moich czułam przyjemne dreszcze rozchodzące się po moim całym ciele, mimo, że wiem, że nie powinniśmy tego robić. Odczuwałam przyjemność. Jednak od razu oderwałam twarz od mojego przyjaciela i delikatnie dotknęłam usta moją zimną dłonią,
- Nie powinniśmy – powiedziałam – Jesteśmy przyjaciółmi,
- Może czas to zmienić?
Nie odpowiedziałam. W przeciwieństwie do Molly uważam, że miłość zrodzona z przyjaźni jest równie rzadka jak trudna. Jeżeli ludzie poznają się to od razu czują jakąś małą iskierkę i zaczynają poznawać się w jednym celu – by być razem. Jeżeli chłopak i dziewczyna po prostu dobrze się dogadują, ufają sobie i lubią razem spędzać czas i udaje im się zostać przyjaciółmi, to kochają się bardzo mocno, ale jak brat i siostra. Trudno jest wtedy zmienić to wszystko i być z kimś kogo traktowało się jak rodzeństwo. Ja przynajmniej chyba tak nie umiem. Zdaję sobie sprawę, że zawsze trzeba zaryzykować, bo taka miłość może być naprawdę udana, ale ja tak po prostu nie umiem. Chcę poznać chłopaka i zacząć się z nim spotykać, chcę coś do niego poczuć, chcę żeby mnie pokochał i chcę go pokochać. Jeśli chodzi o Harrego to nie wiem, nie mam pojęcia co nas łączy, czy coś do niego czuję. Wcześniej było dla mnie oczywiste – jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale teraz wszystko się zmienia.
- Wracajmy już, robi się późno – zaczęłam schodzić po schodach,
Odjechaliśmy w ciszy. Harry patrzył prosto na drogę zagryzając wargę. Pewnie nad czymś myślał. Ja patrzyłam przez okno, stykając z nim moje czoło. Gdy dojechaliśmy na miejsce, czyli pod mój dom i Harry zatrzymał swój samochód. Zwróciłam się do niego:
- Nie wracajmy do tego na razie, dobrze?
- Dobrze, jeżeli chcesz – uśmiechnął się z udawanym entuzjazmem,
- Pa, Harry. Dziękuję za… mile spędzony czas – uśmiechnęłam się do niego i wyskoczyłam z samochodu,
- Papa – pomachał mi i szybko odjechał,
Stałam jeszcze przez chwilę wpatrując się w samochód, który z każdą sekundą był coraz dalej. Harry to fajny chłopak, lubię go i nie chcę go stracić. Zależy mi na nim. Ale czy to wystarczy? Nie wiem, nic nie wiem. Potrzebuję czasu, muszę to wszystko przemyśleć. Nigdy nie umiałam podejmować takich decyzji. Nienawidzę tego. 


to mamy kolejny rozdział. jeżeli chcecie o coś zapytać nas, lub bohaterów - pytajcie. a według was jaką decyzję powinna podjąć effy? komentujcie, wyrażajcie opinie :)

czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 13

muzyka

Sophie.


W sobotni poranek obudził mnie sms od Liama. Chłopak napisał, że chce ze mną o czymś porozmawiać. Umówiliśmy się więc, że przyjdzie do mojego domu. Zsunęłam się z poduszek i delikatnie przeciągnęłam. Włączyłam telewizję i przez krótką chwilę przyglądałam się puszczanym tam teledyskom. Pośpiesznie ruszyłam do łazienki. W domu byłam sama. Tata pracował, a mama pojechała wraz z bratem na cotygodniowe zakupy. Wzięłam szybki prysznic, delikatnie się pomalowałam i ubrałam. Wróciłam do sypialni, w której pościeliłam łóżko i trochę posprzątałam. Jestem osobą, która nie lubi bałaganu. Po prostu wokół mnie musi być porządek, ponieważ jeżeli jest inaczej to nie jestem spokojna. W moim życiu również muszę mieć wszystko uporządkowane i nienawidzę gdy coś wymyka mi się spod kontroli. Po chwili zeszłam na dół, zrobiłam sobie małe śniadanie i z niecierpliwością czekałam na Liama. Ciekawe co chciał mi przekazać? Payne to bardzo fajny chłopak. Wiele osób mówi, że do siebie pasujemy bo jesteśmy podobni. Tak jak ja jest dość poukładany, jeżeli można nazwać tak gwiazdę oraz bardzo miły i uprzejmy. W końcu po pół godzinie czekania, usłyszałam dzwonek do drzwi. Z uśmiechem na twarzy podeszłam do drzwi.
- Hej, Sophie – delikatnie przytulił mnie na powitanie
Miał dzisiaj na sobie ciemnobeżowe spodnie, czarną, rozpiętą kurtkę, granatowo zieloną koszulę i szary szalik. Po jego minie zauważyłam, że jest podenerwowany. Znając Liama, to co chce mi przekazać jest dla niego dość ważne.
- Cześć – uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę salonu – Siadaj – pokazałam palcem na kanapę, po czym sama usiadłam obok mojego przyjaciela,
- Masz bardzo przytulny dom,
- Dziękuję – zaśmiałam się,
- I słodko się śmiejesz – powiedział a ja zaczerwieniona spuściłam głowę i zaczęłam bawić się moimi dłońmi,
- A więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać? – przerwałam niezręczną ciszę,
- Bo wiesz… Chodzi o to… - stresował się – Po prostu chcę coś wyjaśnić,
- Dobrze, to mów – delikatnie się do niego uśmiechnęłam,
- Jesteś dla mnie bardzo ważną osobą i gdy cię poznałem to od razu mi się spodobałaś. Te piękne blond loki, słodki uśmiech, mały nosek i śliczne oczy, wyglądałaś jak anioł. Trudno było mi otrząsnąć się po rozstaniu z Danielle i nagle pojawiłaś się ty. Chciałem cię bliżej poznać, myślałem, że kto wie, może to właśnie ty jesteś mi przeznaczona a nie moja była dziewczyna. I było całkiem miło, wiesz te nasze spotkania, podobało mi się. Jednak kiedy tamte fanki zaczęły rozmawiać ze mną o Dan, a później jeszcze ją spotkałem. Zaczęliśmy rozmawiać. To była trudna decyzja, trudny wybór, uwierz mi. Doszedłem do wniosku, że to Danielle kocham, że to ona jest dla mnie najważniejsza, bez niej to już nie to samo i mimo, że jesteś wspaniałą dziewczyną, to chcę ci powiedzieć, że wróciłem do Danielle i chciałbym, żebyśmy pozostali w relacjach przyjacielskich.  Co ty na to? – oparł głowę o swoje dłonie i szybko powiedział o co mu chodziło,
Patrzyłam na niego w osłupieniu. Liama traktowałam od początku jako przyjaciela, nasze spotkania również jako przyjacielskie, nie jak randki. Polubiłam Danielle i chciałam, by do siebie wrócili. Nie rozumiem, czym Payne się przejmuje,
- Od zawsze traktowałam cię jak przyjaciela, jesteś niesamowitym chłopakiem, ale ja nic więcej do ciebie nie czułam, ani nie czuję. Cieszę się, że wróciłeś do Danielle, bo wydaję się świetną dziewczyną i od początku wiedziałam, że ją kochasz. Nie ma sprawy. – uśmiechnęłam się niepewnie,
- Czyli nie narobiłem ci nadziei ani nic z tych rzeczy? – zagryzł wargę,
- Nie – odpowiedziałam, na co on odetchnął z ulgą,
- Bo wiesz najpierw Louis, Zayn i Harry namawiali mnie żebym zaczął się z tobą spotykać, później nasze zdjęcia zaczęły pojawiać się w mediach, ludzie zaczęli nas ze sobą łączyć, nawet fanki myślały, że coś jest pomiędzy nami, więc chciałem to wyjaśnić,
- Wszystko dobrze, cieszę się, że już to wyjaśniliśmy. Dziewczyny też mi ciągle gadały, że byśmy tak do siebie pasowali i takie brednie. Ale teraz, to chcę ci życzyć szczęścia i wytrwałości z Danielle – przytuliłam go,
- Dziękuję! Musicie się poznać, bo jesteście trochę podobne, na pewno się polubicie,
- Czemu nie, brzmi fajnie. A ty i chłopaki jakie macie plany na weekend?
- Nic takiego, ja jadę z Danielle do jej rodziców, a reszta siedzi w domu, pewnie pójdą na jakąś imprezę, czy coś. A wy?
- Dzisiaj idziemy na noc do Effy. Lubię takie babskie wieczory. Rodzice Effy jadą gdzieś na weekend, więc będziemy same. Popcorn, pizza, lody, filmy i rozmowy całą noc, to jest to.
- Ach, te dziewczyny – zaśmiał się,
Posiedzieliśmy jeszcze razem jakiś czas, po czym Liam powiedział, że musi już iść. Odprowadziłam go do drzwi. Gdy zostałam sama w domu, poszłam do mojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i napisałam moim przyjaciółkom o mojej rozmowie z Paynem. Od razu mi odpisały, że pogadamy o tym wieczorem. Było już przed trzecią, więc zaczęłam się zbierać. W między czasie zadzwoniła do mnie mama, która powiedziała, że razem z moim bratem zje obiad w restauracji.  Spakowałam torbę, założyłam kurtkę, buty, szalik i czapkę i wyszłam z domu. Cały Londyn obsypany był śniegiem, było pięknie. Każda pora roku ma swój urok, a w tym cudownym mieście, jest jeszcze lepiej. Idąc do Effy wstąpiłam do fastfooda i pośpiesznie zjadłam burgera, ponieważ w domu nie zdążyłam nic zjeść. Po 15 minutach byłam już w domu mojej przyjaciółki.
 - Hej i jak? – zapytała się mnie z troską Walkers,
- Co jak? – zapytałam nie wiedząc, o co jej chodzi,
- Oj, daj spokój – zaczęła i odwróciła się w stronę salonu, gdzie na kanapie siedziała już Molly – Chodzi mi o Liama, wiemy, że go polubiłaś… a on dowalił coś takiego,

- Ale, czy wy nie możecie zrozumieć, że Liama na serio traktuję tylko jako przyjaciela! Nie chcę od niego nic więcej, naprawdę! Nie okłamałabym was przecież – usiadłam na fotelu z niezadowoloną miną,
- Serio? – podniosła wzrok Molly,
- Tak! Porozmawiałam z nim i wszystko sobie wyjaśniliśmy. Zresztą same wiecie, że Danielle jest bardzo fajną dziewczyną i życzę im szczęścia. To jest cała prawda – głośno westchnęłam,
- Coś mi tu nie gra – oparła się o poduszkę Effy,
- Co znowu? – zapytałam się jej i kątem oka spojrzałam na Molly, która zawzięcie z kimś smsowała – Molly, z kim tak piszesz?
- Z Jakem – uśmiechnęła się wypowiadając imię nowopoznanego chłopaka,
Zazwyczaj jej ‘klubowe’ znajomości kończą się zanim tak naprawdę dobrze się poznają. Jednak Jake wydaje się fajnym chłopakiem, a wiem, że po kłótni ze swoim niedoszłym przyjacielem Li potrzebuje jakiegoś opiekuńczego i kochanego chłopaka.
- Opowiedz nam coś o nim, co mówi, jaki jest i w ogóle – podniosła się Effy,
- No to jest naprawdę fajny, miły i śmieszny. A jak się uśmiecha to jest wtedy taki słodki – opowiadała podekscytowana Molly – I ma bardzo dużo kasy, serio… ale  w ogóle się tym nie szczyci, jest zupełnie normalny,
- No to fajnie – uśmiechnęłam się do niej zadowolona, że zmieniłyśmy temat,
Po chwili włączyłyśmy film, wzięłyśmy chipsy, popcorn i żelki. Uwielbiam takie wieczory, zdecydowanie bardziej niż głośne i niespokojne imprezy. Podczas filmu Molly pochłonięta była swoją rozmową z Jakem, a do Effy co jakiś czas pisał Harry. Chyba tylko ja najbardziej zajęta byłam filmem. Patrząc na moje przyjaciółki czułam się trochę poirytowana, bo ja nie mam mojego Jake, mojego Harrego, a mimo wszystko chciałabym znaleźć chłopaka, nawet jeżeli dziewczyny będą wypierać się co do Crisa i Stylesa to ja i tak wiem swoje. Głębiej się zastanawiając to chciałabym mieć się do kogo przytulić, z kim rozmawiać, żartować i milczeć. To byłoby miłe, i to bardzo. Chciałabym mieć takiego kogoś… i nie mam na myśli Liama.
- Co się tak, Effy, szczerzysz do tego telefonu – brunetka rzuciła najmłodszą z nas poduszką,
- Nic, nic – zaśmiała się,
- Chyba raczej Harry – pokazałam jej język,
- To tylko przyjaciel, nic więcej – machnęła ramionami,
- Mów tak dalej – spojrzała się na nią Molly,
- A właśnie, wracając do tematu, Sophie – zrobiła oburzoną minę i spojrzała się na mnie – Bądź szczera,
- Jestem,
- Wiem, że ktoś ci się podoba. Tylko do końca nie wiem kto, wcześniej myślałam, że chodzi o Liama, no ale jednak nie…
- Skąd wiesz? – zrobiłam zdziwioną minę,
- To się widzi, kochanie. Zbyt często jesteś zamyślona, miewasz humorki, czasem jesteś taka rozpromieniona, śmiejesz się i w ogóle, a czasem jesteś smutna – wyjaśniła Molly,
- I zawsze wiąże się to ze spotkaniami z chłopakami z One Direction, w szkole jesteś bardziej opanowana – dodała Effy,
- Dobra, powiem wam… tylko nie śmiejcie się i nie mówicie nikomu, proszę – spojrzałam się na nie z poważną miną,
- Nie zachowuj się jak dziecko – wybuchła śmiechem Effy,
- Niall – wypowiedziałam imię idealnego blondyna prawie szeptem,
- Niall? – otworzyła ze zdziwienia oczy brunetka,
- Niall?! – powtórzyła ją Eff,
- Tak – uśmiechnęłam się delikatnie – Jest taki miły i słodki i uroczy i ma takie piękne oczy, od razu mi się spodobał, ale wiecie, że jestem nieśmiała. Zresztą na pewno nie mam u niego szans, w końcu to gwiazda – posmutniałam,
- Oj daj spokój, Niall jest przecież fajny, sama wiesz, damy radę – puściła mi oczko Molly,
- Nigdy nie wpadłabym na to, że podoba ci się nasz Horanek, świetnie maskujesz niektóre uczucia – pokiwała głową Effy,
- Długo się z tym ukrywałam, no a wy jeszcze ciągle drążyłyście temat Liama. Chociaż cały czas zastanawiam się, czy nie zrezygnować. Nie chcę się angażować, żeby później się zawieść, boję się. Nie wiem co zrobić,
- Ani mi się waż rezygnować – spojrzała na mnie poważnie Molly, na co Walkers wybuchła śmiechem,
- Molly ma rację. W sumie, tworzylibyście taką słodką, grzeczną parę – uśmiechnęła się F,
- A wyobrażasz sobie ich w łóżku!? – wybuchła Molly, łapiąc Eff za rękę,
- Nie mogę wytrzymać! – turlała się ze śmiechu najmłodsza z nas,
- Bardzo śmieszne – spojrzałam na nie z urażoną nudną,
Resztę czasu spędziłyśmy śmiejąc się, jedząc i rozmawiając. W sumie to cieszę się, że wreszcie wyznałam dziewczynom, kto mi się podoba. Teraz możemy rozmawiać o Niallu przez cały czas. Zastanawia mnie tylko co z tego wyjdzie. Jestem nieśmiała i trudno mi będzie cokolwiek zrobić, zwłaszcza, że bardzo możliwe jest, że w oczach tak wspaniałej osoby jak Niall jestem tylko koleżanką. Te myśli zżerają mnie już od jakiegoś czasu. Gdy się widzimy jestem bardzo szczęśliwa, bo Horan zawsze jest miły i zabawny, ale mimo wszystko to i tak nic nie znaczy. Nie wiem, sama nic nie wiem. 


przepraszamy, że rozdział pojawił się tak późno, ale u nas końcówka semestru i miałyśmy dużo na głowie, oprócz tego Molly zepsuł się komputer, co też utrudnia jej pisanie rozdziałów. co sądzicie o tym, że Sophie podoba się Niall? czy nie ma u niego szans, czy może niepotrzebnie dramatyzuje? zachęcamy do komentowania :) 

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 12

muzyka



Molly



Kolejny wieczór, kolejna impreza, mam już dość. Najchętniej wzięłabym książkę, ciepłą herbatę i schowała się pod koc. Tak, Molly Parker nie chcę w sobotni wieczór wyjść z przyjaciółmi się zabawić. Jestem zmęczona, przez ostatnie tygodnie zmieniłam się, zamknęłam w sobie zaczęłam się ulatniać, znikać, umierać. Powód? On. Od tamtego zdarzenia wszystko się zmieniło, nasze relację, kiedyś najwięksi przyjaciele dzisiaj po prostu obcy ludzie. Nie chciałam tego, chciałam zapomnieć i żyć jak dawniej, to on wybrał inaczej, nie wiem czy chcę wymazać mnie ze swojej pamięci, czy nienawidzi mnie przez to co się stało. Dlaczego tak nagle mnie odtrącił? Czuję się źle, bardzo źle. Jestem na niego wściekła, co się z nim dzieję? 12 stycznia, to właśnie dzisiaj ten dupek kończy 20 lat, staje się dorosły, kpiny, to rozpuszczone dziecko nie wiedzące nic o życiu. Pytam sama siebie po co tam idę? Tak, Effy mi kazała, rzadko kiedy mnie o coś prosi a kiedy już to robi zawsze spełniam jej prośbę. Stanęłam przed moją szafą i wpatrywałam się w moje ubrania nie chcąc wyjąć żadnego z nich. W końcu zdecydowałam się na czarne grube rajstopy, krótkie dżinsowe szorty, koszulkę na ramiączka w czaszkę i czarne conversy. Na lewą rękę założyłam jeszcze kilka bransoletek, zabrałam wiszącą na wieszaku skórzaną kurtkę i opuściłam mój apartament. Stanęłam na dworze i zachłysnęłam się chłodnawym powietrzem. Po chwili pojawiła się taksówka, wsiadłam do środka podałam adres i odpłynęłam.
- Jesteśmy. – obudził mnie z transu przyjemny głos młodego kierowcy. Drgnęłam.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
- Tak, dziękuję. – odpowiedziałam kładąc pieniądze na jego otwartej dłoni i opuściłam samochód. Podeszłam do drzwi klubu przy których stali dwaj ochroniarze, jeden palił papierosa i nie zwracał na nikogo szczególnej uwagi, drugi natomiast trzymał w ręce listę osób, które mogą wejść na imprezę.
- Molly Parker.
- Ach, tak, proszę. – otworzył przede mną drzwi, weszłam do środka i zaczęłam się rozglądać szukając moich znajomych. Po chwili dostrzegłam ich, powolnym krokiem szłam w kierunku moich przyjaciół.
- Hej. – uśmiechnęłam się blado i zajęłam miejsce obok Effy.
- A ona co tu robi? – usłyszałam irytujący głos Perrie i mimowolnie odwróciłam głowę w jej stronę. Siedziała obok swojego chłopaka klejąc się do niego. Otworzyłam ze zdziwieniem oczy.
- Ja pierdole ona ma fioletowe włosy, farby ci się pomyliły, słonko?
- Nareszcie. – słyszałam cichy śmiech Nialla.
- Nie, to było zaplanowane. – odpowiedziała bez wzruszenia Edwards.
- A masz lustro w domu? Bo jak nie, to wiesz mogę się poświęcić.
- Zamknij się Parker i tak jestem lepsza od ciebie. – zaśmiałam się - Przynajmniej, moja mama nie jest alkoholiczką.
Zamarłam, nie wierzę, jak on mógł, miałam go za przyjaciela. Spojrzałam prosto w jego oczy, które przyglądały mi się.
- Nie spotkałam jeszcze takiego skurwysyna jak ty, możesz być z siebie dumny. – podniosłam się z miejsca. - Wszystkiego najlepszego pieprzony egoisto. – rzuciłam w niego prezentem, spadł, antyrama roztrzaskała się o posadzkę. Podniósł ją do góry otrzepując ze szkła.
- Może dzięki temu o mnie nie zapomnisz. – podniosłam pytająco brwi. Podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona potrząsając nimi. Kątem oka zauważyłam, że Effy i Harry wstali.
- Zayn, zostaw ją. – powiedział brunet.
- Co się z tobą dzieję? – wykrzyczał mi w twarz.
- Ze mną? Ze mną, kurwa? – krzyczałam. – Obiecałeś, ze nikomu o tym nie powiesz, że to będzie nasza tajemnica. Obiecałeś, że będziemy przyjaciółmi. Pierdol się. – patrzył mi w oczy - A może mam powiedzieć tej szmacie z kim się ostatnio pieprzyłeś i zakończyć tym samym wasz związek. – szepnęłam i uśmiechnęłam się wrednie.
- Nawet o tym nie myśl. – wysyczał.
- Więc puść mnie. – zrobił to, a ja odepchnęłam go i zaczęłam szybkim krokiem odchodzić od naszego stolika. Odwróciłam się jeszcze na chwile, on zrobił to samo. Przeszkoda, coś stanęło na mojej drodze. Przeciskając się przez tłum ludzi wpadłam na kogoś, podniosłam głowę do góry i zauważyłam piękne niebieskie oczy przyglądające się mi.
- Przepraszam. – wyszeptałam i odsunęłam się od chłopaka. Kiedy stałam kilka kroków od niego mogłam mu się przyjrzeć, to wyskoki, przystojny chłopak, o idealnych ustach, oczach w których już zatonęłam i szatynowych włosach. Z uśmiechem przyglądał się mi.
- Jake. – jego seksowny głos przyprawił mnie o dreszcz. Chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń. Kiedy chciałam ją uścisnąć usłyszałam za plecami przeraźliwy krzyk Malika.
- Molly!
Kiedy Zayn zobaczył, że stoję w towarzystwie jakiegoś chłopaka zrezygnowany odwrócił się i wrócił do naszych przyjaciół.
- A więc, jesteś Molly? – odezwał się.
- Tak. Molly Parker. – uścisnęłam jego dłoń.
- Jake Cris. -  uśmiechnął się.
- Poczekaj, czy ten klub… - przerwał mi.
- Tak należy do mojego taty.
Patrzyliśmy się na siebie przez chwile.
- Drinka? – kiwnęłam potwierdzająco głową. Usiedliśmy przy barze na wysokich krzesłach.
- Coś specjalnego dla tej pięknej pani, Luke. – zaśmiałam się słysząc jego słowa. Po krótkiej chwili na blacie pojawiły się dwa kolorowe drinki. Wzięłam jedną szklankę do ręki i napiłam się niebieskiego napoju.
- Co tu robisz, Molly?
- Kocham imprezować, chociaż powoli zaczyna mnie to nudzić, każda impreza jest taka sama, ci sami ludzie, alkohol, kluby wszystkie podobne do siebie. A dzisiaj są urodziny mojego przyjaciela, nie, chyba teraz już byłego przyjaciela.
- To Zayn Malik, prawda?
- Tak, skąd wiesz?
- Słonka, czy wyglądam na jakiegoś zacofanego, One Direction to najpopularniejszy boysband. – zaśmieliśmy się.
- To dupek. – powiedziałam patrząc w stronę moich przyjaciół. Jake przyglądał się mi. – Nie lubię jak ktoś nie dotrzymuję obietnic i najpierw jest twoim przyjacielem a później traktuje cię jak śmiecia, nic nie znaczącą osobę. – szatyn również spojrzał w ich stronę. - Czasami wydaje nam się, że kogoś znamy, a jest zupełnie inaczej. – spojrzałam na niego i dopiłam swojego drinka.
- Chcesz dalej tu siedzieć? – zapytał.
- Nie, możemy iść. – podniosłam się z krzesła, założyłam kurtkę, spojrzałam jeszcze na Eff z którą złapałam kontakt wzrokowy i wyszliśmy. Na dworze było naprawdę zimno, założyłam ręce na piersi.  
- Chodź. – Jake pociągnął mnie za rękę. Zauważyłam, że prowadzi mnie do sportowego samochodu. Otworzył drzwi pasażera i pokazał ręką bym weszła.
- To twoje Porshe?  
- Tak, lubię szybką jazdę. Przejedziemy się?
- Pewnie.
Ruszyliśmy, jeździliśmy ulicami Londynu podziwiając nasze piękne miasto. Kocham je, ma swój urok, czerwone autobusy, budki telefoniczne, świecące się lampy nocą i Big Ben.
- Tak przy okazji, ile masz lat, bo nie zapytałem?
- Siedemnaście. A ty? Niech zgadnę dwadzieścia?  
- Zgadza się, skąd wiedziałaś?  
- Wyglądasz na doroślejszego. – zaśmiał się.
- Dobrze, że tylko wyglądam a nie jestem. – powieliłam jego śmiech. – Dasz mi swój numer?
Wyjęłam z kieszeni jego czarnych spodni telefon, wystukałam na dotykowej klawiaturze numer i podpisałam Molly<3. W końcu zatrzymaliśmy się na parkingu, Jake otworzył dach. Podziwialiśmy gwiazdy, których dzisiaj o dziwo było dużo na niebie.
- Kocham Londyn. – powiedział chłopak.
- Ja też, jest przepiękny.
Siedzieliśmy jeszcze przez jakiś czas, rozkoszując się chwilą i rozmawiając na różne tematy. Dobrze się dogadywaliśmy i czuliśmy w swoim towarzystwie. Zbliżała się już późna godzina, więc poprosiłam Jake'a by odwiózł mnie pod wieżowiec.
- Dziękuję. – pocałowałam go w policzek.
- Zadzwonię do ciebie.
- Kiedy tylko chcesz. – uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi samochodu. Patrzyłam jeszcze przez chwile jak odjeżdża, kiedy samochód zniknął za zakrętem weszłam do środka. Dostałam się szybko na górę, przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi. Kurtkę i buty zostawiłam w hollu. Idąc przez salon usłyszałam głos mojej mamy.
- Molly, skarbie możesz podejść? – usiadłam obok niej na kanapie. Moja mama leżała pod kocem i czytała książkę, nie czułam od niej żadnej ilości alkoholu.
- Li, kochanie, przepraszam cie za wszystko, za te nieprzyjemności, za strach, za to że się tobą nie opiekowałam, że przeze mnie cierpiałaś, bardzo cie przepraszam, Molly.
Patrzyłam na moją matkę, zastanawiałam się czy mówi prawdę, czy kolejny raz chcę mnie tylko uspokoić. Uśmiechnęła się do mnie.
- Byłam w tej klinice o której mi mówiłaś, poddałam się leczeniu. Chce wygrać, chce być dobra matką. – przytuliłam się do niej.
- Razem damy radę.
- Kocham cie, Molly.
- Ja też cię kocham mamo.
Siedziałam z nią jeszcze chwilę, rozmawiając tak jak matka z córką. Czuję, że w końcu wszystko zacznie się układać i tym razem moja mam mnie nie zawiedzie. W mojej sypialni poszłam do łazienki weszłam pod prysznic, ciepła woda spływała po moim ciele działając na nie kojąco. Opatulona ręcznikiem wyszłam z łazienki, założyłam bokserki i luźną koszulkę i położyłam się do łóżka. Kiedy chciałam już zgasić światło usłyszałam dźwięk mojego iPhona. Wzięłam go do ręki.
- Halo?
- Hej, tu Jake. Powiedziałaś, ze mogę zadzwonić kiedy zechcę.
- Hej.
- Spotkasz się ze mną jutro?
- Z wielką chęcią.
- Lubię cię Li.
- Też cie lubię, Jake.  
- Uśmiechnij się.
- Co?
- Wiem, że jesteś smutna, więc proszę uśmiechnij się dla mnie. – zaśmiałam się.
- Już.
- Dobranoc, kolorowych snów, mała.
- Dobranoc.
Jake to bardzo fajny chłopak, jest miły, zabawny, wrażliwy, opiekuńczy i kochany. Szczerze powiedziawszy to jesteśmy do siebie podobni. Jest pewnym siebie chłopakiem, ale nie jest zarozumiały. Ma pieniądze ale co z tego. Dobrze czuję się w jego towarzystwie, kiedy jestem z nim z mojej twarzy nie schodzi uśmiech. Kiedy jestem z nim nie myślę o Zaynie. Podoba mi się.   











Jake Cris 

Data urodzenia: 12 września 1992 ( 20 lat )
Miejsce urodzenia: Londyn, Anglia 
Miejsce zamieszkania: Apartament w centrum Londynu. 
Rodzina: Mama Jaka to znana i ceniona pani fotograf a ojciec jest właścicielem najpopularniejszych klubów w Londynie. Rodzice przez całe życie rozpieszczali swojego jedynego syna dając mu to co zechcę. Chociaż Jake mieszka sam w apartamencie jest utrzymywany przez rodziców, którzy bardzo go kochają. 
Wygląd: Jake to wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Jest bardzo przystojny i zwraca na siebie uwagę wielu dziewczyn. Ma piękne niebieskie oczy i idealne usta. Jego kasztanowe włosy często są w nieładzie przez co wygląda jeszcze bardziej seksownie. 
Charakter: Zważając na ilość pieniędzy i pochodzenie można by twierdzić, że jest opryskliwy, rozpieszczony, pyskaty i złośliwy. Tak naprawdę jest bardzo miłą i pozytywną osobą. To wrażliwy i czuły chłopak. Nigdy w życiu nie skrzywdziłby dziewczyny ani nie pozwolił by stała jej się krzywda. Jest rozsądny i odpowiedzialny, chociaż nie można go nazwać poważnym człowiekiem, jest zawsze uśmiechnięty, kocha rozśmieszać ludzi. Jest gadatliwy i często zostaje uciszany przez inne osoby. Kocha imprezować, więc robi to bardzo często. Jest otwarty na nowe znajomości.  
Hobby: Uwielbia szybkie samochodu jest w nich wręcz zakochany. Od Porshe po Ferrari. W jego garażu stoi kilka o ile nie kilkanaście takich cudeniek. 







co sądzicie o nowym bohaterze? czy Jake namiesza w życiu Molly i jej stosunkach z Zaynem? jeżeli chcecie to dalej możecie zadawać pytania bohaterom, :)

piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 11




Effy


Styczeń, czyli dla mnie miesiąc oznaczający imprezy i początek czegoś nowego. Zawsze obiecuję sobie, że wraz z nowym rokiem zmienię się, zmienię moje życie, ale i tak kończy się tylko na postanowieniach. Teraz będzie inaczej, musi. Przede wszystkim chcę uwierzyć w siebie i znaleźć pośród tego wszystkiego moje prawdziwe „ja”, chcę zacząć uważać na to co mówię, czasem być trochę milsza, liczyć się z innymi i spróbować być szczęśliwa i może wreszcie znaleźć chłopaka. To moje noworoczne postanowienia. Oprócz tego pierwszy miesiąc w roku to przede wszystkim wspominanie sylwestra i następujących dwa dni po nim moich urodzin. Tak, ledwo co wszyscy zdążą wyleczyć się z pierwszego kaca, a czeka ich następny. W tym roku 3 stycznia przypada w sobotę, co oznacza, imprezę równo w moje urodziny. Tym razem będzie to domówka z najbliższymi przyjaciółmi. Ze wszystkich rodzajów imprez właśnie te lubię najbardziej, jest śmiesznie i swobodniej niż w klubie. Są tylko ludzie, których tu chcę. Wszyscy wspominamy je przez długi czas i często jest o nich głośno wśród innych. Około dwunastej obudził mnie dźwięk mojego iPhona. Miałam dzisiaj dużo do zrobienia, więc nie mogłam pozwolić sobie na zbyt długie wylegiwanie się w łóżku. Wyszłam z mojego pokoju i zeszłam na dół, do kuchni. Wypuściłam na dwór mojego psa i wróciłam, by zrobić sobie śniadanie. Na szczęście w tym roku moi rodzice pojechali na małe wakacje po świętach w góry, gdzie jeżdżą na nartach i spędzili sylwestra, a wracają dopiero w niedzielę późnym wieczorem. Wyciągnęłam z kieszeni dresów mój telefon i przeczytałam życzenia jakie mi wysłali, z obojętnością wrzuciłam iPhona z powrotem i wzięłam do ręki talerz z jedzeniem. Włączyłam w moim pokoju telewizor, położyłam się do łóżka i zaczęłam jeść zrobione przed chwilą kanapki z nutellą. Odpaliłam też mojego laptopa i zalogowałam się na twittera. Zauważyłam w moich interakcjach spore zamieszanie – Liam, Niall i Louis zdążyli złożyć mi już życzenia. Z tego powodu masa ludzi zaczęła przesyłać te tweety, lub nawet mnie obserwować. Odpisałam całej trójce i reszcie znajomym. Miło, że pamiętali. Po chwili zamknęłam klapkę od laptopa i położyłam go na biurku, pościeliłam łóżko i zeszłam na dół. Mam nadzieję, że dzisiejsza impreza będzie udana. Zjawi się na niej Molly, Sophie, Robert, Jay, Kate, Naomi, Melanie, Amber, Darren, parę znajomych ze szkoły, Liam, Louis, Niall, Zayn i Harry. To będzie moje pierwsze spotkanie ze Stylesem w tym roku. Nie wiem, czy pamięta co wygadywał, ale jestem pewna, że któryś z chłopaków mu to opowiedział ze szczegółami. Oczywiście jak zawsze musiał coś odwalić. To będzie trochę niezręczne i krępujące spotkanie, ale wiem, że powinniśmy porozmawiać i wyjaśnić sobie to co działo się dwa dni temu. Chociaż i tak jestem pewna, że jego wyznania były nieszczere i spowodowane tylko i wyłącznie zbyt dużą ilością alkoholu. Przestałam się nad tym zastanawiać i zaczęłam sprzątać, odkurzyłam i starłam kurze w salonie, a w kuchni zmyłam wszystkie naczynia. Oprócz tego przygotowałam też stół w pokoju dziennym, położyłam chipsy i inne przystawki. Alkohol już chłodził się w lodówce. Cały dom był gotowy już o piętnastej. Miałam, więc czas tylko dla siebie. Wzięłam długą kąpiel, po której ubrałam się w szlafrok i ruszyłam do mojego pokoju. 
Stanęłam przed dużą szafą i zastanawiałam się co wybrać. Nigdy nie wiem w co mam się ubrać. Zawsze staram się ładnie wyglądać. Lubię mój styl i moje ubrania, ponieważ na zakupach zawsze towarzyszy mi Molly i Sophie, lub Lou, która w końcu jest stylistką. To właśnie od niej często dostaję ubrania z nowych kolekcji, czy świetne kosmetyki. Oprócz tego moja siostra czasem załatwia mi i Li sesje z dobrymi fotografami. Jestem jej z tego powodu bardzo wdzięczna. Nie marnując czasu szybko westchnęłam i wyjęłam z dużej, białej szafy kremową sukienkę i czarną, skórzaną kurtkę. Wraz z moimi ubraniami ruszyłam w stronę łazienki. Wyjęłam wszystkie potrzebne mi kosmetyki oraz podłączyłam lokówkę i prostownicę do prądu. Stanęłam przed lustrem, gdy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Szybko odebrałam.
- Hej, Effy. O której mam przyjść? – zapytała się mnie Molly,
- Cześć. Wszyscy będą około osiemnastej,
- To przyjdę o piątej – zaśmiała się,
- Ok, czekam,
- Do zobaczenia i wszystkiego najlepszego,
- Pa – uśmiechnęłam się sama do siebie,
Nałożyłam podkład, róż i pomalowałam oczy. Na co dzień nie jestem zwolenniczką zbyt mocnego makijażu, bardziej stawiam na naturalność, ale w końcu dzisiaj kończę 17 lat i wypadałoby wyglądać przyzwoicie. Następnie zajęłam się moimi włosami. Po pół godzinie fryzura była gotowa. Tuż przed siedemnastą ubrałam się, założyłam szpilki i wyszłam z łazienki, po czym udałam się do salonu. Ostatnie poprawki, rozłożenie wódki, piwa i drinków na stole i pozostało mi czekanie na gości. Oczywiście pierwsza zjawiła się Molly, ale nie wiem czy ją mogę zaliczyć jako gościa.
- Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, szczęścia, miłości, chłopaka i wszystkiego czego sobie zapragniesz – przytuliła mnie – No w końcu skończyłaś te 17 lat, dzieciaku – zaśmiała się,
- I tak jestem dzieckiem – wytknęłam jej język
Prawda jest taka, że nie chcę dorastać. Takie życie nie jest dla mnie. Przerasta mnie. Przerasta mnie odpowiedzialność i to jak ten czas mija, dlatego pragnę być dzieckiem jak najdłużej się da. Dzieciństwo to beztroski czas i zawsze będę wspominać je dobrze. Wszyscy są mili, nikt się nie kłóci, nie wiesz nic o problemach, okrucieństwie, czy prawdziwym życiu, który potrafi skopać ci tyłek, masz kochającą rodzinę, która troszczy się o ciebie i chcę dla ciebie jak najlepiej bo jesteś jej oczkiem w głowie. Gdy dorastamy wszystko zaczyna się komplikować. Często popadamy w nałogi, a nawet choroby, próbujemy kształtować swoją własną osobowość, a to nie jest łatwe. Dowiadujemy się jak naprawdę wygląda życie, co niestety nie jest zbyt miłe. Jestem chyba tą typową nastolatką, ale nie mam zamiaru jak na razie wkraczać w to dorosłe życie. Mam na to jeszcze trochę czasu, może właśnie to sprawia, że jestem zagubiona, ale nie chcę być dorosła. Będę starać się być dzieckiem jak długo się da, mieć marzenia, uśmiech i radość z życia nawet gdy będę już blisko śmierci.
- Tak, tak. Wiem – zaśmiała się, obie poszłyśmy do salonu, gdzie usiadłyśmy na krzesłach przy stole,
- Rozmawiałaś z Zaynem od sylwestra? Nadal cię olewa? – podniosłam jedną brew,
- Nie rozmawiałam. Cały czas ma mnie w dupie. Myślałam, że się przyjaźnimy, ustaliliśmy, że oboje o tym zapomnimy i będzie jak dawniej, ale nie jest. Wiesz, on zachowuje się jak dupek, zaliczył i teraz nie jestem mu już potrzebna – spuściła wzrok – a dobrze wiesz jak bardzo nienawidzę, gdy ktoś tak mnie traktuje. A powiedz mi lepiej, czy Harry odezwał się do ciebie?
- Nie – zaśmiałam się na myśl o tamtej nocy, gdy schlany Styles przytulał się do mnie i mamrotał mi pod nosem różne głupoty – Ciekawe czy cokolwiek pamięta,
- Nawet jeśli nie, to wszyscy mu przypomnieli,
- Wiem,
- Pewnie dzisiaj przyjdzie taki spłoszony i nie będzie wiedział, co powiedzieć – zaśmiała się Molly,
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Zerwałam się i podbiegłam otworzyć pierwszym gościom. Byli to ludzie z mojej szkoły. Ludzie z mojej klasy i inni znajomi oraz nasza paczka. Święta trójca, nasza para zakochanych, mój kochany gej Jay i Robert. Wszyscy podarowali mi prezenty i złożyli życzenia ostatni był Robert.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie – mocno mnie przytulił i pocałował w policzek,
- Dzięki, mam jedną prośbę. Chociaż w moje urodziny mnie nie denerwuj, potrafisz? – uśmiechnęłam się wrednie,
- Ależ oczywiście, dla ciebie wszystko, kochanie – znowu się do mnie przytulił,
- Czy on coś pił przed przyjściem tutaj ? – wychyliłam głowę z jego ramienia i zapytałam się znajomych,
- Nie, ale zajarał zioła – odpowiedział Darren,
- No tak, ty zawsze musisz coś odwalić. Szkoda, że na ciebie wszystko działa inaczej –spojrzałam na niego, a on przytulał mnie jeszcze bardziej
Normalni ludzie po marihuanie zachowują się zupełnie inaczej, jak widać on jest nienormalny. Do drzwi zapukali kolejni goście, więc wyrwałam się z jego uścisków i przelotnie powiedziałam:
- Harry też tu będzie. Nie kłóć się z nim. Najlepiej się do niego nie odzywaj – wskazałam palcem , a on tylko przewrócił oczami,
- Effy! Wszystkiego najlepszego – chłopaki z One Direction rzucili się na mnie z prezentami i życzeniami, jedynie Eleanor i Harry stali obok,
Po chwili, gdy Louis, Zayn, Niall i Liam się uspokoili Eleanor podeszła do mnie i złożyła mi życzenia. Odwróciłam się i chciałam iść do salonu, gdzie moi goście już się bawili, ale Harry złapał mnie za rękę.
- Effy, musimy porozmawiać – spojrzał się na mnie z zakłopotaniem w oczach,
- Wiem,
- Przepraszam, za to co mówiłem wtedy. Za dużo wypiłem i trochę mnie poniosło. Mam nadzieję, że nie jesteś zła. Nie pamiętam co takiego wygadywałem, ale chłopaki mi powiedzieli, jeżeli cię tym uraziłem to przepraszam. Gadałem głupoty – powiedział i uśmiechnął się,
- Okej, nie ma problemu – zaśmiałam się,
- Wyszedłem na idiotę? – zadał retoryczne pytanie,
- Troszeczkę – zmarszczyłam nos i uśmiechnęłam się,
- Dobra, nie rozmawiajmy już na ten temat. Chciałbym ci życzyć wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i czego tam będziesz chciała, niech te 17 urodziny będą twoimi najlepszymi – przytulił mnie i pocałował w czoło,
Lubię się przytulać. Dlatego, zawsze mocno wtulam się w tą drugą osobę i na ułamek sekundy zapominam o całym świecie. Czuję się wtedy tak dobrze i miło. Ludzie powinni przytulać się znacznie częściej i bez powodu. Na pewno wtedy byliby szczęśliwsi.  Ruszyłam razem ze Stylesem do salonu. Muzyka, rozmowy, śmiechy i wygłupy, alkohol i jedzenie, czyli jednym słowem domówka. Wszyscy dobrze wiedzą, że te urządzane przez naszą paczkę są najlepsze. Wzięłam do ręki drinka i ruszyłam na parkiet, do Nialla i Molly, którzy wygłupiali się. Później tańczyłam trochę z Robertem, Jayem, Niallem i Harrym. Coraz więcej drinków i coraz mniej kojarzyłam co się dzieje wokół mnie. Lubię ten stan. To dobry sposób na odreagowanie. Zapominasz o wszystkim co złe, o wszystkich problemach, relaksujesz się i myślisz tylko o zabawie. Odsunęłam się od reszty i zrobiłam sobie zdjęcie, które wstawiłam na twittera, podpisując: pozdrowienia z najlepszej imprezy! love x.
- Może ja ci zrobię zdjęcie? – naszedł mnie od tyłu Harry,
- Ale mnie wystraszyłeś – spojrzałam się na niego – nie, nie trzeba. Już sobie poradziłam,
- Wiesz co, Effy. Nie mam żadnych wspólnych zdjęć. Powinniśmy sobie jakieś zrobić,
- Okej – zaśmiałam się i zawołałam Sophie, która wzięła mojego iPhona i zrobiła nam kilka zdjęć,
- No, od razu lepiej. Teraz możesz poszpanować, że masz zdjęcie z Harrym Stylesem – zrobił dumna minę – wiesz, jeżeli chcesz to mogę dać ci autograf, dzisiaj będę miły, w końcu masz urodziny. Dasz buziaka i już wyciągam długopis,
- Ha, ha, ha – spojrzałam się na niego – Przypomnę panu, panie Styles, że jest pan na mojej domówce i powinien pan być zaszczycony bo byle kto, tu nie przychodzi – oboje wybuchliśmy nieopanowanym śmiechem,
 - Przepraszam, Effy, ale porywam cię do tańca – mocnym ruchem pociągnął mnie na parkiet Robert,
- Później pogadamy – szepnęłam szybko do Harrego, który zmroził mojego przyjaciela wzrokiem,
Tańczyłam z Robertem w rytm szybkiej muzyki, który cały czas mną obracał. Śmiałam się z naszego nieudolnego tańca, a on co chwila przybliżał się do mnie. W pewnej chwili stykaliśmy się ciałami, a on zaczął błądzić po moim ciele.
- Uspokój się – szepnęłam mu do ucha,
- Oj, daj spokój – powiedział niewyraźnie,
Wychyliłam głowę i spojrzałam na Molly, która rozmawiała z Harrym. Próbowałam złapać z nią kontakt wzrokowy, jednak Styles był szybszy. Z groźną miną ruszył w naszą stronę, na szczęście Molly go wyprzedziła i wyrwała mnie od Roberta, zaczynając z nim tańczyć.
- Jaki on jest wkurwiający – przysunął się do mnie Harry,
- Nic z tym nie zrobimy – uniosłam jedną brew i spojrzałam się na Roberta, który wydurniał się teraz z moją przyjaciółką,
- Tańczymy? – wyciągnął w moją stronę ręce Harry, a ja złapałam go za nie kiwając potwierdzająco głową,
Obok mnie na parkiecie była również Sophie, która tańczyła z Liamem. Dźgnęłam ją palcem w brzuch i pokazałam jej serduszko ułożone z palców. Ona skarciła mnie wzrokiem, a ja przesłałam jej buziaka w powietrzu. Dobrze wiem, że byłoby jej dobrze z Liamem, musi się wreszcie ośmielić i trochę się otworzyć. Wiem, że to nie jest łatwe, ale ona potrzebuje kogoś takiego jak Payne. Mam nadzieję, że im się w końcu kiedyś ułoży. Usiadłam przy stole i patrzyłam się jak bawią się moi znajomi. Popijałam kolejnego drinka i byłam pogrążona w moich myślach. Te urodziny zaliczam do udanych. Mam nadzieję, że już jako siedemnastoletniej Effy wszystkie moje życzenia, które dzisiaj zostały mi złożone zaczną się spełniać.







zachęcamy do komentowania i obserwowania nas ;)
i tym razem to wy zadawajcie pytania naszym bohaterom, z chęcią odpowiemy i niecierpliwie na nie czekamy, :)